Przeprowadzona w poniedziałek wieczorem sekcja zwłok Amy Winehouse nie wyjaśniła przyczyny jej śmierci. Konieczne są dalsze testy. W jej domu nie znaleziono również narkotyków. Media piszą też, że w piątek wieczorem odwiedził ją lekarz, który regularnie ją badał i pomagał w walce z uzależnieniem od środków odurzających.
- Zdrowie Amy było bardzo kruche z powodu uzależnienia od narkotyków i alkoholu, cierpiała na rozedmę płuc. Dlatego robiła serię badań lekarskich. Regularnie w domu odwiedzał ją lekarz – pisze "The Sun".
Ostatni raz był u niej w piątek wieczorem po tym, jak wezwała go, bo poczuła się źle. - Był zadowolony z jej stanu, nie było obawy o życie – zapewnia "The Sun". Kilkanaście godzin później ochroniarz znalazł ją martwą w sypialni.
- Od razu zadzwonił do służb ratowniczych. Był wstrząśnięty. Na tym etapie śledztwa nikt nie wie jak zmarła - "Daily Telegraph" cytuje Chrisa Goodmana, rzecznika Amy.
Rzecznik: "Nie imprezowała"
Scotland Yard wydał oświadczenie, że w domu piosenkarki w północnym Londynie nie znaleziono żadnych narkotyków lub leków. Choć wcześniej świadkowie twierdzili, że w piątkową noc kupiła ketaminę i ekstazy, a sąsiad powiedział, że słyszał "krzyki i wycia we wczesnych godzinach porannych".
Tymczasem rzecznik Amy zapewnia, że nie imprezowała, ale spędziła cichy wieczór na oglądaniu filmów ze swoim ochroniarzem, który pracował dla niej od kilku lat.
- Gdy powiedziała, że jest zmęczona poszła do łóżka. Kiedy ochroniarz sprawdził rano, wyglądała jakby spała. Dopiero później zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak i wezwał służby ratunkowe – relacjonuje Goodman.
Pracownicy pogotowia, którzy przyjechali około godz. 16 po południu czasu brytyjskiego (godz. 17 czasu polskiego), stwierdzili, że nie żyła już od kilku godzin.
Sekcja nie wyjaśniła przyczyny zgonu
Na razie nie podano przyczyny zgonu 27-letniej gwiazdy. Choć w poniedziałek wieczorem przeprowadzono sekcję zwłok, nie wykazała ona, co było przyczyną śmierci gwiazdy. Policja poinformowała, że konieczne są dalsze testy toksykologiczne, na wyniki których czekać będzie trzeba od dwóch do czterech tygodni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA