Jest uważana obok Katharine Hepburn, za największą aktorkę w historii kina. Ma na koncie dwa Oscary i 11 nominacji. Pamiętamy ją przede wszystkim z filmu "Wszystko o Ewie". Wykreowała nowy wizerunek kobiety - wyzwolonej i dominującej, w świecie rządzonym przez mężczyzn. Taka też była prywatnie. Czterokrotnie zamężna, mówiła: "za każdym razem wybierałam źle". W głośnej biografii Charlotte Chandler Bette Davis opowiedziała o ukochanej matce, nieudanych związkach, a nade wszystko o rolach, z których większość przeszła do historii kina. Książka już w księgarniach.
W rankingu na Największą Legendę Ekranu, ogłoszonym na stulecie kina przez Amerykański Instytut Filmowy, Bette Davis zajęła drugie miejsce, tuż za Katharine Hepburn. Za życia doskonale zdawała sobie sprawę ze skali własnego talentu i siły osobowości. Choć odniosła gigantyczny sukces, odchodziła jednak samotna, niekochana i nieszczęśliwa - skłócona z jedyną córką i schorowana. W sporej mierze z własnej winy, bo jak większość wielkich artystów, nie była osobą łatwą we współżyciu. W biografii pióra Chandler (pisanej krótko przed śmiercią) nie ukrywa zresztą, że nie ma o sobie najlepszego zdania. Na swój paskudny charakter miała zabawne wytłumaczenie: "Rodzinna legenda mówi, że jedna z moich prababek była czarownicą z Salem, a to wiele wyjaśnia".
Trudno dziś uwierzyć, ale jej początki nie były łatwe. Mimo świetnego wykształcenia, urody i talentu, zamierzała już wzorem wielu aktorów, utrzymywać się z kelnerowania po nieudanych przesłuchaniach. Jednym z nielicznych, który od początku widział w niej zadatki na wielką aktorkę był George Cukor (twórca m.in. "My Fair Lady"). "Sławne kobiety prócz talentu mają różne irytujące cechy, każda własną. To jest coś, co je wszystkie wyróżnia" - mawiał. Bette Davis do tej definicji gwiazdy pasowała.
Być najlepszą na przekór wszystkiemu
Od dzieciństwa wiedziała, że będzie kimś wyjątkowym. Zawsze chciała być we wszystkim najlepsza. „Nawet w pieczeniu ciasteczek, choć tego nie znosiłam” – zwierzała się Charlotte Chandler. O tym, że zostanie aktorką zdecydowała w wieku lat 16 lat, po tym jak mama zabrała ją do teatru w Bostonie na "Dziką kaczkę" Ibsena. Po latach, to właśnie za sprawą tej sztuki i na tej scenie, miała odnieść pierwszy sceniczny sukces.
Ale najpierw, zdruzgotana niepowodzeniami, pracowała jako bileterka w teatrze, ucząc się w wolnych chwilach "wszystkich ról, które potencjalnie mogłabym zagrać". Naprawdę nazywała się Ruth Elizabeth Davis, po rozwodzie rodziców zmieniła jednak imię Betty na Bette, wzorem bohaterki powieści Balzaca. Najbardziej chciała dopiec ojcu, który był temu przeciwny, a zostawił ją i siostrę z matką same. Nigdy też, nawet gdy była sławna, nie cenił jej jako aktorki. Na szczęście rekompensowała jej to matka swoją bezgraniczną miłością. Po niej odziedziczyła upór i urodę. To jej ciężkiej pracy na kilku posadach i wierze w niezwykły talent córki, zawdzięcza możliwość nauki w świetnej szkole. To także mama - Ruth Favor sprawiła, że nie zrezygnowała z aktorstwa. Mimo, że zdarzało się, iż w domu za całe pożywienie musiały wystarczać ziemniaki, Ruth nigdy nie pomyślała, by zarzucić inwestowanie w karierę córki.
"Jej wiara we mnie była tak wszechogarniająca, że musiałam się nią zarazić"- wspominała Bette. Sytuacja odmieniła się, gdy zauważona w rólce na Broadwayu 23-letnia Bette, dostała rolę w filmie. Ale pracę na planie pierwszego filmu, źle umalowana, nie budząca niczyjego zainteresowania, "mała, brązowa wrona", wspominała fatalnie. "Zła siostra" zebrała też kiepskie recenzje. Kolejny film był jednak sukcesem Bette. "Ci sami ludzie, dla których wcześniej byłam niewidzialna, teraz jedli mi z ręki" - opowiadała w biografii. Już wkrótce miała im pokazać, na co naprawdę ją stać.
Droga na szczyt
Być może nie zostałaby gwiazdą pierwszej wielkości, gdyby nie rola w dramacie George'a Arlissa "Człowiek, który grał Boga", dzięki któremu, podpisała 5-letni kontrakt z Warner Brothers. W tym samym roku wyszła za mąż za swoją pierwszą miłość - muzyka Hama Nelsona, ale małżeństwo przetrwało zaledwie trzy lata. Gwiazdą została za sprawą takich filmów jak "W niewoli uczuć" czy "Kusicielka". Za ten ostatni zdobyła pierwszego Oscara. W klasyku kina noir "Skamieniały las" wystąpiła z debiutantem... Humphreyem Bogartem.
Od początku różniła się "od platynowych idiotek z wyskubanymi brwiami, dla sławy gotowych przeczołgać się przez każde łóżko", jak mawiała o paru koleżankach. Cierpiała męki gdy Warner zrobił wszystko, by upodobnić ją do ówczesnej seksbomby Jean Harlow. Marzyła o ambitnym kinie, a jej ulubioną aktorką była Katharine Hepburn. Ona sama była dla Warnera utrapieniem, bo odrzucała role w kiepskich filmach, którymi ją zasypywano. Uciekła nawet do Anglii, zrywając kontrakt, co skończyło się grzywną i koniecznością przyjęcia ról w następnych, słabych produkcjach.
W końcu dostała propozycję zagrania piękności z Południa w filmie Williama Wylera "Jezebel". Otrzymała za nią drugiego Oscara, a Wylera (twórcę "Ben Hura" i "Rzymskich wakacji"), nazwała w biografii Chandler, "miłością życia". Para poróżniła się jednak i nigdy nie wróciła nawet do wspólnej pracy. Uczuciu do Wylera poświęca jednak najwięcej miejsca, siebie winiąc za rozpad związku.
Zdradzona matka i symbol Hollywoodu
Podczas gdy jej życie uczuciowe układało się fatalnie, (kolejne trzy małżeństwa nie przetrwały próby czasu, ona zaś zdradzała kolejnych mężów, tęskniąc za Wylerem), jej kariera trwała z przerwami 60 lat. Gdy w końcu lat 30. Selznick szukał aktorki do roli Scarlett w "Przeminęło z wiatrem", to ją Amerykanie widzieli w tej roli. Selznick chciał jednak obsadzić aktorkę nieznaną. Lata 40. były okresem spadku jej popularności i na jej prośbę, Warner rozwiązał z nią kontrakt. Obiecała sobie, że wróci, gdy dostanie naprawdę dobrą rolę. I tak zrobiła. Wróciła kreacją podstarzałej gwiazdy Broadwayu Margo Channing, która pomaga początkującej aktoreczce, w filmie Josepha Mankiewicza "Wszystko o Ewie". Z czasem odkrywa jednak, że dla Ewy jest tylko elementem układanki - ma otworzyć przed nią drzwi do kariery. Obraz do dziś uważany za jedno z największych arcydzieł kina. Otrzymał niepobitą wciąż liczbę 14 nominacji do Oscara, a 6 zamieniło się w statuetki. Nie wiadomo czemu nie dostała jej Bette, bo rola Margo uchodzi za jedną z najważniejszych kobiecych kreacji w kinie. Otrzymała za to Złotą Palmę w Cannes.
Był rok 1950, a po nim przyszły lata zawodowej posuchy. Wróciła znów w wielkiej formie w 1962 roku w filmie "Co się zdarzyło Baby Jane". Reżyser Robert Aldrich dopuścił się tu podstępu i zaangażował dwie nienawidzące się od lat gwiazdy (Davis i Joan Crawford), w rolach... nienawidzących się sióstr. "Nie dam złamanego pensa na te stare wiedźmy" - miał powiedzieć Jack Warner, ale w końcu dał się przekonać. Historia sióstr, z których pierwsza jest gwiazdą w dzieciństwie, druga zaś robi karierę jako dorosła, by po wypadku stać się zależną od młodszej, zrobiła furorę. Śledzenie potyczek aktorek na planie, było zaś równie fascynujące, co sam film. Np. w scenie, gdy Baby Jane kopie siostrę, Bette kopnęła Joan w głowę tak, że ta... wymagała szwów. W odwecie Crawford włożyła do kieszeni obciążniki i kiedy Davis wlokła jej bezwładne ciało, nadwyrężyła sobie plecy. Z zawodowej konfrontacji to Davis wyszła zwycięsko, budując kolejną wielką rolę. Ostatnią wspaniałą kreację stworzyła w dramacie "Sierpniowe wieloryby" w 1987 roku.
Krótko przed śmiercią spotkał ją jeszcze jeden cios. Jej córka Barbara opublikowała książkę “My Mother’s Keeper", w którym ukazywała Bette jako złą, agresywną matkę i alkoholiczkę. Przyjaciele aktorki stanęli w jej obronie, nawet były mąż Gary Merril potępił Barbarę, a syn Michael zerwał kontakty z siostrą. Bette wydziedziczyła córkę i nigdy już nie chciała jej widzieć. "Nigdy nie doszłam do siebie po zdradzie rodzonej córki" - zwierzyła się Chandler. Zmarła dwa lata później w wieku 81 lat. Do dziś jednak stanowi symbol nieśmiertelności Hollywoodu.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia