- W urnie były trzy pliki złożonych kart. Łącznie wątpliwości budzi 68 głosów, wszystkie były oddane na jedną osobę - informuje tvn24.pl wiceprzewodniczacy komisji wyborczej nr 2 w Łowiczu (łódzkie). Sprawą zajmuje się już prokuratura. - Na razie nie wiadomo, jak zostaną policzone głosy w tej komisji - mówi nam regionalny komisarz wyborczy.
O tym, że w czasie wyborów mogło dojść do złamania prawa, członkowie Obwodowej Komisji Wyborczej nr 2 w Łowiczu dowiedzieli się dopiero po zakończeniu wyborów.
O sprawie wiemy dzięki informacji od Reportera 24, który przesłał komunikat na Kontakt 24.
- Wysypaliśmy głosy, żeby je posegregować. Wtedy zauważyliśmy, że w jednym pliku znajduje się 25 jednakowych kart do głosowania. Od razu wiedzieliśmy, że musiała wrzucić je jedna osoba - mówi tvn24.pl Łukasz Krysiak, wiceprzewodniczący komisji.
Okazało się, że wszystkie głosy były oddane na jedną osobę - kandydatkę do rady miejskiej.
- Po chwili okazało się, że wśród głosów są jeszcze dwa inne pliki kart wyborczych. Łącznie to 68 głosów - podkreśla Krysiak.
Sprawa dla prokuratora
Na wniosek męża zaufania z ramienia PO została wezwana policja.
- Nie mogę informować o szczegółach prowadzonych działań. Sprawę prowadzą obecnie prokuratorzy. Stosowny raport trafił też do komisarza wyborczego - ucina asp. Urszula Szymczak z łowickiej policji.
Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek, komisarz wyborcza w Skierniewicach informuje, że na razie nie wiadomo, jak potraktowane będą "hurtowe" głosy.
- Komisja musi ocenić, czy głosy zostały oddane na oryginalnych kartach do głosowania. Oprócz tego trzeba będzie sprawdzić, czy głosy zostały oddane prawidłowo - informuje Wesołowska-Zbudniewek.
Protest wyborczy?
Dodaje przy tym, że komisja sprawdzi, w jaki sposób podejrzane głosy wpłynęły na wynik głosowania.
- Wszystkie te informacje muszą się znaleźć w protokole prac komisji wyborczej. Dokument ten może być z kolei podstawą do wniesienia protestu wyborczego przez poszczególne komitety - mówi tvn24.pl Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek.
Zainteresowane strony mają 14 dni na złożenie pisemnego protestu wyborczego. Policja i prokuratura starają się za to wyjaśnić, kto odpowiada za "hurtowe" oddawanie głosów i skąd miał karty do głosowania. Za głosowanie za pomocą uzyskanej nieleganie karty do głosowania polski kodeks przewiduje karę do trzech lat więzienia.
Za sprzedawanie i kupowanie głosów grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24