W zgierskim szpitalu powstał pierwszy w województwie łódzkim oddział rehabilitacji dla osób, które chorowały na COVID-19. - To osoby, które mają problemy z układem oddechowym, krążenia oraz nie mogą wrócić do pełnej samodzielności w poruszaniu się - mówi dr Miłosz Dobrogowski, dyrektor ds. lecznictwa w szpitalu w Zgierzu.
Lekarze ze Zgierza widzieli potrzebę stworzenia zaplecza dla osób zmagających się z konsekwencjami COVID-19 już od wiosny. - Niestety, choroba przebiega tak, że wielu pacjentów wymaga pomocy w powrocie do pełnej sprawności - mówi przed kamerą dr Miłosz Dobrogowski, dyrektor ds. lecznictwa w szpitalu w Zgierzu.
Dwadzieścia miejsc
Podkreśla, że powikłania po chorobie są bardzo zróżnicowane: dotykają układu oddechowego oraz upośledzają narząd ruchu, zdarzają się też problemy z układem krążenia.
- Pomocy często wymagają też osoby starsze, które na skutek zakażenia musiały przez długi czas leżeć bez ruchu w łóżku. Kiedy są wypisywani do domu, nie mają sił na normalne funkcjonowanie - podkreśla dr Dobrogowski.
Nad stanem mentalnym rehabilitantów mają czuwać szpitalni psycholodzy.
W zgierskiej placówce jednorazowo rehabilitacji może być poddawanych dwudziestu ozdrowieńców. Dyrekcja szpitala zaznacza, że te miejsca są przeznaczone dla osób z najpoważniejszymi powikłaniami. Chorzy najczęściej mają za sobą pobyt na oddziale zakaźnym tej placówki.
Przed przyjęciem na rehabilitację, ozdrowieńcy są badani przez lekarzy POZ. Podobny program dla ozdrowieńców już od października działa między innymi w szpitalu MSWiA w Głuchołazach (Opolskie).
Negatywny wynik testu to nie koniec
Lekarze podkreślają, że nawet osoby, które przechodziły infekcję ze skąpymi objawami, mogą przez wiele miesięcy odczuwać skutki przebytej choroby.
- Jeżeli miną cztery tygodnie od początku choroby i w dalszym ciągu odczuwamy duże osłabienie, bóle w klatce piersiowej, duszność, kaszel, poczucie nierównego lub szybkiego bicia serca, to są oznaki, że warto byłoby skonsultować swój stan zdrowia, bo te dolegliwości mogą wynikać z okresu regeneracji, nie muszą świadczyć o żadnej chorobie, ale również mogą świadczyć o potencjalnym powikłaniu – twierdzi dr Michał Chudzik.
Dlatego lekarza radzą, by badać się, ale jednocześnie zachowywać spokój, bo stres też szkodzi. Niepokojące pacjenta objawy często okazują się niegroźne, a COVID-19 uczy cierpliwości. Dr Michał Chudzik zwraca uwagę, że okres dochodzenia do siebie jest zdecydowanie dłuższy niż przy innych infekcjach. – My sobie dajemy trzy miesiące. Chorzy muszą się nastawić, że okres regeneracji będzie dłuższy – dodaje.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź