Miał piętnaście lat, kiedy zaatakował siekierą dwoje policjantów pod Mławą. Trafiona w głowę policjantka cudem przeżyła. Nastolatek w maju został skazany na 15 lat więzienia. Teraz jego sprawa trafi do Łodzi, gdzie przyjrzy się jej sąd apelacyjny. Wnioskował o to prokurator i obrońca sprawcy.
"Hanys", bo tak na 16-letniego dziś Damiana Ch. mówili koledzy jest nieprawomocnie skazany na 15 lat więzienia. Na razie wciąż jest jednak podopiecznym schroniska dla nieletnich w Dominowie pod Lublinem. Pozostanie tam jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy. Bo jego sprawa właśnie trafiła do sądu apelacyjnego w Łodzi.
O to, żeby sąd drugiej instancji przyjrzał się dramatowi, do którego doszło 14 lutego 2015 roku wnosił zarówno obrońca "Hanysa", jak i prokurator.
- Oskarżony pochodzi z patologicznej rodziny, moje wątpliwości budzi decyzja o tym, że odpowiada jak dorosły. W momencie ataku miał ledwie 15 lat. Wniosłem, żeby sąd jeszcze raz przyjrzał tej sprawie – podkreśla mec. Maciej Ciesielski w rozmowie z tvn24.pl.
Dodaje, że ma też wątpliwości co do decyzji biegłych, którzy zgodzili się na "dorosły" proces oskarżonego.
Prokuratura z kolei uznała, że wyrok 15 lat więzienia jest zbyt łagodny. Śledczy domagali się dla nastolatka najwyższej możliwej kary - 25 lat za kratkami (dożywocie nie wchodziło w grę, bo "Hanys" w momencie popełniania przestępstwa był nieletni).
- Nie spotkałem się dotąd z tak zdemoralizowaną osobą - mówił po odczytaniu wyroku Marcin Bagiński, prokurator zajmujący się sprawą. Przypomina o zeznaniach opiekunów "Hanysa" ze schroniska. Przed sądem zeznali oni, że oskarżony mówił znajomym, iż "zaatakowałby jeszcze raz, jeżeli byłaby taka możliwość".
Upiorny plan
Dzień po ataku, do którego doszło w zeszłym roku Damian Ch. opowiadał o swoich planach przed sądem rodzinnym. Tłumaczył, że atak na policjantów miał być tylko pierwszym etapem jego planu. Damian Ch. po zabiciu policjantów chciał zabrać im broń, radiowóz i pojechać do znienawidzonego kuzyna żeby "się zemścić" za to, że kiedyś go pobił.
Tragicznego dnia oskarżony wezwał policję do swojego domu rodzinnego pod Mławą (woj. mazowieckie) pod pretekstem awantury rodzinnej. W domu spał jeszcze tylko jego pijany (i niczego nieświadomy) kolega. Damian Ch. wziął dwie siekiery i czekał na patrol policji za drzwiami wejściowymi.
Zniszczone życie
Na miejsce podjechał dwuosobowy, mieszany patrol. Pierwszy do domu wszedł policjant, krok za nim była st. sierż. Alicja Piekut, 30-letnia wtedy funkcjonariuszka prewencji. Dostała cios siekierą w głowę.
Partner policjantki obezwładnił nastolatka i wezwał pogotowie. Raniona w głowę policjantka cudem przeżyła, ale według komisji lekarskiej nigdy już nie wróci do służby.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź