- Zamiast sprzedawać bilety, rozdawał za darmo wejściówki - twierdzą prokuratorzy i stawiają zarzuty Krzysztofowi Maciaszczykowi, szefowi łódzkiej Atlas Areny. Sprawa brzmi banalnie, ale według śledczych hala straciła przez to blisko 300 tysięcy zł. Podejrzany nie przyznaje się do winy.
W Atlas Arenie działo się wiele - w łódzkiej hali koncertowało Depeche Mode, Black Sabbath czy idol nastolatek - Justin Bieber. W Łodzi niedawno można też było zobaczyć sport na najwyższym poziomie - to m.in. tutaj polscy siatkarze rozgrywali swój zwycięski mundial.
Żeby obejrzeć te imprezy na żywo trzeba było kupić bilet. Według prokuratury, ta prosta zasada nie wszystkich jednak obowiązywała. Śledczy ustalili, że Prezes Miejskiej Areny Kultury i Sportu Krzysztofa Maciaszczyka (sam zainteresowany prosił poprzez swojego adwokata o publikowanie jego pełnych danych) rozdawał wejściówki na biletowane imprezy wybranym przez siebie osobom. Osoby obdarowane najczęściej mogły cieszyć się najlepszymi (i w teorii najdroższymi) miejscami w lożach vipowskich.
W ten sposób szef Atlas Areny miał narazić swoją spółkę na straty przekraczające 288 tys. złotych.
Prezes z zarzutami
We wtorek Krzysztof Maciaszczyk został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA i przewieziony do gorzowskiej prokuratury.
- Podejrzany nadużył udzielonych mu uprawnień i nie wypełnił swych obowiązków wyrządzając szkodę majątkową spółce na kwotę 288 503 złotych - informuje Arkadiusz Roćko, naczelnik V Wydziału Śledczego w gorzowskiej prokuraturze.
Do przestępstw miało dochodzić od lutego 2013 do grudnia 2014 roku.
- Podejrzany nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Złożył wyjaśnienia. Zastosowaliśmy względem niego środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego o wysokości 100 tys. zł. - informuje prokurator Roćko.
Wejściówki zamiast biletów
Redakcja tvn24.pl rozmawiała z byłym pracownikiem Atlas Areny. Chce pozostać anonimowy. Tłumaczy, że prezes miał rozdawać wejściówki m.in. lokalnym samorządowcom.
- Faktycznie, miejsca dla vipów miały być sprzedawane. Niestety, chętnych na droższe miejsca na i tak już drogie imprezy było jak na lekarstwo. Dlatego wejściówki do lóż były rozdawane radnym i innym urzędnikom miejskim - opowiada nasz rozmówca.
Tłumaczy, że w przypadku wielu imprez dochodziłoby do dziwnej sytuacji - hala w "normalnych" sektorach byłaby wypełniona w całości, a loże świeciłyby pustkami.
Pożalą się do sądu na prokuraturę?
W imieniu szefa Atlas Areny wypowiada się jego adwokat, mec. Bartosz Tiutiunik. W rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że wtorkowe działanie funkcjonariuszy CBA było niezrozumiałe i niepotrzebne. Prosi by używać pełnego nazwiska klienta.
- Działania śledczych w Atlas Arenie trwają od marca ubiegłego roku. Mój klient stawiłby się na żądanie śledczych. Wysyłanie agentów CBA to nieporozumienie - mówi mecenas.
Nasz rozmówca nie wyklucza, że w najbliższym czasie złoży zażalenie do sądu na prokuratorską decyzję o zatrzymaniu prezesa Atlas Areny.
- We wtorek zabrano pana Maciaszczyka i przewieziono do prokuratury. Nie zabezpieczano żadnego materiału dowodowego. Czemu to wszystko miało służyć? - dopytuje mec. Tiutiunik.
Adwokat nie chce odpowiadać na nasze pytania dotyczące zakresu śledztwa. - Nie mogę opowiadać na żadne szczegółowe pytania. Mogę jedynie zapewnić, że mój klient nie czuje się winny - kwituje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24