Łódzki sąd aresztował na trzy miesiące opiekunów dwumiesięcznego Igora z Łodzi. Wcześniej prokuratura zarzuciła 21-letniej matce i jej 26-letniemu partnerowi usiłowanie zabójstwa dziecka. On miał się znęcać, ona miała przymykać na to oko. Obojgu grozi dożywocie. - Nie zajmowałam się synem. Konkubent mówił, że "zrobi tak, że w końcu go zabije" - zeznała podejrzana.
Sąd przychylił się do prokuratorskiego wniosku o areszt dla pary, której grozi dożywocie. 21-letnia Magdalena J. i o pięć lat starszy Arkadiusz B. podejrzani są o usiłowanie zabójstwa. Za kratkami spędzą co najmniej trzy najbliższe miesiące.
Po wyprowadzeniu z sekcji aresztowej sądu emocji nie potrafił ukryć Arkadiusz B. Płakał, kiedy policjanci przeprowadzali go korytarzem.
- Nic się synku nie martw, będziesz miał dobrego adwokata - próbowała pocieszać go matka. Jednocześnie w ostrych słowach zwracała się do matki Igorka:
- Jak ci nie wstyd Magda? Na niego zrzucać? Zdechniesz szmato! - krzyczała.
Arkadiusz B. podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się do tego, że uciszał dziecko swojej partnerki, rzucając je o łóżeczko. Według dotychczasowych ustaleń, w czasie Wielkanocy zadał dwumiesięcznemu niemowlęciu cios pięścią w głowę. Wtedy to najpewniej doszło do pęknięcia czaszki dziecka.
Według prokuratorów, zadając ciosy dziecku godził się z faktem, że może doprowadzić do zgonu. Na śmierć dwumiesięcznego syna - poprzez swoje zachowanie - miała godzić się Magdalena J.
- Wiedziała o tym, że jej dziecko jest ofiarą przemocy, ale nie reagowała. Co więcej, starała się ukryć rzeczywiste przyczyny powstania obrażeń u syna - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Dwumiesięczny Igor trafił w minionym tygodniu do szpitala im. M. Konopnickiej w Łodzi. Magdalena J. przyszła z synem na badania okresowe. Lekarz badający chłopca zwrócił uwagę na krwiaka w oczodole chłopca. Matka stwierdziła, że pojawił się on samoczynnie podczas snu dziecka.
Dalsze badania wykazały, że Igor ma pękniętą czaszkę.
"Sposób na uciszanie"
Zarzuty w tej sprawie zostały przedstawione w sobotę.
- Mężczyzna przyznał się do zarzutów. Potwierdził fakt stosowania przemocy. Jak twierdzi, matka dziecka nie zajmowała się niemowlęciem w należyty sposób, dlatego też obowiązki w tym zakresie spoczywały na nim. Z jego relacji wynika, że stosowanie przemocy, uderzanie dziecka w głowę traktował jako sposób na uciszenie go, gdy płakało - powiedział prokurator.
Z kolei 21-letnia matka przyznała, że nie zajmowała się wystarczająco swoim dzieckiem.
- Zeznała, że to na partnera spadł ciężar pielęgnacji dziecka. Kobieta twierdzi, że 26-latek dawał jej do zrozumienia, że uznaje dziecko za niechciane. Miał mówić, że "w końcu zrobi tak, że je zabije" - informuje prokurator Kopania.
Prokuratorzy w tej sprawie zabezpieczyli m.in. poduszkę, na której znajdują się ślady biologiczne. To najprawdopodobniej krew chłopca. Prokurator Kopania informują, że będą przedmiotem wnikliwych badań.
"Dobrze opiekował się dzieckiem"
Matka zatrzymanego 26-latka mówiła przed kamerą TVN24, że syn nie znęcał się nad dzieckiem.
- Doszło do takiej sytuacji, że inne wnuki przewróciły się na łóżeczko, w którym leżał Igorek - tłumaczy.
Dodaje, że Arkadiusz B. nie jest ojcem chłopca.
- On się dobrze opiekował tym dzieckiem. Wstawał w nocy, żeby dać mu mleko, opiekował się - kończy.
Sąsiedzi pary mówią z kolei, że nic nie wskazywało na to, żeby w domu Igora działo się coś złego.
- Kiedyś w nocy słyszałem głośny płacz dziecka, ale tak to już jest z niemowlętami. Nie widziałem, żeby Arek kiedykolwiek uderzył dziecko - mówi jeden z sąsiadów.
Autor: bż/gp/jb//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź, facebook