Ukradli 8 milionów złotych, wpadli przez kartę na punkty do marketu. Ruszył proces ws. "skoku stulecia"

Dziś początek procesu konwojenta-widmo
Dziś początek procesu konwojenta-widmo
TVN24 Łódź
Ujawniamy, jak wpadł "pan doskonały"TVN24 Łódź

On w roli fałszywego konwojenta był perfekcyjny. Przez dwa miesiące udawał kogoś innego, w końcu ukradł 8 mln złotych. Dziś stanęło przed sądem wraz ze wspólnikami, którzy kradzież okrzykniętą "skokiem stulecia" wymyślili, a potem, przez drobne błędy, wpadli. A udało się ich namierzyć m.in. dlatego, że jeden z nich zbierał punkty w popularnym hipermarkecie.

Jako pierwsi opisaliśmy kulisy kradzieży pieniędzy z konwoju. W dniu procesu opisujemy błędy szajki, które doprowadziły do jej namierzenia i zatrzymania. Sześć osób zasiada dziś na ławie oskarżonych przed łódzkim sądem.

Przedstawiał się: Mirosław Duda. Do poznańskiego oddziału firmy ochroniarskiej przeniósł się z Łodzi w maju. Twierdził, że to przez chorobę ojca. I chociaż bardzo mało mówił o sobie i nigdy w pracy nie zdejmował rękawiczek szybko zdobył zaufanie. Na tyle duże, że został kierowcą furgonetki rozwożącej pieniądze.

10 lipca 2015 roku podjechał z dwoma kolegami ze zmiany pod bank w Swarzędzu. Kiedy został w furgonetce sam - odjechał i włączył urządzenie tłumiące sygnał GPS. Niedługo potem zniknął a razem z nim 8 milionów złotych. Kiedy furgonetka została w końcu znaleziona przez policję okazało się, że wnętrze zostało wyczyszczone chlorem.

Ślad pierwszy: hotel

Prokuratorzy na początku nie mieli nic. Człowiek, który przedstawiał się jako "Mirosław Duda" rozpłynął się w powietrzu. Okazało się, że miał fałszywą tożsamość.

- To było jedno z najtrudniejszych postępowań w mojej karierze - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl Łukasz Biela z prokuratury okręgowej w Poznaniu, który prowadził śledztwo.

Tuż po spektakularnej kradzieży policjanci "zderzyli się ze ścianą". Bo mimo, że z ludźmi pracował, ci niewiele albo zgoła nic o nim nie wiedzieli. Śladów nie zostawiał, bo nie dość, że chodził stale w rękawiczkach, to w pracy nigdy nie jadł, nie pił. W uniform przebierał się tylko wtedy, gdy w pobliżu nikogo nie było. Człowiek-widmo.

Do czasu. Policjanci odkryli, że w poznańskim hotelu Gromada w maju zameldował się niejaki Mirosław Duda. Był tam co najmniej dwa dni. Najpewniej miał gościa. Rachunki wskazują, że od 11 do 13 maja ktoś do pokoju zamawiał podwójne porcje jedzenia i wódki. Rachunek - 270 złotych – zapłacono kartą. Jej właścicielem był Adam K.

- Sprawdziliśmy go. Okazało się, że pracuje w firmie ochroniarskiej. Tej samej, w której "Mirosław Duda" – dowiadujemy się od jednego z policjantów, który rozpracowywał sprawę "superskoku".

Ślad drugi: market

Użycie karty płatniczej nie było jedynym błędem Adama K. Śledczy wiedzieli, że tuż po kradzieży, fałszywy konwojent użył telefonu komórkowego. Sieć przekazała informacje o indywidualnym numerze IMEL urządzenia. Policjanci mieli też numery identyfikacyjne telefonów, z którymi "Mirosław Duda" się kontaktował.

Wszyscy używali takiego samego telefonu, które dystrybuuje firma z Wrocławia – ustalili policjanci.

Dystrybutor sprawdził, że telefony tej serii trafiły do marketu w Łodzi. W markecie z kolei udało się ustalić, kiedy zostały one sprzedane. Kupił je ktoś późnym wieczorem, dzień przed skokiem. Zapłacił gotówką. Ale po kilku sekundach popełnił gigantyczny błąd.

- Mężczyzna przy kasie dał kasjerce swoją kartę stałego klienta. Tym klientem był Adam K. Ten sam, który płacił za hotel w Poznaniu – dowiadujemy się.

Śledczy poszli za ciosem. Sprawdzili inne zakupy tego klienta. W lutym kupił jeszcze dwa takie same telefony. Policjanci przejrzeli monitoring. Okazało się że w kolejce, obok Adama K., stał ktoś bardzo podobny do Grzegorza Łuczaka - wiceprezesa firmy ochroniarskiej, która zatrudniła fałszywego konwojenta.

Telefony, które zimą kupił Adam K. zostały aktywowane dopiero w maju. Z jednego z nich ktoś wykonał cztery telefony. Do kogo dzwoniono? Do osób, które oferowały wynajem pokoju w Poznaniu. Ostatnie połączenie trwało prawie 10 minut.

- Telefon odebrała kobieta, która miała do wynajęcia lokal przy ul. Ścinawskiej w Poznaniu. W tym lokalu zamieszkał człowiek, który przedstawił się jako Mirosław Duda - wynika z ustaleń policjantów rozpracowujących szajkę.

Prokurator: "To było jedno z najtrudniejszych moich śledztw"
Prokurator: "To było jedno z najtrudniejszych moich śledztw"Bartosz Żurawicz | TVN 24

Ślad trzeci: "dziwny" prezes

Policjanci ustalili ponadto, że "Mirosław Duda" został zatrudniony w dniu, w którym w pracy nie było prezesa firmy ochroniarskiej.

- Duda podczas rekrutacji powoływał się na rzekome ustalenia z prezesem. Rozmawiał z Grzegorzem Łuczakiem, który wtedy przyjął go do pracy. Zrobił to w drodze wyjątku, bo zazwyczaj się tym nie zajmował - twierdzi nasz informator.

Śledczy przesłuchali prezesa firmy ochroniarskiej. Ten zeznał, że nigdy nie słyszał o Mirosławie Dudzie. Miał też powiedzieć, że jego zastępca "dziwnie się zachowuje" i ma problemy, żeby z nim się skontaktować.

Inni przesłuchani pracownicy zeznali, że Łuczak był bardzo nerwowy po tym, jak sprawa "superskoku" stała się głośna w Polsce. Niektórych miał przekonywać, żeby nikomu nie mówili, że to on zatrudnił fałszywego konwojenta.

W tej samej chwili śledczy dostali jeszcze jedną bardzo niepokojącą informację. Łuczak miał się żegnać ze współpracownikami. Twierdził, że "już się nie zobaczą". Prokuratorzy pomyśleli, że Łuczak jest załamany i chce popełnić samobójstwo. Do jego domu wysłano patrol policji. Funkcjonariusze chwilę z nim rozmawiali.

Wiceprezes firmy ochroniarskiej trafił do szpitala im. Babińskiego w Łodzi, gdzie zbadał go psychiatra. Podczas wizyty na oddziale zadzwonił do swojego szefa i powiedział, że "ktoś mu ukradł telefon i laptopa".

Policjanci zaczęli podejrzewać, że Łuczak nie jest chory. Że tworzy legendę, na podstawie której będzie chciał zacierać ślady.

Niedługo potem Grzegorz Łuczak wyparował. Do dziś poszukiwany jest listem gończym.

Ślad czwarty: pieniądze

5 sierpnia 2015 roku, niecały miesiąc po "superskoku" do jednego z łódzkich banków weszła Agnieszka K., żona Adama K. Razem z nią przyszedł jej ojciec. Wpłacili 250 tys. złotych mówiąc, że to darowizna od ojca.

Szybko ustaliliśmy, że to pieniądze z przestępstwa. Wszystko zaczęło się krystalizować - wynika z mówi nasz informator.

Para (Agnieszka K. i jej ojciec) została zatrzymana. Podobnie jak Adam K.

- Na początku mieliśmy tylko tych trzech zatrzymanych - przyznaje prokurator Biela.

A Adam K. konsekwentnie milczał. Aż do stycznia 2016 roku. Wtedy zaczął opowiadać o "superskoku" w zamian za obietnicę niższego wyroku.

W lutym policjanci weszli do domu na osiedlu domków jednorodzinnych na przedmieściach Łodzi. Mieszkał tam słynny na cały kraj fałszywy konwojent razem z żoną i dziećmi - przekonanymi, że w czasie kilkumiesięcznej nieobecności przebywał za granicą.

Nie przypominał osoby, która była widoczna na publikowanych w mediach nagraniach. Zgolił brodę, schudł.

- I tak go poznałem. Ma pewne cechy charakterystyczne, których nie udało mu się ukryć - mówi tvn24.pl prokurator Łukasz Biela, który go przesłuchiwał.

Plan trzech przyjaciół

Pomysł na "superskok" zrodził się w głowie trzech przyjaciół z Łodzi - Adama K., Grzegorza Łuczaka (wciąż poszukiwany listem gończym) i Marka K.

- Mężczyźni zaplanowali przestępstwo, które miało dwa podstawowe założenia. Kradzież jak największej ilości pieniędzy i tak sprawne przeprowadzenie przedsięwzięcia, żeby nikomu postronnemu nie stała się krzywda – opowiada prokurator Biela.

Adam K. i Grzegorz Łuczak to byli policjanci, obecnie związani z branżą ochroniarską. Plan, by kraść "na własnym podwórku", wydawał się więc oczywisty. Postawili na konwojenta. Projekt zakładał zatrudnienie osoby z fałszywą tożsamością, która zdobędzie zaufanie innych ochroniarzy i w kluczowym momencie ukradnie gotówkę.

- Przedsięwzięcie wymagało zatrudnienia osoby, która będzie w stanie przez dłuższy czas grać przygotowaną rolę. To było niezmiernie trudne, ale jednak oskarżonym udało się znaleźć człowieka, który wypełnił ją niemal perfekcyjnie - przyznaje prokurator.

P(l)an doskonały

Krzysztof W., który wcielił się w rolę Mirosława Dudy, był dobrym znajomym jednego z architektów skoku. Na co dzień pracował jako krawiec, w wolnych chwilach polował. Prokuratorzy ustalili, że to właśnie Adam K. przekonał swoich wspólników, by do "superskoku” włączyć Krzysztofa W. Mężczyzna budził zaufanie innych i świetnie władał bronią (był w końcu zapalonym myśliwym). Nikt nie miał - zdaniem autorów planu – wątpić w jego ochroniarskie doświadczenie.

Mirosław Duda został zatrudniony w łódzkim oddziale firmy ochroniarskiej. Żeby nie budzić podejrzeń innych ochroniarzy, zaczął od ochrony jednego z obiektów w Łodzi. Po pewnym czasie przystąpiono do kolejnej fazy operacji. Wymyślili mu bajeczkę, która będzie pasowała do jego nowej tożsamości i planu. Fałszywy konwojent wystąpił do swoich bezpośrednich przełożonych z prośbą o przeniesienie do Poznania.

Przyjaciołom w życiu i wspólnikom w przestępstwie bardzo zależało, żeby "ich człowiek" trafił do Wielkopolski. Dlaczego? Bo wiedzieli, że szukają tam… konwojentów. Już wtedy Krzysztof W. był "gwiazdą" – perfekcyjnie grał swoją rolę. I zgodnie z zamysłem, po przeprowadzce do Poznania, trafił do trzyosobowego zespołu, który furgonetką rozwoził pieniądze do banków.

Pierwotny plan zakładał kradzież tak szybko, jak to tylko możliwe. Fałszywy konwojent miał uciec z pieniędzmi przy pierwszej nadarzającej się okazji. Potem jednak zmieniono te plany. Przyjaciele uznali, że konwojentowi idzie na tyle dobrze, że można wstrzymać się z kradzieżą do najbardziej dogodnego momentu. Wybrano dzień 10 lipca. Kiedy dwaj konwojenci wyszli do banku, Krzysztof W. spokojnie odjechał. Zanim jego koledzy z pracy zorientowali się, co się dzieje, furgonetka wypchana gotówką jechała już pod Swarzędz, na parking leśny, na którym czekali trzej kompani: Marek K., Adam K. i zatrudniony do przeładowywania pieniędzy Dariusz D.

Trzy dowody

Krzysztof W. na początku twierdził, że doszło do pomyłki. Że nie ma nic wspólnego z fałszywym konwojentem. Śledczy spodziewali się takiego scenariusza. W ręku mieli trzy dowody. Jeden z nich dostarczył im sam Krzysztof W. chwilę po zatrzymaniu. Podpisał jeden z dokumentów. Biegły grafolog stwierdził, że styl pisma ma charakterystyczne cechy zbieżne z dokumentami podpisywanymi przez Mirosława Dudę. Dopatrzył się on cech charakterystycznych, mimo że mężczyzna, który wcielił się w rolę konwojenta, próbował zmieniać naturalny dla niego styl pisania.

Drugim dowodem była opinia biegłego, który stwierdził, że twarz Krzysztofa W. i widocznego na nagraniach konwojenta ma podobne cechy, których nie udało się zamaskować podejrzanemu.

Trzecim dowodem były zeznania Adama K.- Nie ukrywam, że brałem pod uwagę scenariusz oparcia aktu oskarżenia na tych trzech dowodach - mówi prokurator Biela. Nie było to jednak konieczne, bo Krzysztof W. nie wytrzymał. W końcu zaczął zeznawać, kiedy śledczy pokazali mu protokoły przesłuchań innych zatrzymanych. Wszyscy mówili dużo; ich wersje się pokrywały.- Jego wersja zgadza się z naszymi ustaleniami. Mężczyzna stwierdził, że został oszukany przez wspólników, którzy nie dali mu żadnych pieniędzy - wyjaśnia Biela.

Pieniądze, których nie ma

Prokuratorzy zabezpieczyli tylko 330 tys. zł. To pieniądze, które bliscy Adama K. próbowali wpłacić do banku. Co stało się z resztą? Nie wiadomo. Tylko w tym aspekcie zatrzymani nie są zgodni - informacje o tym, jak podzielono się łupem, nie pokrywają się. Zagadką też jest, gdzie jest Grzegorz Łuczak i ile ma ze sobą pieniędzy. W ramach zabezpieczenia śledczy zajęli hipoteki nieruchomości Marka W. i Łuczaka - ich wartość to 2 mln złotych. Gdzie jest reszta skradzionych pieniędzy? Na razie jest to tajemnicą. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.

Autor: Bartosz Żurawicz/i / Źródło: TVN24 Łódź

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

"Na pływalni Polonez OSiR Targówek przy ulicy Łabiszyńskiej 20 na Targówku korzystający z basenu dorośli i dzieci zatruli się chlorem. Poszkodowane są już 23 osoby" - poinformowała Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie. Ewakuowano 60 osób. Są wstępne wyniki badania próbek powietrza i wody.

21 osób z basenu trafiło do szpitali. Strażacy pobrali próbki wody 

21 osób z basenu trafiło do szpitali. Strażacy pobrali próbki wody 

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Niemal jednogłośnie Sejm odwołał dwie członkinie Państwowej Komisji do spraw pedofilii. Domagała się tego przewodnicząca komisji. Zarzuty przedstawiono na wyjątkowym, bo utajnionym posiedzeniu Sejmu. Dotyczą mobbingu i niegospodarności. Posłowie uznali je za poważne.

Dwie członkinie komisji ds. pedofilii odwołane. "Były tam informacje, które były po prostu przerażające"

Dwie członkinie komisji ds. pedofilii odwołane. "Były tam informacje, które były po prostu przerażające"

Źródło:
Fakty TVN

Ross Davidson, były wokalista zespołu Spandau Ballet, został uznany w czwartek przez sąd w Wielkiej Brytanii winnym gwałtu i napaści na tle seksualnym. Były piosenkarz, który był frontmanem zespołu w latach 2017-2019 pod pseudonimem Ross Wild, nie wyraził żadnych emocji, gdy odczytano wyrok - pisze "Guardian".

Tłumaczył, że to była "zabawa w sen". Znany muzyk uznany winnym gwałtu i napaści seksualnej

Tłumaczył, że to była "zabawa w sen". Znany muzyk uznany winnym gwałtu i napaści seksualnej

Źródło:
"The Guardian"

Martwe małże wypełniły chorwacką zatokę Mali Ston. W niektórych hodowlach zginęło prawie 90 procent mięczaków. Pomór zwierząt ma być powiązany z rekordowo wysoką temperaturą wód Adriatyku.

Zginęło 90 procent małży. "Bezprecedensowa katastrofa" w Chorwacji

Zginęło 90 procent małży. "Bezprecedensowa katastrofa" w Chorwacji

Źródło:
PAP

W wiosce olimpijskiej są tysiące sportowców z całego świata. Wszystkich trzeba przenocować, nakarmić i zapewnić im dobre warunki do wypoczynku i treningu. Uwagę zwracają łóżka. Są tekturowe.

Tak wyglądają pokoje w wiosce olimpijskiej. Łóżka z tektury

Tak wyglądają pokoje w wiosce olimpijskiej. Łóżka z tektury

Źródło:
Fakty TVN

Sejm zlecił w piątek NIK przeprowadzenie kontroli w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. - To jest rzecz, która została użyta po raz drugi w ciągu 30 lat działalności parlamentu - komentował w "#BezKitu" Mirosław Suchoń (Polska 2050). Krzysztof Kwiatkowski (KO) ocenił, że prezes NIK Marian Banaś w tej kwestii "ma ułatwione zadanie". Minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek (Lewica) mówił o dostępności akademików i przyszłości Collegium Humanum.

"To jest rzecz, która została użyta po raz drugi w ciągu 30 lat działalności parlamentu"

"To jest rzecz, która została użyta po raz drugi w ciągu 30 lat działalności parlamentu"

Źródło:
TVN24, PAP

Podczas dyskusji w Sejmie dotyczącej projektu uchwały w sprawie zlecenia NIK przeprowadzenia kontroli działalności Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wicemarszałkini wyłączyła posłowi PiS Markowi Suskiemu mikrofon. - Dziwię się, że poseł z takim doświadczeniem i opanowaniem tak bardzo nie panuje nad swoimi emocjami i obraża nas tu wszystkich - powiedziała Dorota Niedziela.

Suski z wyłączonym mikrofonem, bo "nie panował nad emocjami". Posłowie krzyczeli "hańba"

Suski z wyłączonym mikrofonem, bo "nie panował nad emocjami". Posłowie krzyczeli "hańba"

Źródło:
TVN24/PAP

- Jeśli nie przekonamy naszych kolegów z PSL do tego, żeby choćby wstrzymali się od głosowania albo nie wzięli w nim udziału, to wyniki będą się powtarzać - oceniła wiceministra edukacji Joanna Mucha (Polska 2050-Trzecia Droga). Odniosła się do projektu nowelizacji Kodeksu karnego dotyczącego dekryminalizacji aborcji, który ponownie znalazł się w Sejmie. Poseł KO Marcin Bosacki powiedział, że jest "nieco bardziej optymistyczny".

"Mam nadzieję, że znajdzie się w PSL większa grupa, która zagłosuje z nami, a nie z opozycją"

"Mam nadzieję, że znajdzie się w PSL większa grupa, która zagłosuje z nami, a nie z opozycją"

Źródło:
TVN24

Do silnego wstrząsu doszło na włoskich Polach Flegrejskich. Wstrząsy o magnitudzie 4,0 były odczuwalne w sąsiednim Neapolu. Chociaż nie doszło do poważnych uszkodzeń, aktywność sejsmiczna w tych okolicach budzi niepokój mieszkańców.

Wstrząsy w rejonie najgroźniejszego superwulkanu Europy

Wstrząsy w rejonie najgroźniejszego superwulkanu Europy

Źródło:
PAP, ANSA, tvnmeteo.pl

W piątek wieczorem doszło do wypadku, w którym zginął 55-letni pracownik kopalni wapienia w Rogaszynie (Łódzkie). Mężczyzna został przysypany urobkiem wapienia. Po częściowym odkopaniu poszkodowanego lekarz pogotowia stwierdził jego zgon.

Nie żyje mężczyzna przysypany urobkiem mielonego wapienia

Nie żyje mężczyzna przysypany urobkiem mielonego wapienia

Źródło:
PAP

Rekordowa fala ulewnych deszczy nawiedziła północno-wschodnie regiony Japonii, powodując powodzie i osuwiska ziemi. Japońskie władze poinformowały o co najmniej dwóch ofiarach śmiertelnych.

Woda porwała radiowóz. Nie żyje policjant

Woda porwała radiowóz. Nie żyje policjant

Źródło:
PAP, Reuters, The Japan Times, Kyodo News

Do poważnego wypadku doszło pod Pułtuskiem. Z wraków wydobywał się dym. W jednym z aut siedziała kobieta, w drugim kilkuletnia dziewczynka. Obie były ranne i potrzebowały pomocy. Uczynili to policjanci, przejeżdżający obok.

Wraki aut dymiły. "W jednym, w foteliku siedziała ranna, płacząca kilkuletnia dziewczynka"

Wraki aut dymiły. "W jednym, w foteliku siedziała ranna, płacząca kilkuletnia dziewczynka"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

BBC opisuje przypadek indyjskiego robotnika ze stanu Madhya Pradesh. Jego ostatnie znalezisko - niemal 20-karatowy diament o wartości szacowanej w przeliczeniu na niemal 400 tysięcy złotych - pozwoli nie tylko spłacić długi, ale zapewni też lepszy los całej dużej rodzinie mężczyzny. 

Wykopał diament wart prawie 400 tysięcy złotych. "Zobaczyłem coś, co przypominało kawałek szkła"

Wykopał diament wart prawie 400 tysięcy złotych. "Zobaczyłem coś, co przypominało kawałek szkła"

Źródło:
BBC

Sejm uchwalił nowelizację ustawy w sprawie "renty wdowiej". W głosowaniu przyjęto rządowe poprawki.  

"Renta wdowia" z rządowymi poprawkami

"Renta wdowia" z rządowymi poprawkami

Źródło:
PAP

Sejm poparł poprawki Senatu do ustawy o prawie autorskim. Teraz będzie czekała na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Ustawa o prawie autorskim. Jest decyzja posłów

Ustawa o prawie autorskim. Jest decyzja posłów

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Rada Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych z nadzieją przyjęła poprawki Senatu do ustawy o prawie autorskim wzmacniające pozycję wydawców w negocjacjach z big techami - czytamy w oświadczeniu rady na portalu X. W piątek Sejm zadecydował, że projekt ustawy z poprawkami trafi na biurko prezydenta.

"Tylko w ten sposób uratujemy lokalne media i lokalną demokrację"

"Tylko w ten sposób uratujemy lokalne media i lokalną demokrację"

Źródło:
tvn24.pl

Sejm poparł poprawki Senatu do ustawy o prawie autorskim, która jest wdrożeniem przepisów unijnej dyrektywy, regulującej kwestie wynagrodzenia za wykorzystywanie utworów. Zgodnie z przyjętymi poprawkami to prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie mediatorem w sporach między wydawcami a big techami. Wcześniej wydawcy i redakcje apelowały, by wyższa izba zmieniła uchwalone w Sejmie niekorzystne przepisy tak, by łatwiej było negocjować z platformami cyfrowymi.

Nowelizacja prawa autorskiego. O co w niej chodzi

Nowelizacja prawa autorskiego. O co w niej chodzi

Źródło:
tvn24.pl

Brytyjskie media rozpisują się o niewielkiej wyspie Drake'a, która właśnie trafiła na sprzedaż. Znajdująca się niedaleko Plymouth wysepka ma bogatą historię, ale największe emocje budzi fakt, że ma być nawiedzona.

Nawiedzona wyspa trafiła na sprzedaż. "Widziałem już wystarczająco dużo"

Nawiedzona wyspa trafiła na sprzedaż. "Widziałem już wystarczająco dużo"

Źródło:
Sky News, ENEX, The Independent, Plymouth Live

Sejm przyjął w piątek ustawę w sprawie użycia broni przez polskie służby. Dopuszcza między innymi użycie wojska do samodzielnych działań w czasie pokoju na terytorium kraju. Ustawa trafi teraz na biurko prezydenta.

Sejm przyjął ustawę w sprawie użycia broni przez polskie służby

Sejm przyjął ustawę w sprawie użycia broni przez polskie służby

Źródło:
tvn24.pl, TVN24, PAP

Policjanci z Kalisza (woj. wielkopolskie) zatrzymali 61-letniego mężczyznę, który miał namalować na ścieżce wzdłuż rzeki obraźliwe napisy i symbole. Kaliszanin usłyszał zarzut nawoływania do popełnienia zbrodni zabójstwa premiera Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

Miał nawoływać do zabójstwa Donalda Tuska i Adama Bodnara. Został zatrzymany

Miał nawoływać do zabójstwa Donalda Tuska i Adama Bodnara. Został zatrzymany

Źródło:
PAP

"To takie ohydne", "to absolutnie nie pomaga zdławić tej historii" - to reakcje internautów na informację, że amerykańska agencja Associated Press usunęła ze swojej strony tekst na temat J.D. Vance'a. Był to fact-check dementujący pewną plotkę o kandydacie na republikańskiego wiceprezydenta. Skąd się wzięła? Wyjaśniamy.

Agencja AP usunęła tekst na temat J.D. Vance'a. O co chodzi

Agencja AP usunęła tekst na temat J.D. Vance'a. O co chodzi

Źródło:
Konkret24

Przed nami dynamiczny pogodowo weekend. Miejscami termometry pokażą nawet 32 stopnie, ale nad krajem będzie wędrował front przynoszący opady i burze. Kolejne dni przyniosą spokojniejszą, ale miejscami chłodniejszą aurę.

W weekend nadciągnie żar. A co czeka nas później?

W weekend nadciągnie żar. A co czeka nas później?

Źródło:
tvnmeteo.pl

Osoby wypłacające pieniądze na poczcie, nawet stosunkowo niewielkie sumy, rzekomo muszą wypełniać deklaracje do urzędu skarbowego i określić przeznaczenie pieniędzy - piszą internauci w mediach społecznościowych. To nieprawda, nie ma takiego obowiązku.

Deklaracja do skarbówki przy wypłacie na poczcie? "Muszę kategorycznie zaprzeczyć"

Deklaracja do skarbówki przy wypłacie na poczcie? "Muszę kategorycznie zaprzeczyć"

Źródło:
Konkret24
Ujawniamy braki w sprawozdaniu finansowym PiS. Hermeliński: to dowód dla PKW

Ujawniamy braki w sprawozdaniu finansowym PiS. Hermeliński: to dowód dla PKW

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Przy użyciu sztucznej inteligencji z wykorzystaniem kompilacji archiwalnych, pokolorowanych zdjęć powstał film o Warszawie. Ma pokazywać, jak wyglądało miasto przed drugą wojną i w trakcie okupacji. Eksperyment wzbudził ogromne zainteresowanie w sieci. Jednak eksperci alarmują, że produkcja może wprowadzać w błąd. Materiał Ewy Wagner z magazynu "Polska i Świat" w TVN24.

Film o dawnej Warszawie stworzony przez sztuczną inteligencję. Eksperci: to groźne

Film o dawnej Warszawie stworzony przez sztuczną inteligencję. Eksperci: to groźne

Źródło:
TVN24

"W tym tygodniu w Niemczech zakazana została litera C" - wpis z takim komunikatem niesie się w polskiej sieci. I wprowadza w błąd. Bo wcale nie chodzi o literę. Wyjaśniamy.

W Niemczech "zakazano litery C"? O jaki symbol chodzi

W Niemczech "zakazano litery C"? O jaki symbol chodzi

Źródło:
Konkret24