- Minęło 20 lat, odkąd po raz pierwszy przymierzyłem się do filmu o Władysławie Strzemińskim, wielkim malarzu, który zmagał się z komunistycznym systemem. Dopiero teraz dojrzałem do tego, by ten film nakręcić - opowiadał na wtorkowej konferencji prasowej Andrzej Wajda. Podkreślił, że "Powidoki" to najtrudniejszy z jego filmów. - Dla mnie to również najtrudniejsza z ról - dodał grający rolę malarza Bogusław Linda.
Początek lat 50. minionego wieku. W sali, wśród tłumu młodych ludzi, siedzi przystojny mężczyzna po pięćdziesiątce (Bogusław Linda). Młodzi wpatrzeni są w niego jak w obraz. Widać, że poszliby za nim w ogień. Pokazują mu swoje prace malarskie. Po chwili jeden z chłopców sięga po "Trybunę Ludu" i czyta na głos zalecenia dotyczące sztuki socrealistycznej. - Kiedyś w to wierzyłem, ale wtedy był rok 1919 - mówi mężczyzna. - Malować trzeba w zgodzie z sobą - dodaje.
Kolejna scena. Do budynku - jak się domyślamy, jest to wyższa uczelnia artystyczna - wpada grupa mężczyzn. Zdzierają ze ścian obrazy, zapewne właśnie "Powidoki", malarskie wizje artsty wywołane patrzeniem w słońce. Zdeptawszy je, wychodzą. Do sali wchodzi Władysław Strzemiński z grupą uczniów. Milkną wpół słowa. - Powinienem się tego spodziewać - mówi ze smutkiem.
Te właśnie fragmenty swojego najnowszego filmu "Powidoki", zmontowane specjalnie dla uczestników konferencji w NINATECE (Narodowym Instytucie Audiowizualnym w Warszawie) zobaczyli dziennikarze.
- Pokazałem państwu tę właśnie scenę, bo ona najcelniej pokazuje, o czym jest ten film. To opowieść o charyzmatycznym, wielkim artyście, wiernym własnej wizji sztuki i o tym, jak system, któremu się przeciwstawia, niszczy go. On zaś jak może się broni - wyjaśnił Andrzej Wajda.
Kino polityczne, artysta niezłomny
- Początkowo miałem pomysł, by zrobić kino psychologiczne - opowieść o trudnych relacjach małżeństwa pary artystów: Władysława Strzemińskiego i jego żony, wybitnej rzeźbiarki Katarzyny Kobro - mówił na konferencji Wajda. - Pomyślałem jednak, że aby to pokazać w sposób przekonujący, musiałbym mieć Dostojewskiego za scenarzystę, albo co najmniej za autora opowiadania. Zrozumiałem, że aby zrobić rzecz prawdziwą, muszę te parę rozdzielić. Zrobiłem więc film polityczny o artyście, który wchodzi w konflikt z władzą i zostaje usunięty z uczelni pod zarzutem "nierespektowania norm doktryny realizmu socjalistycznego". Broni się do samego końca i nie odpuszcza, mimo nędzy i upokorzeń - opowiadał reżyser.
Żona głównego bohatera pojawia się jedynie w tle, a łączącą ich postacią jest niezwykła córka, Nika. W dorosłym życiu Nika Strzemińska zostanie cenionym lekarzem psychiatrą i propagatorką twórczości swoich sławnych rodziców.
W roli Niki na ekranie debiutuje 13-letnia córka Zbigniewa Zamachowskiego i Aleksandry Justy - Bronisława Zamachowska. Młoda aktorka przyznała, że nie wierzyła, iż dostanie tę rolę po castingu i ogromnie przeżyła udział w filmie. - Jest mi szalenie smutno, że już skończyły się zdjęcia - mówiła młodziutka debiutantka.
Intuicja i brak obu kończyn
To już czwarty wspólny film Andrzeja Wajdy i Bogusława Lindy, po "Człowieku z żelaza", "Dantonie" i "Panu Tadeuszu". Aktor nie ukrywa, że kolejne spotkanie z Wajdą to kolejna lekcja, kompletnie różna od trzech wcześniejszych.
- Ten projekt nie ma typowego scenariusza, to raczej rodzaj impresji o człowieku niezłomnym, który żyje w przerażających czasach. To taka rola, która każe zapomnieć o całym aktorskim doświadczeniu i nakazuje odwołać się do intuicji, jak na samym początku, w młodości - mówił aktor. Dodał, że to też opowieść o człowieku przeraźliwie samotnym.
Na pytanie dziennikarzy, czy prawdą jest, że już 20 lat temu to Linda był jedynym kandydatem do tej roli, Wajda potwierdził. - To był bardzo prosty wybór. Jeśli potrzeba aktora, któremu wypada w trakcie filmowej opowieści wyrwać rękę i nogę, a on i tak dalej stoi prosto i w dodatku budzi uwielbienie, to czy można obsadzić kogoś innego niż Bogusława Lindę? - pytał twórca.
Do kin film trafi w 2016 roku. Reżyser zaplanował jego premierę na swoje 90. urodziny. Przypadają one 6 marca.
Autor: Justyna Kobus//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP