Kora na swoim sztandarze zawsze miała napisane: "wolność" - mówił dziennikarz muzyczny Wojciech Mann, żegnając w środę na warszawskich Powązkach Korę. Liderka zespołu Maanam zmarła 28 lipca. Miała 67 lat.
- Była diamentem najczystszej wody - podkreślał Mann.
- Kiedy odchodzi artysta, to często jest okazja do przypomnienia jego osiągnięć, nagród, sukcesów. W przypadku Kory wydaje mi się to trochę zbędne, ponieważ wszyscy w którymś momencie swojego życia zetknęliśmy się z jej twórczością, z jej karierą - i nie tylko z jej muzyką, ale i z jej poglądami, wypowiedziami - mówił dziennikarz.
Przypominał "nie to, co Kora osiągnęła, ale jak". - Dane jej było żyć w okresie różnych faz naszego kraju. Na początku był komunizm, potem był komunizm z ludzką twarzą, potem były różne turbulencje, potem była Solidarność, stan wojenny, demokracja, a wreszcie parodia demokracji. I przez wszystkie te okresy Kora szła z podniesioną głową i z jasnymi poglądami - tłumaczył, przypominając o niezależności artystki.
- Zawsze na swoim sztandarze miała napisane: "wolność" - dodał.
W Warszawie na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach odbyło się ostatnie pożegnanie Kory - liderki zespołu Maanam. Wokalistkę, która - jak napisał jej mąż Kamil Sipowicz - "do końca była wierna religii słońca, wiatru i kwiatów", żegnały tłumy wielbicieli.
Autor: adso / Źródło: PAP