Przedstawił się jako angielski dziennikarz śledczy pracujący "z tureckimi żołnierzami". Przez kilka tygodni rozmawiał przez internet z kobietą z Tomaszowa Mazowieckiego (woj. łódzkie). Stworzył historię, przez którą Polka straciła 30 tys. złotych.
"Nazywam się Bryan Dawid, mam 54-lata i jestem dziennikarzem śledczym. Obecnie robię reportaż na misji z żołnierzami, ale szukam bratniej duszy w Europie, bo chcę się tam osiedlić po przejściu do cywila" - mail o takiej treści trafił do wielu osób w całym kraju. Ale to kobieta z Tomaszowa Mazowieckiego zdecydowała się nawiązać kontakt. I potem bardzo żałowała.
"Dziennikarz" przez kilka tygodni rozmawiał z Polką poprzez internet. Pisali do siebie maile, ale tomaszowianka rozmawiała z nim też głosowo – poprzez jeden z komunikatorów.
Strzelanina, zasadzka i duże pieniądze
W końcu "angielski reporter" opowiedział kobiecie wstrząsającą historię. Twierdził, że towarzyszył tureckim dziennikarzom podczas jednej z akcji. W jej trakcie miał zostać postrzelony w nogę.
Tomaszowianka usłyszała, że żołnierze dokładnie przeszukali miejsce, gdzie doszło do strzelaniny i znaleźli dużą sumę pieniędzy.
"Mnie w przydziale przypadło 850 tys. dolarów" - opowiadał jej "dziennikarz".
- Mężczyzna twierdził, że wyśle tomaszowiance te pieniądze w paczce - opowiada mł. insp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Oszust twierdził, że pieniądze może odebrać tylko tomaszowianka, bo - jak opowiadał - nie miał rodziny.
- Kobiecie nie wydawało się to dziwne. Przecież jej znajomy leży w szpitalu i nie ma czasu na zajmowanie się przesyłkami - mówi Kącka.
Skok na kasę
Niedługo potem Polka dowiedziała się, że odbiór pieniędzy może być dużym problemem. Usłyszała, że paczkę z pieniędzmi zatrzymali brytyjscy celnicy na lotnisku Heathrow. Według historii, w którą uwierzyła kobieta, nadawca nie wykupił certyfikatu, dzięki któremu przesyłka przeszłaby przez odprawę bez zaglądania do niej.
- Rzekomy kurier wytłumaczył, że koszt certyfikatu to kilka tysięcy funtów. Pieniądze trzeba było jak najszybciej przelać na wskazane przez niego konto - tłumaczy policjantka.
Tomaszowianka zgodziła się pokryć "dodatkowe koszty". Żeby zdobyć pieniądze (ponad 30 tys. złotych) musiała zapożyczyć się w kilku bankach. Potem przelała środki w kilku transzach pod wskazany adres.
Zamiast paczki wypełnionej dolarami, Polka dostała jednak informacje, że to nie koniec "dodatkowych kosztów".
Nigeryjski przekręt
Kobieta poszła na policję. To, że padła ofiarą oszustwa stało się dla niej jasne, kiedy straciła kontakt z "brytyjskim reporterem" ze Stambułu.
- Kontakt z rzekomym dziennikarzem próbują podjąć policjanci z Wydziału Przestępczości Gospodarczej i Korupcji Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Mazowieckim - mówi Joanna Kącka.
Policja podkreśla, że kobieta z Tomaszowa padła ofiarą "oszustwa nigerysjkiego". Wyglądają zawsze podobnie.
- Kontakt z potencjalną ofiarą odbywa się poprzez internet. Polega na wciągnięciu przypadkowej ofiary w grę psychologiczną, której fabuła oparta jest na fikcyjnym transferze dużej, nawet rzędu kilkunastu milionów funtów lub dolarów kwoty pieniędzy - mówi mł. insp. Kącka.
Oszuści wykorzystują ludzką chciwość i naiwność. Przestępcy wykorzystują różne metody, żeby wyłudzić pieniądze. Podają się np. za uchodźcę albo dziedzica fortuny utraconej w trakcie przewrotu politycznego. Proszą o pomoc w odzyskaniu fortuny, jaką posiadają, ale której sami nie mogą podjąć z banku z różnych przyczyn. W zamian przestępca oferuje nawet połowę tej kwoty.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu