Czekała na autobus. Kiedy 75-latka wstała z ławki na przystanku, została uderzona z dużą siłą. Wjechał w nią 46-latek, który po zderzeniu uderzył głową o chodnik i zginął. Śledztwo wykazało, że jego pojazd - wyglądający jak rower - był przerobiony tak, że mógł rozpędzać się do bardzo dużych prędkości.
Śledztwo w sprawie wypadku, do którego doszło 7 marca tego roku, weszło w finalną fazę. Po tym, jak na tvn24.pl opisaliśmy tragedię, w internecie pojawiła się fala komentarzy - część wskazywała, że niefrasobliwość pieszych i tendencja do "wchodzenia pod koła” na traktach rowerowo-pieszych doprowadziła w końcu do śmiertelnego wypadku.
Druga grupa twierdziła, że tragedia z al. Unii jest strasznym dowodem na niebezpieczną tendencję rowerzystów do przemykania między pieszymi z nadmierną prędkością.
Nad tym, co faktycznie wydarzyło się w pobliżu przystanku autobusowego, pochylali się od dwóch miesięcy śledczy. Jak się dowiedzieliśmy, Prokuratura Rejonowa dla Łodzi-Polesia ma już komplet materiału dowodowego. Z ich ustaleń wynika, że tragicznego dnia po al. Unii po drodze dla pieszych oraz rowerzystów jechał 46-latek.
"Rower", który mógł osiągnąć prędkość 97 km/h
- Biegły orzekł, że poruszał się on pojazdem mechanicznym, który nie miał prawa poruszać się po drogach dla rowerów i rower przypominał tylko na pierwszy rzut oka. Pojazd miał zasilany akumulatorem silnik, który pozwalał rozpędzać się do bardzo dużych prędkości - mówi w rozmowie z tvn24.pl Marta Stachowiak-Klimaszewska, prokurator rejonowa dla Łodzi-Polesia.
Dodaje, że silnik znajdował się na osi tylnego koła. Pozwalał na rozpędzanie pojazdu nawet do 97 km/h - takie prędkości zarejestrował elektroniczny licznik.
A z jaką prędkością poruszał się tuż przed wypadkiem?
- Licznik już po zdarzeniu zatrzymał się na 38 km/h - dodaje prokurator Stachowiak-Klimaszewska.
Wypadek
Prokuratorom ostatecznie nie udało się ustalić, co działo się tuż przed wypadkiem.
- Świadkowie widzieli, jak kobieta wstała, ale nie zauważyli momentu samego zdarzenia. Potrącenia nie nagrały również kamery monitoringu - mówi prokurator.
Poszkodowana 75-latka miała liczne złamania, m.in. kości piszczelowej lewej nogi. Podczas przesłuchania nie mogła przypomnieć sobie okoliczności, w których doszło do wypadku.
Alkohol i odebrane uprawnienia
Na podstawie próbek pobranych w czasie sekcji 46-latka wskazano, że miał on w organizmie 2,82 promila alkoholu. Śledczy uznali, że mężczyzna musiał spożyć dużo alkoholu niedługo przed wyruszeniem w trasę swoim pojazdem
Prokuratorzy dowiedzieli się też, że 46-latek jeszcze w zeszłym roku miał bardzo szerokie uprawnienia do kierowania pojazdami - posiadał kategorię A, B, C, D, D+E.
- Wszystkie utracił 22 października ubiegłego roku w związku z pogarszaniem się jego stanu zdrowia - informuje Marta Stachowiak-Klimaszewska, prokurator rejonowa dla Łodzi-Polesia.
***
W najbliższym czasie śledztwo w sprawie tragedii z 7 marca ma być umorzone.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie