Rozebrane ciało piętnastoletniej łodzianki znalazł przypadkowy przechodzień 30 sierpnia 1989 roku. Sprawca nigdy nie odpowiedział za zabójstwo i gwałt. - Funkcjonariusze z Archiwum X są pewni, że za zbrodnią stał jej ówczesny znajomy, który zmarł pięć lat temu – przekazuje inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
Anika miała piętnaście lat, kiedy została w nocy zaatakowana w parku im. Kilińskiego w Łodzi. Sprawca ją udusił i zgwałcił. Biegli badający miejsce zbrodni stwierdzili, że dziewczyna walczyła o życie i najpewniej sprawca przez jakiś czas po ataku musiał mieć obrażenia.
Niestety żadnej z wytypowanych przez ówczesnych śledczych osób nie udało się udowodnić winy. Prokuratorzy umorzyli śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy. Kilka lat później, w 1993 roku, zbrodnię przypisano Leszkowi P., "wampirowi z Bytowa". W śledztwie Leszek P. przyznał się do ponad 60 morderstw. Podczas procesu zmienił jednak wyjaśnienia i nie przyznał się do żadnego zarzutu. Twierdził, że do obciążenia samego siebie namówili go policjanci, obiecując lepsze traktowanie oraz dając paczki z żywnością i alkohol.
"Wampir z Bytowa" został w 1996 roku ostatecznie uniewinniony od zarzutu zabójstwa łodzianki.
Skoro nie "wampir", to kto?
Inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji, przekazuje, że w 2018 roku sprawa znowu była dokładnie analizowana przez policyjnych ekspertów. Działo się to niedługo po tym, gdy "wampir z Bytowa" zakończył odsiadywanie kary w więzieniu i trafił do zamkniętego ośrodka w Gostyninie.
- W uzgodnieniu z Prokuraturą Krajową oraz Prokuraturą Regionalną w Gdańsku, po uzyskaniu zgody Sądu Okręgowego w Słupsku, do sprawy powrócili policjanci z Zespołu ds. Przestępstw Niewykrytych Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji – przekazuje Ciarka.
Eksperci z Archiwum X jeszcze raz przejrzeli akta i zbadali zabezpieczone dowody z wykorzystaniem nowoczesnej techniki. Podejrzenie padło na jednego z ówczesnych znajomych Aniki, wtedy 21-letniego mężczyznę.
- Problem był jednak taki, że mężczyzna zmarł w 2015 roku. Do ostatecznego rozwiązania zagadki potrzebny był kod DNA potencjalnego sprawcy – przekazuje Mariusz Ciarka.
Ostatecznie próbki kody genetycznego pobrano od dzieci nieżyjącego mężczyzny. - Analiza jednoznacznie wykazała, że to on był sprawcą. Ślady DNA, które na ciele ofiary zostały zabezpieczone, z całą pewnością zostawił sprawca. Dzięki temu wiemy, że zabójca jest w grobie i niestety nie odpowiedział za swój czyn – kończy rzecznik KGP.
Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego Prokuratura Regionalna w Gdańsku umorzyła wszczęte śledztwo.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay