Przynajmniej do stycznia sześcioro dzieci z Łodzi będzie mogło zostać z ojcem. Do tego czasu sąd rodzinny odroczył decyzję o ich przyszłości. Sędziowie we wtorek po raz drugi mieli zadecydować o losie rodziny, o której we wrześniu mówiła cała Polska. Wcześniej sędziowie chcieli zabrać ojcu dzieci: był alkohol i przemoc pomiędzy rodzicami. Decyzja została wstrzymana po interwencji resortu sprawiedliwości.
Wojciech Kabza, łodzianin samotnie wychowujący sześcioro dzieci będzie mógł na razie z nimi zostać. Sąd rodzinny, który dzisiaj badał kwestię jego opieki nad czterema chłopcami i dwoma dziewczynkami. Już teraz wiadomo, że wszyscy zostaną razem - przynajmniej do 11 stycznia.
Wtedy ma odbyć się kolejna rozprawa, w czasie której zadecyduje o przyszłości rodziny. Do tego czasu strony (ojciec wychowujący dzieci i matka, która opuściła rodzinę) mają przedstawić świadków w tej sprawie. Wojciech Kabza został też zobligowany do zmiany lokalu, w którym mieszka rodzina.
Spór, na który patrzyła cała Polska
Sprawa, nad którą pochylił się sąd rodzinny, była bardzo głośna we wrześniu.
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej obdzwonili wtedy redakcje informacyjne i informowali o "skandalicznej decyzji sądu". Jak podnosili pracownicy społeczni, sąd rodzinny zgodził się na odebranie dzieci samotnemu ojcu. Dlaczego? Zdaniem MOPS, wszystko zaczęło się od tego, że kurator przyznany rodzinie źle oceniał warunki lokalowe.
- Kurator uzasadniała, że nie wszystkie dzieci mają łóżka. Zwracała uwagę na brud. Wygląda to tak, że kochający ojciec ma stracić dzieci, bo jest biedny - informowała Aleksandra Płoszka, z MOPS w Łodzi.
Sprawa stała się bardzo głośna. Mimo dużego zainteresowania mediów, sąd przez pierwsze kilka dni w tej sprawie odmawiał komentarza. Milczeć nie zamierzało za to ministerstwo sprawiedliwości. Szef resortu, Zbigniew Ziobro mówił nawet o "możliwym naruszeniu prawa" przez sąd:
- Na pierwszy rzut oka, bo nie chcę jeszcze tego rozstrzygać, może to stanowić naruszenie prawa, jeżeli chodzi o decyzję sądu - mówił we wrześniu Ziobro.
Wtórował mu jego zastępca Patryk Jaki. W internecie pisał on m.in. o "skandalicznej decyzji sądu".
Argumenty sądu
Sąd rodzinny w Łodzi w końcu zabrał głos i stwierdził, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż przedstawia to MOPS. W swoim oświadczeniu sąd podkreślał, że rodzina pana Wojciecha od grudnia ubiegłego roku ma "Niebieską Kartę". O tym, że w domu przy ul. Jesionowej dzieje się źle, mieli informować m.in. pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
"W dniu 28 czerwca 2016 roku do akt wpłynęło pismo MOPS (...) informujące o tym, że oboje rodzice nadużywają alkoholu. Dzieci pozostają bez opieki do późnych godzin nocnych, najmłodsze bliźniaki nie wychodzą z domu, opiekę sprawuje babka, która nie daje sobie rady z opieką nad sześciorgiem wnuków" - poinformował sąd.
Pracownicy społeczni mieli prosić sąd o objęcie rodziny nadzorem, w związku z nadużywaniem alkoholu przez rodziców dzieci. Co na to przedstawiciele ministerstwa? Patryk Jaki nie zmienił swojego zdania - ciągle mówił o "skandalicznej decyzji".
- Od początku byłem zapoznany z aktami sprawy. Sąd rodzinny ma interesować się rodziną, a nie procedurami. Tak było w tym przypadku. Sędzia nie podjął trudu, żeby dowiedzieć się, że w ciągu kilku miesięcy sytuacja dzieci w tej rodzinie bardzo się zmieniła - mówił w rozmowie z tvn24.pl Jaki.
"Było źle, będzie lepiej"
Pan Wojciech leczy się z alkoholizmu. Rodzinę utrzymuje, pracując jako ochroniarz (z dziećmi zostaje wtedy babcia).
- To fakt, że wcześniej były tam problemy, ale od czerwca nastąpił przełom. Pan Wojciech zrozumiał, że musi się zmienić. I to zrobił - zapewnia Monika Pawlak, rzecznik MOPS.
W czerwcu od Wojciecha Kabzy (i reszty rodziny) odeszła 32-letnia konkubina. To na jej konto spływały pieniądze z programu 500 plus. Pan Wojciech interweniował w tej sprawie. Na razie efekt jest taki, że pieniędzy nie dostaje ani on, ani matka dzieci.
- Matka dzieci mieszka ze swoim partnerem tuż obok swojej dawnej rodziny. Jakiś czas temu widziałam, jak czteroletni Antoś podbiegł pod drzwi jej nowego partnera. Wołał mamę i płakał. Myślałam, że mi serce pęknie - mówi TVN24 jedna z sąsiadek.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź