To ani film polityczny, ani autobiografia – amatorów szufladkowania spotka z pewnością zawód po obejrzeniu najnowszego filmu Romana Polańskiego. Oczekiwano raczej jego głosu w sprawie oskarżenia zza Oceanu, a otrzymano – uniwersalną groteskę o człowieku, który gubi się i wpada w pułapkę. "Autor Widmo" w piątek wchodzi do polskich kin.
Niemal pusta wyspa, nagie wydmy, wiatr i deszcz. Akcja filmu, prawie w całości, rozgrywa się w amerykańskim kurorcie, poza sezonem, na wyspie u wschodnich wybrzeży USA. W takich warunkach, w ponurym, ciemnym, nowoczesnym domu schronił się – wraz z żoną, biurem prasowym i obstawą – były premier Wielkiej Brytanii, Adam Lang (Pierce Brosnan). W swoim kraju jest rozliczany za nadmierną uległość wobec USA, potem okazuje się, że ściga go także Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, oskarżając o zbrodnie wojenne.
Jego dobre imię może uratować umiejętnie napisana autobiografia, w której będzie mógł obronić swoje polityczne decyzje. Jednak wynajęty do tego zadania profesjonalista ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego miejsce zajmuje kolejny "ghost writer" – główny bohater filmu (Ewan McGregor). To niespełniony pisarz, który "użycza" politykowi swojego talentu, w zamian za spore honorarium i publikację, choć nie pod swoim nazwiskiem.
Człowiek bez tożsamości
Zresztą nazwiska ani imienia "ghost writera" w filmie nie poznajemy. Podobnie jak jego przeszłości czy cech charakteru. Jest wyzuty z tożsamości, to człowiek-nikt, widmo, "everyman, który jednocześnie ma w sobie pewien glamour" – jak określił tę postać współautor scenariusza, a zarazem autor książki, na podstawie której powstał film, Robert Harris. Kolorytu tej postaci dodaje grający ją Ewan McGregor, który dzięki swojej naturalności i poczuciu humoru zjednuje sobie widza. Poza tym – jest szczery, wręcz naiwny, brak mu przebiegłości, co sprawia, że stajemy po jego stronie.
Chcąc poprawić sztucznie wykreowany i nudny wizerunek polityka na kartach jego autobiografii, "ghost writer" dostrzega niezgodność podanych faktów z życia byłego premiera. Chcąc to wyjaśnić, brnie coraz dalej, aż trafia na ślad, który zaprowadzi go do odkrycia mrocznej tajemnicy. Jednocześnie jego życie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czy zdoła z niego wybrnąć i czy uda mu się wydobyć prawdę na jaw – o tym trzeba przekonać się samemu.
To nie jest film polityczny
Po projekcji filmu Polańskiego na tegorocznym Berlinale, krytycy filmowi zarzucali reżyserowi niezgodność historyczną i naiwną konstrukcję fabuły. Zarzuty te wiążą się jednak z bardzo spłyconym odbiorem treści filmu – odczytaniem zaledwie jego pierwszej, zewnętrznej warstwy. Większość dopatruje się w obrazie thrilleru politycznego, a w postaci Langa – byłego premiera Wielkiej Brytanii, Tony'ego Blaira. Stąd zarzuty o brak poprawności faktograficznej i nie dość uzasadniony wątek szpiegowski.
Rzeczywiście fabuła wydaje się ledwie naszkicowana, bo – jak się okazuje – jest jedynie witryną opowieści Polańskiego. Porównanie Langa do Blaira kusi, bo Robert Harris w rzeczywistości przyjaźni się z brytyjskim premierem i zdołał poznać jego środowisko od podszewki, co – nie ukrywa – było niezwykle pomocne przy konstruowaniu postaci Langa. Ale jako współscenarzysta filmu stanowczo odżegnuje się od chęci portretowania Blaira. Wyjaśnia, że chodziło raczej o wykreowanie postaci uniwersalnego polityka. – Lang jest kwintesencją polityka, jest skomponowany z cech wszystkich polityków, których poznałem, i o których czytałem. Ma urok, który pozwala zrozumieć, dlaczego na niego głosowano – wyjaśnia Harris. – Chcieliśmy w tej postaci zawrzeć odpowiedź na pytanie, dlaczego polityczne kariery tak często zamieniają się w tragedie – dodaje.
Od początku Polański miał tylko jednego kandydata, który mógłby się wcielić w postać Langa – Pierce’a Brosnana, znanego dotychczas głównie jako odtwórcę roli Jamesa Bonda. – Pierce ma ogromny czar i pewność siebie – komentuje ten wybór Harris. Wydaje się też, że sam aktor trafnie odczytał swoją rolę – "człowieka w potrzasku własnej przeszłości i własnego ego, manipulowanego przez kobietę, której właściwie nie zna". – Wahałem się między sympatią do Langa, a myślą, że to kompletny głupiec, a także wiarą, że naprawdę chciał jak najlepiej dla swojego kraju – wspomina Pierce Brosnan. W jego odczuciu ten film ma "coś z klimatu szekspirowskiej tragedii", a jego bohaterowie to postaci "tajemnicze i złożone". – Są jak gniazdo żmij w surowym i lodowatym domu – ocenił Brosnan.
Człowiek i jego widmo
Podczas pierwszego spotkania z byłym premierem, na jego pytanie – "Who are you?" ("Kim jesteś?"), przyszły twórca jego autobiografii odpowiada znamiennie: "I’m your ghost" (Jestem twoim duchem). Przypadek? Dowcip? Raczej umiejętna wskazówka reżysera, która odsłania na moment głębszą warstwę filmu. Przy zachowaniu pozorów normalności – widz obserwuje starcie człowieka z jego widmem, które dąży – niejako w jego imieniu – do ujawnienia brudnej prawdy. To oczywiście jedna z wielu możliwych interpretacji tego filmu.
Postaci polityka i jego "ghost writera" – wbrew pozorom – wiele łączy. Lang w młodości chciał być aktorem, "ghost writer" – pisarzem. Obaj są niespełnieni w swoich zamiarach, obaj odgrywają nie swoje role. Są jak marionetki, bezwolne w cudzych rękach, osaczeni i uwikłani w sytuację, która ich przerasta. Obu też spotka podobny los.
Labirynt i pułapka
Ci, którzy znają twórczość Polańskiego, a zwłaszcza jej początki – szybko rozpoznają tę sytuację. Problem jednostki, która pod pozorem codzienności zaplątuje się i gubi w labiryncie, by następnie wpaść w pułapkę – to niemalże leitmotiv filmów Polańskiego. Wystarczy przypomnieć sobie "Matnię", "Wstręt" czy "Dziecko Rosemary". Szukając innych analogii – również sceneria, w jakiej rozgrywa się akcja "Autora Widma", przypomina tę z "Matni" (w filmie z 1966 r. jest to odludna, "okresowa" wyspa, którą od lądu odcinają przypływy).
Wspólny z wcześniejszymi filmami Polańskiego jest także nastrój i sposób budowania napięcia w "Autorze Widmie". Wszechobecna atmosfera niepokoju, nieustanne poczucie zagrożenia i życie w izolacji – pokazują absurdalne wyobcowanie współczesnego polityka i jego odcięcie się od reszty społeczeństwa. Takie warunki i sposób życia powodują wypaczenie jego stosunków z innymi ludźmi. Lang egzystuje w nierealnym świecie, uzależniony od ochroniarzy, żony i asystentki, które stają się jego jedynym łącznikiem z prawdziwym światem.
Absurd, groteska, klaustrofobia i fatalizm – przenikają kolejne sceny prowadząc widza do niespodziewanego zakończenia. W trakcie filmu pojawiają się też różne charakterystyczne postaci, np. starzec mieszkający na wyspie, który udziela głównemu bohaterowi ważnych informacji czy też recepcjonistka w hotelu ubrana jak przed wiekiem. Notabene do roli starca Polański zaangażował hollywoodzkiego weterana, niemal stuletniego aktora Eli Wallacha ("Siedmiu wspaniałych", "Skłóceni z życiem"), który przybył do Europy, by wystąpić tylko w jednej scenie.
Niebagatelną rolę w wykreowaniu niepokojącego nastroju pełni też pogoda – wietrzna, chłodna i ponura. Proste, ale wysmakowane kadry oraz starannie przemyślane ujęcia to zasługa polskiego operatora, autora zdjęć do tego filmu, Pawła Edelmana.
Walka o prawdę
Od momentu odnalezienia przez "ghost writera" nieścisłości w życiorysie Adama Langa uparcie zmierza on do odkrycia tajemnicy. W wyniku jego poszukiwań prawda stopniowo wychodzi na jaw. Wiadomo, że jest ona ukryta na początku manuskryptu autobiografii, wie o tym także sam Lang, sugerując, by nowy "ghost writer" nie zmieniał wstępu, autorstwa jego poprzednika. Autor-widmo szuka rozwiązania zagadki, choć nie może ogarnąć całej sytuacji, w jakiej się znalazł – jak Józef K., który nie rozumiał sensu swojego procesu.
Fabuła filmu wydaje się być pretekstem do przypomnienia odwiecznej idei – jak łatwo jest rzucić w kogoś kamieniem, oskarżyć go i publicznie napiętnować jego domniemaną winę.
W filmie wyczuwalny jest gorzko-ironiczny ton Polańskiego, który wielu odbiorców potraktowało jako komentarz w sprawie ostatnich oskarżeń o gwałt sprzed ponad 30 lat. Jeśli w filmie widoczne są jakieś analogie do tej sytuacji – to w dużej mierze wykreowane przez samo życie i przez naszą wyobraźnię. Filmy Polańskiego cechuje uniwersalność, dlatego krytykom zdarzało się już wcześniej szukać zbieżności między życiem reżysera a jego twórczością.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały dystrybutora