Karol czy Kamil? Który z bliźniaków po pijanemu prowadził auto i doprowadził do śmierci Angeliki? Prokuratorzy zajmujący się tragedią spod Nowego Sącza dostali kluczową opinię biegłego. Wynika z niej tyle, że okoliczności śmierci osiemnastolatki mogą na zawsze pozostać zagadką.
Tą sprawą zajmowaliśmy się na tvn24.pl wielokrotnie: "DWAJ BLIŹNIACY, JEDNA KREW. TAJEMNICA ŚMIERCI ANGELIKI".
Angelika zginęła w pierwszy poranek zeszłorocznych wakacji. Śmiertelnych obrażeń doznała po tym, kiedy srebrne audi wypadło z drogi w Krużlowej Niżnej (woj. małopolskie) i uderzyło w nasyp ziemi. Razem z nią jechało dwóch dziewiętnastoletnich bliźniaków jednojajowych: Karol i Kamil. Obydwaj - w przeciwieństwie do Angeliki - byli nietrzeźwi. Obydwaj zaprzeczają, by któryś z nich kierował autem.
Prokuratorzy liczyli na to, że kierowcę uda się wytypować na podstawie analizy obrażeń uczestników wypadku. Biegły miał - porównując obrażenia nastolatków ze zniszczeniami auta - odtworzyć to, jak po wypadku przemieszczali się w jego wnętrzu i - co ważniejsze dla śledztwa - na których fotelach siedzieli przed wypadkiem.
To właśnie z tą opinią prokuratorzy wiązali największe nadzieje.
- Niestety, ustalenia biegłego nie przybliżyły nas do odpowiedzi na kluczowe pytanie: kto siedział za kierownicą - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl Sławomir Korbelak, zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach.
Z ustaleń portalu tvn24.pl wynika, że biegły nie był w stanie wykonać zleconego mu zadania, bo po uderzeniu w nasyp auto koziołkowało, a osoby wewnątrz swobodnie przemieszczały się po jego wnętrzu. Nikt nie miał bowiem zapiętych pasów bezpieczeństwa. Biegły stwierdził, że mechanizm powstawania obrażeń był zbyt skomplikowany, żeby zrekonstruować przebieg tragedii.
- Z pewnością nie jest to dla nas dobra informacja - przyznaje Korbelak.
Zastępca prokuratora rejonowego nie chce jednoznacznie odpowiadać na pytanie, czy oznacza to, że śledztwo będzie musiało zostać umorzone. Z naszych ustaleń wynika, że w przyszłym tygodniu szczegóły ekspertyzy będą oceniane ze stronami. Wtedy to ma zapaść decyzja, co dalej.
I czy jest jakieś "dalej"...
Szach
Teoretycznie współczesna kryminalistyka ma szeroki wachlarz możliwości, żeby wskazać sprawcę. Kierowcę mogłyby pogrążyć ślady krwi, analizy próbek DNA, dowody osmologiczne (zapachowe) czy odciski palców.
W przypadku wypadku w Krużlowej Niżnej wszystkie te możliwości zdały się na nic. Autem regularnie i na zmianę jeździli obaj bracia, więc na kierownicy były odciski palców obu. Z tego powodu odpadają też ślady zapachowe – są obu. Bracia - jako bliźniacy jednojajowi - mają też ten sam kod DNA.
Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że jeden z braci powinien stanąć przed sądem. Angelika po wypadku zakleszczona była na tylnym fotelu, a mieszkaniec Krużlowej Niżnej, który jako pierwszy przybiegł nieść pomoc, widział za kierownicą mężczyznę.
Nie wie jednak którego, bo obaj wyglądają identycznie.
I szach mat?
Mecenas Agnieszka Starzyńska, łódzka karnistka, podkreśla, że udowodnienie komuś winy będzie w tej sytuacji szalenie trudne.
- W polskim systemie prawnym obowiązuje zasada domniemania niewinności oraz nierozłącznie z nią związana zasada in dubio pro reo, co oznacza, że wszelkie wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego - tłumaczy mec. Starzyńska.
Dlatego bez jednoznacznego wskazania kierowcy nikt nie poniesie konsekwencji.
- W Kodeksie postępowania karnego wprost wskazano cele tego postępowania, a jednym z kluczowych jest to, aby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności. Tym samym prokuratura musi się zmierzyć z bardzo trudnym zadaniem - dodaje rozmówczyni tvn24.pl.
"Nie odpuszczę"
- Nie wyobrażam sobie, żeby sprawca śmierci mojej córki uniknął odpowiedzialności - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl Katarzyna, matka Angeliki.
Kobieta podkreśla, że ciągle ma nadzieję na to, iż śledztwo nie zostanie umorzone.
- Prokuratura ma jeszcze możliwość stwierdzenia, kto siedział za kierownicą. Mamy pewien pomysł na kontynuowanie na dalsze czynności i chcemy podzielić się nim z prokurator prowadzącą śledztwo. Na razie nie mogę jednak zdradzać szczegółów - opowiada.
Matka zmarłej osiemnastolatki dodaje, że jeżeli prokuratura nie zdecyduje się na skierowanie sprawy do sądu, to sama wyjdzie z prywatnym aktem oskarżenia.
- Człowiek, przez którego przeszliśmy przez piekło, odpowie za to, czego się dopuścił. Ja tego nie odpuszczę - zapewnia.
Dodaje, że dotąd nie skontaktował się z nią żaden z bliźniaków. Nie było też kontaktu z nikim z ich rodziny.
Autor: bż/i/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne/KMP Nowy Sącz