To się zdarza nawet na najważniejszym festiwalu filmowym na świecie. Rozczarowały produkcje większości najbardziej oczekiwanych mistrzów: "Julieta" Almodovara, "La Fille Inconnue" braci Dardenne, a nawet weteran imprezy Ken Loach. Werdykt jury poznamy w niedzielę wieczorem.
Od lat mówi się o tym, że słabością canneńskiej imprezy jest fakt, iż organizatorzy niezmiennie kwalifikują do głównego konkursu niemal wyłącznie filmy twórców już nagradzanych w Cannes. Nie zdarzyło się, by nowy obraz Loacha, Mallicka, czy braci Dardenne nie trafił na Lazurowe Wybrzeże, ich jakość pozostaje sprawą drugorzędną.
Podobnie było i w tym roku, stąd (mimo że poziom festiwalu ocenia się jako wysoki), tyle rozczarowań.
Ale przecież miarą wielkości największych festiwali są przede wszystkim odkrycia. Na szczęście ich nie zabrakło. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że tegoroczny festiwal w finale będzie należał właśnie do nich. Bo wśród pretendentów do głównych nagród od kilku dni krytycy zgodnie wymieniają - obok giganta kina niezależnego Jima Jarmuscha i jego "Patersona" - dwoje mniej znanych artystów: Brazylijczyka Klebera Mendonca Filho z filmem "Aquarius" i wschodzącej gwiazdy kina niemieckiego Maren Ade z komediodramatem "Toni Erdmann".
Jurorzy w Cannes nader często okazują się jednak nieprzewidywalni i zdarza się, że ich wybory kompletnie rozmijają się z typami krytyków. A pracom jury w tym roku przewodzi mistrz kina sensacyjnego - George Miller (twórca "Mad Maxów") - artysta wybitny, ale niekoniecznie optujący za wyrafinowanym, refleksyjnym kinem.
Perła z krainy karnawału
Dobiegający pięćdziesiątki twórca filmu "Aquarius" - Kleber Mendonca Filho - w Polsce znany jest widzom festiwalu Nowe Horyzonty, który odwiedził cztery lata temu z przejmującym filmem "Sąsiedzkie dźwięki". Już wtedy mówiono, że warto zapamiętać to nazwisko, a film otrzymał nagrodę FIPRESCI.
Ci, którzy zobaczyli w Cannes jego najnowszy film zapewniają jednak, że było to jedynie preludium do porywającego "Aquariusa". W wielkim stylu powraca tu Sonia Braga - egzotyczna piękność, pamiętna odtwórczyni głównej roli w "Pocałunku kobiety-pająka" Hectora Babenco, znana także z "Wojny fasolowej" Roberta Redforda (i z tego, że gwiazdor porzucił dla niej żonę, o czym pisano obszerniej, niż o filmie). 65- letnia dziś Braga uważana jest za kandydatkę numer jeden do nagrody za główną rolę kobiecą.
Trzykrotnie nominowana do Złotego Globu aktorka, wciąż pełna życia i mimo dojrzałego wieku emanująca erotyzmem, wciela się w rolę dumnej, odważnej kobiety. Przeciwstawia się deweloperowi, pragnącemu wyburzyć segment Aquarius i przerobić go na luksusowy apartamentowiec. Ekspansywny przedsiębiorca, spadkobierca budowlanego imperium, zyskuje zgodę pozostałych mieszkańców. Jedynie samotna wdowa nie chce opuścić z miejsca, w którym kurowała się po walce z rakiem piersi, wychowała troje dzieci i przeżyła większość życia. To miejsce, które utożsamia ze wszystkim, co najważniejsze w jej życiu - oaza wspomnień.
Poruszająca opowieść o tym, że warto bronić fundamentów tożsamości uplasowała się w czołówce typów krytyków. Ekipa filmu pojawiła się na czerwonym dywanie z transparentami, potępiającymi nową administrację Brazylii jako beneficjentów "przewrotu politycznego". W czwartek Senat Brazylii zakwestionował władzę prezydent Dilmy Rousseff za domniemaną aferę korupcyjną.
Komedia i Złota Palma?
Festiwal Cannes faworyzuje kino poważne, rzadko do konkursu trafiają komedie, nie mówiąc już o honorowaniu ich Złotą Palmą. Dlatego urzeczeni filmem "Toni Erdmann" - w reżyserii wschodzącej gwiazdy kina niemieckiego Maren Ade - festiwalowi goście z ostrożnością typują obraz na zdobywcę Złotej Palmy, mimo entuzjastycznych recenzji pełnych takich określeń jak: "prawdziwy klejnot", "objawienie" czy nawet "arcydzieło gatunku".
Siłą filmu jest to, że opowiada o kwestiach ważnych i poważnych w zabawny sposób, a duet aktorski córka - ojciec (Sandra Hüller - Peter Simonischek) daje popis aktorstwa na najwyższym poziomie. Film już kupiła do dystrybucji firma Sony, znana głównie z tego, że zgarnia pod swoje skrzydła niemal wszystkich przyszłych laureatów Oscarów w kategorii: film zagraniczny (polska "Ida" była wyjątkiem).
Punkt wyjścia nie jest może szczególnie oryginalny: oto stary ojciec próbuje odzyskać po latach kontakt z córką, o której życiu nie wie nic. Ona tego nie chce, on - nieporadny - nie wie, jak trafić do dorosłego dziecka. Zaczyna grę, która wciąga widza z siłą nie mniejsza, niż dobry thriller. Błazeńskie zachowanie ojca - przebranego w perukę, ze sztuczną szczęką - rozbraja nadętą atmosferę spotkań towarzyskich i biznesowych córki. Jest impulsem, dzięki któremu Inez wyjdzie z korporacyjnej zimnej skorupy, w końcu nawet podejmie grę ojca. Znakomita Sandra Hüller to główna rywalka Sonii Bragi w wyścigu o aktorską nagrodę.
O świetnym filmie Jima Jarmuscha "Paterson" - również za sprawą entuzjastycznych recenzji zaliczanym do grona faworytów - pisaliśmy przed kilkoma dniami. Wielu fanów ma też "Bacalaureat", najnowszy obraz Cristiana Mungiu - zdobywcy Złotej Palmy w Cannes w 2007 r. za wstrząsające "4 miesiące, 3 tygodnie i dwa dni". Najnowszy obraz Rumuna określony mianem "przenikliwego studium kompromisu moralnego" również ma świetną prasę, choć rodacy reżysera narzekają, że pokazuje ich kraj w nie najlepszym świetle. Mungiu odpowiada, że jedynie w prawdziwym.
Po hitach - "kity"
Jakim cudem do głównego konkursu trafił wybuczany i wygwizdany przez widzów film w reżyserii znakomitego aktora Seana Penna "The Last Face" pozostanie tajemnica organizatorów. To właśnie efekt wspomnianej "polityki sławnych nazwisk", za którymi nie zawsze, jak wiadomo, stoją dzieła udane. Penn, który jako reżyser ma na koncie parę niezłych filmów (choćby "Obietnica", czy "Wszystko za życie") tym razem jednak "odleciał".
Wedle relacji krytyków w osadzonej w Afryce historii, połączył sceny rodem z przesłodzonego romansu z obrazami okrucieństwa i przemocy. W efekcie powstał film, którego mimo gwiazdorskiej obsady - Charlize Theron (już, jak się okazuje, była partnerka reżysera) i Javier Bardem - oglądać nie sposób. Wybitni aktorzy - donoszą recenzenci - nie są w stanie wykrzesać nic z kiczowatych scen i fatalnych dialogów. Szkoda. To, co udało się Pennowi, to jak złośliwie mówią goście festiwalu, to... dwoje dzieci, z którymi przyjechał do Cannes, i które nie opuszczały go ani na moment. Córka Dylan Frances Penn, podobna do pięknej matki - Robin Wright, to dziś już wzięta modelka. Syn próbuje sił w aktorstwie, m.in. u ojca.
Podobnie rzecz ma się z filmem "Personal Shopper" Francuza Oliviera Assayasa, twórcy m.in. "Sills Maria", za rolę w którym Kristen Stewart odebrała pierwszego Cezara dla amerykańskiej aktorki. Tym razem także ona miała być gwiazdą filmu, ale jedynie miota się bezradnie na planie. Nieudana opowieść o przekraczaniu granic i próbie bycia wyjątkowym została podczas projekcji wygwizdana.
Stewart, która pojawiła się tu także w otwierającym festiwal filmie Woody'ego Allena "Cafe Society" i wypadła świetnie, ratowała sytuację w wywiadach, ze śmiechem opowiadając, że "naprawdę nie wszyscy gwizdali!".
Autor: Justyna Kobus//rzw / Źródło: "The Hollywood Reporter", "Variety", "The Guardian", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA