Miał zostać stracony za zabójstwo konkubiny, ale Sąd Najwyższy zamienił mu karę na 25 lat więzienia. Józef Ś. z Kutna wyszedł z więzienia, poznał inną kobietę, a po dwóch latach na wolności - zdaniem śledczych - znowu zabił. Akt oskarżenia trafił właśnie do sądu.
Do koszmaru doszło w październiku ubiegłego roku przy ul. Sienkiewicza w Kutnie. Po roku śledztwa prokuratorzy oskarżyli 67-letniego Józefa Ś. o zabójstwo i skierowali do sądu akt oskarżenia.
- Oskarżony za pomocą deski zadał wiele ciosów, które doprowadziły do śmierci 45-letniej Teresy R., jego konkubiny - informuje tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Od roku podejrzany o zabójstwo przebywa w areszcie śledczym przy ul. Smutnej w Łodzi. Wcześniej siedział w tym samym miejscu 25 lat, od 1986 do 2011 roku. Odsiadywał wyrok za zabójstwo swojej poprzedniej partnerki życiowej.
Od kary śmierci do kolejnego zabójstwa?
Józef Ś. został w 1987 roku skazany przez Sąd Okręgowy w Łodzi na karę śmierci. Do egzekucji nie doszło z powodu amnestii z 1989 roku. Zmieniono mu wyrok na 25 lat więzienia (w polskim kodeksie karnym nie było wtedy dożywocia).
- Mężczyzna odsiedział wyrok w całości. Jest to o tyle znaczące, że gdyby chciał poddawać się resocjalizacji, mógłby liczyć na wcześniejsze opuszczenie zakładu karnego - tłumaczy kpt. Bartłomiej Turbiarz, rzecznik dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Łodzi.
W świetle prawa był w 2011 roku osobą wolną.
- Gdyby skazany został wypuszczony przed końcem wyroku, mógłby być dozorowany przez kuratora poza murami więzienia. W tym konkretnym przypadku stało się jednak inaczej, nie było po prostu ku temu żadnych przesłanek - przyznaje kpt. Bartłomiej Turbiarz.
Kiedy Ś. wychodził z więzienia, nikt jeszcze nie mówił głośno o tym, że zbrodniarze tacy jak Mariusz T. (zabójca czterech chłopców w Piotrkowie) będą wychodzić na wolność. Nie obowiązywała jeszcze wtedy "ustawa o bestiach", pozwalająca na umieszczanie niebezpiecznych przestępców na obserwacji psychiatrycznej czy dozorowaniu ich przez policję. Ten akt prawny wszedł w życie dopiero w tym roku, kilka miesięcy po tym, jak Józef Ś. miał dopuścić się kolejnej zbrodni.
Kutnowski koszmar
Po wyjściu z więzienia Józef Ś. wrócił do rodzinnego Kutna. Tam poznał Teresę R., z którą zamieszkał w domu wielorodzinnym przy ul. Sienkiewicza.
- Sąsiedzi twierdzili, że para często się kłóciła. Podobnie było 16 października ubiegłego roku. Teresa R. była widziana, jak płakała na schodach - relacjonuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Po kilku godzinach sąsiedzi zauważyli, że Józef Ś. rozwiesza pranie na podwórku przed domem. Ich uwagę zwrócił fakt, że na sznurku wisiały ubrania, które chwilę wcześniej na sobie miała Teresa R.
- Oskarżony chciał w ten sposób zatrzeć ślady zabójstwa, do którego doszło w mieszkaniu. Mężczyzna za pomocą deski okładał kobietę po całym ciele - informuje tvn24.pl Kopania.
"Chyba twoja matka nie żyje"
Śledztwo wykazało, że 67-letni oskarżony rozebrał do naga konkubinę, położył do łóżka i zaczął zacierać ślady zabójstwa. Kiedy skończył, poszedł poinformować jej córkę, że stało się coś złego.
Córka powiedziała śledczym, że Józef Ś. powiedział jej: "stało się coś dziwnego, chyba twoja matka nie żyje". Do mieszkania przy Sienkiewicza została wezwana najpierw karetka, a potem policja.
Funkcjonariusze zatrzymali 67-latka. - Oskarżony nie przyznał się do winy. Twierdził, że krytycznego popołudnia był w Łodzi i zastał martwą konkubinę w mieszkaniu. Jego wersji nie potwierdziły jednak ustalenia śledczych - kwituje Kopania.
Tym razem Józefowi Ś. grozi dożywocie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/r / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź