Raz już próbował i oblał. Na następny egzamin specjalizacyjny z psychiatrii 33-letni lekarz założył już sprzęt do oszukiwania. I wpadł. Prokuratura postawiła mu zarzuty, a Izba Lekarska mówi o "wstydzie" i chce surowej kary. A niedoszły specjalista ciągle umawia kolejnych pacjentów.
- Nie jestem zbulwersowany. Nie jestem zły. Jestem po prostu zawstydzony i cholernie wściekły. Taki facet psuje nam wszystkim opinię - mówi dr Marek Stankiewicz z Okręgowej Izby Lekarskiej w Lublinie.Facet, który napsuł mu krwi, to 33-letni Jan F. Lekarz, który od kilku lat robił specjalizację w psychiatrii. Do tytułu specjalisty brakowało mu już tylko zdanego egzaminu.Pierwszego nie zdał. Przy kolejnym podejściu Jan F. przyjechał do Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi z założeniem, że będzie ściągał.- Kupił w internecie okulary wyposażone w ukryty aparat fotograficzny. W uchu miał schowaną słuchawkę. Na ciele przykleił urządzenia, które pozwalały mu na stały kontakt z kobietą, która pomagała w przestępstwie - opowiada podkom. Marcin Fiedukowicz z łódzkiej policji.Na łączachEgzamin, jak ustalili śledczy, przebiegał tak: Jan F. założył okulary i zrobił zdjęcia arkuszom egzaminacyjnym. Fotografie otrzymała jego 30-letnia znajoma (też lekarka), która była w Lublinie. Tam przygotowywała odpowiedzi.Prokuratura sprawdza, czy wspólniczka sama odpowiadała na pytania, czy też angażowała do tego osoby trzecie. Tak czy inaczej, odpowiedzi po pewnym czasie dotarły do 33-letniego Jana F., który siedział na sali egzaminacyjnej. A konkretnie do jego ucha, w którym ukryta była słuchawka.Oszukujący lekarz skończył pisać, oddał arkusz i wyszedł z sali. Tam czekali na niego policjanci. Skąd wiedzieli, że 33-latek oszukiwał? Ktoś go nakrył w czasie egzaminu? A może ktoś zaalarmował służby z odpowiednim wyprzedzeniem? Odpowiedzi na to pytanie policjanci nie chcą zdradzać.- Mieliśmy swoje źródła. Nie mogę ich zdradzać. Chcę tylko powiedzieć wszystkim naśladowcom, że i tak ich złapiemy - mówi podkom. Fiedukowicz z łódzkiej policji.Dla fajnego wygląduKiedy do niedoszłego psychiatry doszli policjanci, 33-latek schował już niezwykłe okulary w kieszeni.- Poprosiliśmy go, żeby wyjął wszystko, co tam schował. Pokazał kilka przedmiotów, ale okularów nie pokazał. Wyjął je dopiero po wyraźnej prośbie funkcjonariuszy - mówi Marcin Fiedukowicz.Policjanci zapytali, czy ma wadę wzroku. - Nie, ale dobrze w nich wyglądam - miał odpowiedzieć Jan F. Nie planował się do niczego przyznawać. Zmienił zdanie, kiedy kazano mu rozpiąć koszulę.- Mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące usiłowania wyłudzenia poświadczenia nieprawdy. Przyznał się do winy i poinformował, kto pomagał mu w przestępstwie - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.Niedługo potem policjanci z Lublina zapukali do prywatnego gabinetu, w którym pacjentów przyjmował 33-latek. W środku była jego 30-letnia koleżanka po fachu.- Przyznała się do winy, ale odmówiła składania wyjaśnień - informuje Kopania.Pan niewidocznyNiedoszły specjalista w zakresie psychiatrii odpowie też za posiadanie narkotyków. W jego samochodzie zaparkowanym pod Centrum Egzaminów Medycznych znaleziono 1,5 grama marihuany. W jego mieszkaniu były jeszcze cztery gramy.Co jeszcze wiadomo o 33-latku? Że pochodzi z Jasła i od 2011 roku przez cztery lata był lekarzem rezydentem w Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublinie.- Potem nam zniknął. Nie mieliśmy żadnych informacji o tym, żeby ukończył specjalizację - informuje dr Marek Stankiewicz z Okręgowej Izby Lekarskiej w Lublinie.Izba Lekarska wie tylko tyle, że można było się umówić na wizytę u Jana F. Według nich pracował w trzech prywatnych gabinetach lekarskich. Do jednego z nich udało nam się dodzwonić. Chcieliśmy umówić się na wizytę.- Pan doktor może pana przyjąć w przyszłym tygodniu - usłyszeliśmy.- A czy pan doktor jest psychiatrą? Ukończył specjalizację? - dopytywaliśmy.- Nie wiem. On chyba jeszcze robi tę specjalizację - powiedziano nam w rejestracji.Do wyrzucenia? Nie do końcaOkręgowa Izba Lekarska w Lublinie formalnie nie została jeszcze poinformowana o sprawie przez prokuraturę.- Już teraz wszczynamy jednak czynności względem tego człowieka, który okazał się oszustem. Zajmiemy się też jego wspólniczką. Boli nas, że lekarka zgodziła się mu pomagać. To znaczy, że reprezentuje podobny, skandaliczny poziom moralny - ocenia dr Marek Stankiewicz z Okręgowej Izby Lekarskiej w Lublinie.Co grozi lekarzom? Od upomnienia, poprzez naganę, do czasowego zakazu wykonywania obowiązków. Izba Lekarska nie może jednak wyrzucić podejrzanych z zawodu.- Taką decyzję może podjąć tylko sąd. Sędziowie jednak bardzo rzadko decydują się na takie rozwiązanie. Według mojej wiedzy, od 1989 roku było tylko 13 takich przypadków - kończy dr Stankiewicz.Do Jana F. nie udało nam się dodzwonić. Jemu i jego wspólniczce grozi do trzech lat więzienia.
Autor: bż/i/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź