Znaleźli go przypadkowi przechodnie. Leżał w kałuży krwi. Jeszcze żył, ale nie udało się go uratować. Dziś już wiadomo, że to 47-letni łodzianin. Policja zatrzymała jego konkubinę.
- Znajdował się obok ogrodzenia szpitala psychiatrycznego w Łodzi - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Na nodze, tuż pod kolanem mężczyzny była widoczna rana, z której lała się krew.
- Wezwane zostało pogotowie. Niestety, wszelkie działania były bezskuteczne, pokrzywdzony zmarł - mówi Kopania.
Mężczyzna nie miał przy sobie dokumentów, dlatego przez kilka godzin służby sprawdzały tożsamość zmarłego. Brano pod uwagę różne wersje - w tym też tę, że to jeden z pacjentów pobliskiego szpitala. W końcu okazało się, że to łodzianin, który przebywał u mieszkającej niedaleko matki.
Zatrzymana konkubina
Prokurator, biegły z zakresu medycyny sądowej i policjanci przeprowadzili wczoraj oględziny zwłok.
- Ze wstępnego stanowiska biegłego wynika, że do zgonu doszło prawdopodobnie na skutek wstrząsu krwotocznego będącego konsekwencją krwawienia, ze spowodowanej narzędziem ostrym, rany kłuto–ciętej w okolicy dołu podkolanowego lewej nogi - informuje Kopania.
W środę odbędzie się sekcja zwłok 47-latka.
- Wśród osób, które starały się ratować mężczyznę była także kobieta, z której relacji wynikało, że była świadkiem tego jak pomiędzy nim i towarzyszącą mu kobietą doszło do szarpaniny - mówi Kopania.
W pewnym momencie 47-latek miał zacząć się zataczać w stronę przejścia dla pieszych.
- W związku z podejrzeniem udziału w zdarzeniu zatrzymana została rówieśniczka zmarłego. Trwają czynności mające na celu zweryfikowanie tych hipotez - kończy prokurator.
Śledczy proszą o kontakt wszystkie osoby, które mogą pomóc w odtworzeniu okoliczności śmierci mężczyzny.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View