Udusił ją w nocy, podczas kłótni. Bo - jak ujawnia prokurator - podejrzanemu "nie podobało się postępowanie partnerki". Ciało schował dopiero rano. W nocy obudził się syn ofiary. - Artur W. twierdzi, że nie widział zbrodni ani ciała, ale mamy w tym zakresie poważne wątpliwości - informują śledczy. 29-latek, którego od soboty ścigała cała polska policja, dziś w Łodzi podczas przesłuchania usłyszał zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie.
Przesłuchanie 29-latka rozpoczęło się po godz. 11 i trwało dwie godziny.
- Mężczyzna przyznał się do zarzutu. Złożył obszerne wyjaśnienia, które korespondują z dotychczasowymi ustaleniami śledztwa. Mężczyzna mówił spokojnie, nie okazywał skruchy - powiedział dziennikarzom po przesłuchaniu prokurator Krzysztof Kopania.
Co wynika z zeznań Artura W.? Że 20-letnia Kaja zginęła 15 sierpnia około godz. 2 w nocy. Wcześniej para miała się kłócić przez dłuższy czas. Powodem awantury miały być - jak powiedział prokurator - zastrzeżenia Artura W. co do sposobu postępowania 20-latki. O co dokładnie chodzi, tego śledczy nie chciał zdradzić.
W mieszkaniu był 2,5 letni syn ofiary
W mieszkaniu na łódzkim Teofilowie - oprócz ofiary i sprawcy - był też 2,5-letni syn zabitej.
- Podejrzany powiedział, że chłopiec spał w czasie awantury. W nocy miał się obudzić. Artur W. twierdzi, że nie widział ani momentu zabójstwa, ani ciała matki - relacjonował Krzysztof Kopania.
Zastrzegł jednak, że śledczy mają "poważne wątpliwości" co do tej wersji. Kopania informuje, że z zachowania chłopca (będącego obecnie pod opieką biologicznego ojca) wynika, że "co najmniej widział ciało zmarłej matki".
Podejrzany powiedział bowiem śledczym, że ciało zamordowanej partnerki ukrył dopiero następnego dnia. Nie miał pewności, czy na pewno nie żyje. Skrępował więc ciało sznurem, założył na głowę torbę i owinął kołdrą. Swoją ofiarę umieścił w wersalce, na wierzchu której położył jeszcze jedną wersalkę.
Zobacz całą konferencję prasową prokuratury:
Usłyszał o ciąży, ale "nie uwierzył"
Artur W., jak relacjonuje łódzki prokurator, odniósł się także do informacji przekazywanych wcześniej śledczym przez rodzinę 20-letniej Kai, że była ona w ciąży.
- Mężczyzna zeznał, że partnerka powiedziała mu o ciąży. On jednak - jak wyjaśniał - nie uwierzył w to. Stwierdził, że nie widział żadnych wyników badań, które by to potwierdziły - zaznaczył Kopania.
Niewykluczone, że już nigdy nie uda się potwierdzić, czy 20-latka faktycznie spodziewała się dziecka. Odpowiedzi na to pytanie nie dała sekcja zwłok kobiety.
- Ciało zamordowanej w momencie ujawnienia zwłok było w znacznym stadium rozkładu. Podczas sekcji nie ujawniono co prawda objawów ciąży, ale niewykluczone, że poszkodowana była wtedy "na początku" ciąży - zaznaczył prokurator.
Biegli powołani przez śledczych uprzedzają już na tym etapie, że nawet szczegółowe badania próbek pobranych podczas autopsji mogą okazać się niewystarczające do potwierdzenia, bądź odrzucenia tej wersji.
Dłuższy areszt, niewykluczone przesłuchanie syna Kai
W środę po południu sąd w Łodzi wydłużył do trzech miesięcy areszt dla podejrzanego.
Prokuratorzy jeszcze nie wiedzą, czy będą chcieli przesłuchać 2,5-letniego Brajana.
- Jeżeli się na to zdecydujemy, trzeba będzie wcześniej zasięgnąć opinii psychologa. Musimy pamiętać, że mówimy o bardzo małym dziecku - zaznaczył prokurator. Dodał, że chłopiec przebywa obecnie u swojego biologicznego ojca.
Ciało ukrył w wersalce
Zgłoszenie o zaginięciu kobiety wpłynęło do policji 17 sierpnia. Policja odnalazła jej zwłoki dopiero 26 sierpnia - kiedy pojawili się po raz trzeci w mieszkaniu wynajmowanym przez Artura W. na łódzkim osiedlu Teofilów.
W. ostatni raz był widziany 16 sierpnia, kiedy pojechał do Zduńskiej Woli oddać 2,5-letniego syna zamordowanej pod opiekę jej siostry. Potem zniknął. Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi wyznaczyła we wtorek rano nagrodę w wysokości 5 tys. zł za informacje pomocne w zatrzymaniu 29-latka. Kilkadziesiąt minut później wysokość nagrody podniesiono do 15 tysięcy.
W trakcie śledztwa prokuratura ustaliła, że mężczyzna był karany. W 2011 roku w Wielkiej Brytanii za gwałt, a w 2015 roku - za uszkodzenie ciała w Niemczech.
"Ujęty dzięki skutecznej akcji poszukiwawczej"
Ostatecznie podejrzany został zatrzymany we wtorek po południu w Koszalinie (woj. zachodniopomorskie) przez patrol ruchu drogowego.
- Został ujęty dzięki skutecznej akcji poszukiwawczej - potwierdził tvn24.pl rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka.
Artur W. siedział na przystanku autobusowym, został zauważony przez funkcjonariuszy policji, którzy dysponowali jego danymi osobowymi i wizerunkiem.
- Z danych, które zostały nam przekazane wynika, że mężczyzna był spokojny i nie stawiał oporu - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Rzecznik KGP Mariusz Ciarka mówił z kolei, że według jego informacji W. był zaskoczony tym, iż został rozpoznany przez policjantów.
Nie sprawdzili mieszkania
W sprawie śmierci 20-letniej Kai w prokuraturze w Ostrowie Wielkopolskim toczy się także odrębne postępowanie, które dotyczy niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy z Łodzi prowadzących poszukiwania kobiety po zgłoszeniu jej zaginięcia przez rodzinę. Wcześniej komendant wojewódzki policji w Łodzi zawiesił w obowiązkach na trzy miesiące dwóch policjantów, którzy popełnili błędy w trakcie poszukiwań. Nie sprawdzili mieszkania W., choć poinformowali, że to zrobili. Po kilku dniach inna ekipa policji weszła do mieszkania i znalazła ciało. Postępowaniem dyscyplinarnym objęto także dwóch innych funkcjonariuszy, który mieli sprawdzić mieszkanie, ale w ogóle do niego nie weszli, dzień po zgłoszeniu zaginięcia kobiety przez jej rodzinę. W Łódzkiem zarządzono też kontrole dotyczące prawidłowości postępowania policji we wszystkich prowadzonych sprawach poszukiwawczych. Sprawa śmierci 20-latki została też - na polecenie szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka - objęta nadzorem przez komendanta głównego policji.
Autor: kg,zir,bż/sk/i / Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź