Wdowa po kierowcy porsche, w którego wypadku zginął aktor Paul Walker, nie jest w stanie udowodnić, że winę za wypadek ponosi producent samochodu - uznał sędzia. To pierwszy wyrok w procesach po tragicznym wypadku. Na rozstrzygnięcie czeka jeszcze drugi, podobny pozew, złożony przez rodzinę aktora.
Kristine Rodas, której mąż kierował pojazdem i wiózł Paula Walkera, po wypadku wytoczyła proces przeciwko firmie Porsche. Zarzucała jej, że w modelu Carrera GT brakuje kilku istotnych elementów bezpieczeństwa, co miało spowodować, że obydwaj mężczyźni ponieśli śmierć.
Szereg zarzutów
W pozwie argumentowano, że kabina pasażerska nie była dostatecznie wzmocniona, by wytrzymać uderzenia przy dużych prędkościach. Twierdzono też, że w konstrukcji samochodu nie wzięto pod uwagę jego bezpieczeństwa przy uderzeniach bokiem. Ponadto zarzucano, że wady układu paliwowego doprowadziły do wybuchu pożaru oraz że zawiodło zawieszenie pojazdu.
Sędzia Philip S. Gutierrez uznał przedstawione przez prawników dowody za niewystarczające. Adwokat Kristine Rodas, Mark Geragos, od razu zapowiedział odwołanie się od decyzji sądu.
Podobny pozew przeciwko firmie Porsche złożyła także rodzina Paula Walkera, sąd nie wydał jeszcze decyzji w tej sprawie.
Przyczyna: nadmierna prędkość
Do tragicznego wypadku doszło 30 listopada 2013 roku. Paul Walker był pasażerem auta marki Porsche Carrera GT, za kierownicą siedział jego kolega Roger Rodas. W miejscowości Santa Clarita w Kalifornii pędzący samochód wypadł z drogi, uderzył w drzewo, a następnie stanął w płomieniach. Obaj mężczyźni zginęli na miejscu.
Policja ustaliła, że przyczyną wypadku była nadmierna prędkość. Stwierdziła, że samochód w momencie uderzenia poruszał się z prędkością między 80 a 90 mil na godzinę (128-144 km/h).
Autor: mm//rzw / Źródło: Fox News, tmz.com, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Universal Pictures