W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z obchodzonych w weekend Dni Aleksandrowa Łódzkiego. Widać na nich strażaków ochotników z pobliskiego Adamowa, którzy polewają grupę ludzi z armatki wodnej. Z ich relacji wynika, że zostali zaatakowani przez chuliganów i musieli się w ten sposób bronić. Rzecznik komendanta wojewódzkiego straży pożarnej w Łodzi uważa, że zachowanie ochotników było nieodpowiednie.
Do zdarzenia doszło w sobotę wieczorem. Na jednym z filmów, który pojawił się w mediach społecznościowych, widać grupkę mężczyzn szarpiących się miedzy sobą. Na kolejnym nagraniu można zobaczyć wóz strażacki i strażaków, którzy leją wodę z armatki w kierunku zgromadzonych nieopodal ludzi.
Nagranie widział oficer prasowy komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi młodszy brygadier Jędrzej Pawlak. Podkreśla, że zachowanie ochotników z OSP Adamów było nieodpowiednie.
- Niezależnie od sytuacji, jaka miała miejsce podczas obchodów dni Aleksandrowa Łódzkiego, strażacy nie powinni używać działka wodnego do obrony przed agresją innych osób. Z informacji, które posiadamy, wynika, że impreza ta posiadała własną ochronę, tak że strażacy mogli spokojnie schować się w samochodzie, zgłosić to do ochrony i przeczekać, aż ochrona i policja opanują sytuację - mówi Pawlak.
- Sprzęt strażacki jest sprzętem ratowniczym, straż pożarna nie jest formacją siłową, nie posiadamy broni i w żaden sposób nigdy nie powinniśmy atakować ludzi - kwituje strażak.
Władze Aleksandrowa: podjęli interwencję indywidualnie
Rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Łódzkim Agata Kowalska mówi, że strażacy zdecydowali się na taką interwencję indywidualnie, bez konsultacji z organizatorem. - Nie znamy okoliczności zdarzenia. Poza tym strażacy to jednostka, która ma chronić ludzi, jeśli uważali, że sytuacja zagrażała eskalacji, to podjęli taką interwencję. Gorzej byłoby, gdyby tej interwencji nie podjęli, a policja nie zdążyłaby przyjechać i doszłoby do tragedii - przekonuje Kowalska.
Na pytanie, gdzie była ochrona, rzeczniczka odpowiedziała, że impreza była w 100 procentach zabezpieczona. Poprosiła, żeby zwrócić się z pytaniem, dlaczego strażacy podjęli takie działania do komendanta OSP w Adamowie.
Prezes OSP Adamów: nie mamy sobie nic do zarzucenia
Prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Adamowie Roman Antczak mówi, że strażacy nie mieli wyjścia, bo zostali zaatakowani przez grupę prawdopodobnie kibiców, która wcześniej biła się między sobą.
- Dlaczego nikt nie nagrał, jak rzucali w nas butelkami i nam grozili, dlaczego nikt nie nagrał, jak kopali ludzi i przewracali dzieci na chodniki? - pyta prezes strażaków z Adamowa. I zapewnia, że strażacy użyli armatki we własnej obronie.
- Nie mamy sobie nic do zarzucenia, nasza interwencja okazała się skuteczna. Po polaniu wodą agresywne osoby rozbiegły się i ta niebezpieczna sytuacja się zakończyła - przekonuje Antczak.
Policja: kiedy dotarliśmy na miejsce, nie było zagrożenia
- Policjanci byli obecni na święcie Aleksandrowa Łódzkiego, bo była to impreza masowa - mówi Robert Borowski z policji w Zgierzu. Dodaje, że do funkcjonariuszy podbiegło dwóch strażaków, którzy zgłosili, że doszło do bójki.
- Kiedy policjanci dojechali na miejsce, nie znaleźli nikogo, kto by się bił. Dwie osoby, które wylegitymowano, nie wnosiły żadnych roszczeń - zakończył policjant.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24