Łódź rozczarowana decyzją rządu. Razem z Caracalami odleciały inwestycje

Łódź smuci się zerwaniem negocjacji z Airbus Helicopters
Łódź smuci się zerwaniem negocjacji z Airbus Helicopters
Źródło: Airbus Helicopters
- To najlepsza wiadomość od czasów załamania się branży włókienniczej - tak z wyboru zwycięstwa Airbus Helicopters cieszyła się rok temu prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Bo francuska firma miała właśnie tutaj montować i serwisować śmigłowce dla polskiego wojska. Dziś już wiadomo, że z tych planów nici, bo rząd zrezygnował ze śmigłowców, które wybrali poprzednicy z PO.

O zerwaniu rozmów z Airbus Helicopters informowaliśmy we wtorek na stronach TVN24 BiS.

- To bardzo przykra wiadomości dla Łodzi - przyznaje Marcin Masłowski, rzecznik Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi.

Skąd ten smutek? Bo unieważniona właśnie decyzja wojska wywołała rok temu euforię wśród łódzkich samorządowców. Liczyli, że śmigłowce będą mogły chociaż w części zastąpić przemysł odzieżowy, który padł wraz z transformacją ustrojową.

Sukces francuzów miał oznaczać stworzenie linii montażowych w Łodzi i Dęblinie, dzięki którym pracę miało znaleźć 1250 osób. Dodatkowe 2,5 tys. miało pracować w miejscach związanych pośrednio z przemysłem lotniczym.

W Łodzi liczono, że w Polsce powtórzony zostanie "sukces brazylijski".

- Airbus realizował podobne zamówienie w Brazylii. Zakup śmigłowców oznaczał stworzenie 1500 miejsc pracy i inwestycje rzędu 125 mln dolarów - podkreślała w 2015 roku Hanna Zdanowska.

"Jedyna szansa na rozwój"

Wizja współpracy z Airbus Helicopters cieszyła też prezesa Wojskowych Zakładów Lotniczych, który mówił w zeszłym roku, że to "jedyna szansa na rozwój".

Jan Piętowski, prezes WZL nr 1 mówił wtedy, że wybór francuskiej firmy byłby paliwem dla "ponad 40 firm w regionie, z którymi WZL współpracuje".

- Mamy nadzieję że przyszły zwycięzca nowego przetargu będzie chciał skorzystać z doświadczenia i potencjału łódzkich Wojskowych Zakładów Lotniczych - mówi dziś Marcin Masłowski z łódzkiego magistratu.

Były kontrowersje

Francuski Airbus Helicopters w odróżnieniu od dwóch innych producentów, których pokonał w ubiegłorocznym konkursie, nie ma linii produkcyjnej śmigłowców w Polsce. Do jego spółki-matki, czyli koncernu Airbus, należą tylko zakłady PZL Warszawa Okęcie, produkujące m.in. komponenty do transportowców C295M (dawniej CASA).

Airbus Helicopters był obecny w Polsce jedynie dzięki współpracy z polskimi uczelniami. Głównie z Politechniką Łódzką, ale również z Politechniką Gdańską i Uniwersytetem Technologiczno-Humanistycznym w Radomiu.

Wybór Airbus Helicopters był krytykowany przez samorządowców z Mielca i Świdnika. Bo francuska oferta pokonała dwa inne śmigłowce - Black Hawk amerykańskiej korporacji Sikorsky i jej polskiego zakładu PZL Mielec (dla zastosowań morskich proponowana jest wersja Seahawk) oraz AW149 proponowany przez PZL Świdnik i jego właściciela - grupę Leonardo, która wchłonęła koncern AgustaWestland.

Ówczesny sekretarz miasta Świdnik, Artur Soboń (dziś poseł PiS) mówił wtedy, że oferta "zmniejszała realne szanse na inwestycje".

Samorządowcy z Mielca mówili z kolei, że "Łódź nic nie zyska na współpracy z Francuzami". Radny miasta Marian Kokoszka twierdził, że Francuzi nie stworzą w Łodzi linii produkcyjnych dla śmigłowców, bo to będzie "skrajnie nieopłacalne". Martwił się, że wybór francuskiej firmy oznaczać mogło "liczne zwolnienia".

Wiceminister MON o zerwanych negocjacjach z Airbusem

Wiceminister MON o zerwanych negocjacjach z Airbusem

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: