- Był długi weekend, więc go dobrze nie przebadali i zmarł - płacze wdowa po pacjencie, który w maju trafił do łódzkiego szpitala im. Jonschera w Łodzi. Nagłośniona przez nas historia była powodem kontroli NFZ w szpitalu, która wykazała łamanie kontraktu. - Lekarza w weekendy nie było, chociaż tego żądaliśmy - mówi fundusz i nakłada na placówkę karę: 90 tys. złotych.
Żona Mirosława Blejzyjka, który zmarł w maju tego roku od początku nie miała wątpliwości: - Mój mąż nie został przebadany tomografem komputerowym, bo trafił do placówki w długi weekend. Czytaj więcej o dramacie pacjenta w szpitalu im. Jonschera
Pacjent zmarł na stole operacyjnym - lekarze dowiedzieli się, że ma sączącego się tętniaka aorty brzusznej dopiero wtedy, kiedy rozcięli mu brzuch. Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny wszczęła prokuratura a zaalarmowany Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadził w maju kontrolę w szpitalu im. Jonschera. Dotarliśmy do jej wyników, które potwierdzają: w szpitalu dochodziło do nieprawidłowości.
- Lekarz radiolog bezwzględnie musi być obecny podczas badania tomograficznego. Tak jednak nie było w łódzkim szpitalu. W weekendy w ogóle nie było go w pracy - mówi tvn24.pl Anna Leder z Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi.
Jak zatem były wykonywane badania? Za pomocą tzw. teleradiologii. Wyniki badań opisywał lekarz będący... pod telefonem.
Problemy wykryte przez Narodowy Fundusz Zdrowia nie ograniczały się jednak tylko do weekendów - w dni powszednie lekarze radiolodzy pracowali od 8 do 23 (mimo, że powinni przez całą dobę). W nocy wyniki badań tomografem również opisywał lekarz, którego fizycznie nie było w placówce. Taki sposób pracy (tzw. teleradiologia) jest zdaniem funduszu niedopuszczalny.
Dotkliwa kara
NFZ nałożył na szpital karę w wysokości 90 tys. złotych. Oprócz tego placówka dostała 14 dni na naprawienie stwierdzonych nieprawidłowości. Jeżeli tak się nie stanie - kontrakt może zostać zerwany.
Wnioski pokontrolne, do których dotarliśmy zostały już kilka tygodni temu przesłane do wiadomości dyrekcji szpitala im. Jonschera. Prof. Paweł Nogal, dyrektor ds. medyczynych szpitala w rozmowie telefonicznej poinformował nas, że nie będzie komentować sprawy. Szpital robi tak konsekwentnie od kilku miesięcy.
- Odwołaliśmy się od wniosków zawartych w raporcie NFZ. Nie mam nic więcej do dodania - ucina dyrektor Nogal.
Łódzki oddział NFZ odwołania już odrzucił. Placówka może jeszcze odwołać od kary do centrali Narodowego Funduszu Zdrowia.
Według raportu NFZ, personel techniczny niezbędny do obsługi tomografu był w placówce przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Kontrola też nie wykazała żadnych nieprawidłowości w jakości używanego sprzętu. Zatrudniona kadra posiadała też wszystkie wymagane kwalifikacje.
Nagranie przekazane przez rodzinę pacjenta, który nie został przebadany tomografem:
Wierzchołek góry lodowej?
Zdaniem Stefańczyka to problem nagminny. Według jego wiedzy w wielu szpitalach dyrekcja decyduje się na to, że technik przesyła zdjęcia w wysokiej rozdzielczości do lekarza w innej placówce. Potem prosi go o opisanie badania, a wynik otrzymuje pocztą elektroniczną.
- W konsekwencji lekarz nie ma możliwości ingerowania w to, co jest widoczne na badaniu. Bywa więc, że pacjent nie jest odpowiednio zdiagnozowany - kwituje wojewódzki konsultant.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź