- Przez cały kurs był spokojny. Kiedy miał zapłacić, zadał cios - opowiada tvn24.pl łódzki taksówkarz, który został zaatakowany przez 27-letniego klienta. Na szczęście rana okazała się niegroźna, a napastnik już jest w rękach policji. W momencie zatrzymania był po dopalaczach.
To był umówiony kurs. Pan Andrzej (imię zmienione) podjechał taksówką pod dworzec kolejowy na łódzkim Widzewie. Ustalona była trasa (do Kudrowic pod Łodzią) i cena usługi - 150 złotych.
- Było jeszcze ciemno, przed piątą rano. Wie pan, ja mam tak, że klienta staram się ocenić. Sprawdzić, czy może być niebezpieczny - tłumaczy taksówkarz.
Tym razem się pomylił. Bo 27-latek wydał mu się jak sam mówi - "sympatyczny i wygadany". Nic nie wskazywało na to, że będzie chciał zadać mu cios w szyję ostrym narzędziem.
- Opowiadał o swojej dziewczynie, o swojej pracy. Przejechaliśmy kilkaset metrów i już byłem pewien, że to normalny facet - opowiada.
Krew i strach
Było już jasno, kiedy dotarli na miejsce. - Zaparkowałem, zacząłem drukować paragon. Wtedy to się stało - mówi.
Pasażer bez słowa zerwał się z miejsca, złapał taksówkarza za rękę.
- Potem poczułem uderzenie w szyję. Zobaczyłem, że ten facet zrywa telefon ze stojaka. Potem wybiegł i zniknął - mówi taksówkarz.
Zaatakowany taksówkarz wyszedł z samochodu. Wtedy zobaczył, że z szyji leci mu krew. Był w szoku.
- Zatrzymałem przejeżdżający samochód, zadzwoniliśmy po karetkę i policję. Nawet się nie bałem, tak mnie adrenalina trzymała - mówi.
"Usiłowanie zabójstwa"
Pan Andrzej podał dokładny rysopis swojego klienta. Już kilkadziesiąt minut później 27-latek był zatrzymany. Policjanci zwrócili uwagę na ratowników medycznych, którzy przyjechali do krwawiącego mężczyzny leżącego na chodniku przy ul. Przybyszewskiego w Łodzi.
- Rysopis mężczyzny odpowiadał sprawcy napadu na taksówkarza - mówi asp.sztab. Radosław Gwis z łódzkiej policji.
Okazało się, że to 27-letni mieszkaniec powiatu pabianickiego notowany wcześniej za podobne przestępstwa. Testy nie wykazały też obecności narkotyków, ale zatrzymany przyznał się do wzięcia dopalaczy. Rany na rękach wskazują, że mógł on chcieć popełnić samobójstwo.
Mężczyzna usłyszał już zarzut rozboju z usiłowaniem zabójstwa, za co może mu grozić nawet dożywocie. Śledczy chcą zawnioskować do sądu o tymczasowy areszt dla 27-latka. Będzie on rozpatrzony w czwartek.
- Podczas przesłuchania podejrzany stwierdził, że nie pamięta ostatnich kilku dni - powiedział Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
"Nie wystraszy mnie"
Pan Andrzej chce - o ile pozwolą mu na to lekarze - wrócić jak najszybciej do pracy.
- Wiem, że to nie jest bezpieczny zawód, ale z czegoś trzeba żyć. Jeden człowiek nie może mnie wystraszyć - mówi.
Nasz rozmówca pracuje jako taksówkarz od czerwca 2015 roku. Ze względów bezpieczeństwa poprosił nas o nie ujawnianie jego prawdziwych danych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi