Pod koniec listopada twórcy filmu o katastrofie prezydenckiego samolotu z 2010 r. złożyli wniosek o państwową dotację w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Właśnie zapadła decyzja: film nie otrzymał dofinansowania z powodów artystycznych. "Scenariusz ma wiele warsztatowych wad. Przez cały czas jest to fabularyzowana publicystyka, która tonie w dialogach i monologach" - czytamy m.in. w uzasadnieniu odmowy finansownia projektu.
Początkowo reżyser i producenci nie zakładali udziału państwa w sfinansowaniu nakręcenia filmu. Powołana specjalnie do jego realizacji Fundacja Smoleńsk 2010 zebrała na ten cel około 500 tys. zł. Resztę środków mieli dołożyć koproducenci. Nie udało się jednak ich pozyskać.
W listopadzie 2013 roku twórcy filmu "Smoleńsk" złożyli więc wniosek o dotację państwową w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Chodziło o kwotę 5,5 mln zł, czyli aż 50 proc. deklarowanego budżetu (to maksymalna suma, jaką Instytut może przyznać filmowi). "To będzie test, jak traktowany jest temat katastrofy w Smoleńsku" - mówił w ub.r. Antoni Krauze. Poprzedni, najbardziej znany film tego reżysera, "Czarny czwartek", był współfinansowany przez PISF i zebrał świetne recenzje.
Werdykt niemal jednogłośny
Od czego zatem zależy, czy film dostanie dotację? Najpierw wniosek musi przejść kwalifikację formalną. Później zajmie się nim dwuetapowa komisja ekspercka PISF.
Autorami scenariusza filmu są: Tomasz Łysiak, Antoni Krauze, Maciej Pawlicki i Marcin Wolski. Komisja już na pierwszym etapie oceniła go niejednoznacznie, stosunkiem głosów 2:1. Rekomendowała jednak, aby "ze względu na wagę tematu i dorobek artystyczny p. Antoniego Krauzego, wniosek został oceniony przez szersze grono ekspertów w drugim etapie".
W drugim, decydującym etapie, projekt przepadł jednak stosunkiem głosów 5:1. W wyjątkowo obszernym uzasadnieniu tej decyzji czytamy m.in., że "mimo obiecującego początku, scenariusz ma wiele warsztatowych wad. Przedstawia świat czarno-biały, a sama historia rozwija się w sposób bardzo przewidywalny". Zupełnie niezrozumiała dla ekspertów jest m.in. przedostatnia scena, w której w Lesie Katyńskim spotykają się duchy pomordowanych oficerów Wojska Polskiego oraz śp. Prezydenta i ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Oficerowie salutują, a prezydent podaje im rękę.
Zdaniem ekspertów, scena jest "stylistycznie obcym ciałem" i "mogłaby zostać uznana za nadużycie".
Na koniec uzasadnienia komisja podkreśla: "Szkoda, że nie mamy do czynienia z filmem o katastrofie smoleńskiej, tylko z apologią jednej postawy wobec katastrofy. Ta jednowymiarowość opowiadania ma wiele przejawów - w scenariuszu racji nie ma tylko jedna strona. Dobre postacie są nieskazitelne i można je skojarzyć z żyjącymi osobami - rodzinami ofiar katastrofy, a zło pozostaje anonimowe".
Ponad 16 mln zł na nowe projekty
W pierwszej sesji br. na nowe projekty filmowe eksperci mieli do dyspozycji 16,5 mln zł. Dofinansowano sześć nowych filmów, w tym zapowiadany od dawna film Wojciecha Smarzowskiego o rzezi wołyńskiej "Nienawiść", "Anatomię zbrodni" Jacka Bromskiego i kolejny po "Prostej historii miłości", drugi już film Aleksandra Jakubika, "Prosta historia o morderstwie".
Autor: Justyna Kobus/kwoj / Źródło: PISF/tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia