Nie było dużych niespodzianek na gali Polskich Orłów. Wielkim zwycięzcą, podobnie jak na festiwalu w Gdyni, okazali się "Bogowie" Łukasza Palkowskiego. Obraz zdobył aż siedem statuetek, w tym dla najlepszego filmu, reżysera, scenarzysty i aktora – Tomasza Kota. Po raz kolejny okazało się też, że Polskie Orły, przyznawane przez ludzi z branży filmowej, korygują często niezrozumiałe wybory jurorów w Gdyni. Tym razem widać to było na przykładzie nagród dla "Miasta 44" Jana Komasy.
"Gdyby 'Bogowie' nie triumfowali w Gdyni, fani filmu roznieśliby jurorów" - pisaliśmy w relacji z ubiegłorocznego festiwalu w Gdyni. Podobnym komentarzem można by opatrzyć i wczorajszą galę - było oczywiste, że film Palkowskiego zgarnie główne nagrody, w tym dla najlepszego filmu minionego roku i dla bezkonkurencyjnego Tomasza Kota w roli profesora Religi. Cieszy również docenienie przez filmowców "Miasta 44", niesłusznie pominiętego w Gdyni (nie licząc nagrody za dźwięk i nagrody aktorskiej dla młodziutkiej Zofii Wichłacz).
Filmu Komasy nie uhonorowano co prawda w głównych kategoriach, ale "Miastu 44" przypadły zasłużone nagrody za scenografię, kostiumy, montaż i ponownie - dla Zofii Wichłacz, choć tym razem w kategorii "odkrycie roku". Ale reżyser "Miasta 44" odebrał też nagrodę za najlepszy film dokumentalny - "Powstanie Warszawskie".
"Bogowie" z siedmioma statuetkami
Ubiegły rok nie przyniósł co prawda filmów na miarę oscarowej "Idy" (która przed dwoma laty wygrała i Gdynię i Polskie Orły) czy "Papuszy", ale na pewno był niezwykle udany dla naszego kina. Także dlatego, że na film, który bezdyskusyjnie zwyciężył i w Gdyni, i wczoraj na gali Polskich Orłów, poszło 2 mln 400 tys. widzów, co przypomina nam złote czasy polskich produkcji, najczęściej tych kostiumowych. Sukces jest tym większy, że to obraz współczesny, przy tym zrobiony dość skromnymi środkami.
"Bogowie" jak mało który polski obraz pogodzili widzów, jurorów i krytyków. Film został też laureatem przyznawanej po raz pierwszy nagrody Filmwebu, nazwanej właśnie Nagrodą Publiczności. Łukasz Palkowski podkreślał zresztą wagę tej nagrody, przyznawanej przez widzów.
W sumie film uhonorowano aż siedmioma statuetkami Orła - za najlepszy obraz, reżyserię dla Łukasza Palkowskiego, główną rolę męską dla Tomasza Kota, scenariusz dla Krzysztofa Raka, zdjęcia dla Piotra Sobocińskiego Jr, Piotra Głowackiego za kreację na drugim planie oraz wspomnianą Nagrodą Publiczności.
Pominięto za to - z jednym wyjątkiem - "Pod Mocnym Aniołem", według wielu najsłabszy film Smarzowskiego (w Gdyni nagrodzony Srebrnymi Lwami, drugą co ważności nagroda festiwalu). Jedynym wyróżnieniem dla filmu był Orzeł dla za drugoplanową rolę dla świetnej Kingi Preis. Aktorka rywalizowała sama z sobą, bo nominowano ją za rolę drugoplanową aż dwukrotnie – także za epizodyczną, ale zapadającą w pamięć rolę w "Bogach".
Franciszek Pieczka z Nagrodą za Osiągnięcia Życia
Chyba jedynym zaskoczeniem wczorajszej gali była nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą w filmie "Jack Strong" Pasikowskiego dla Mai Ostaszewskiej, gdyż aktorka (grająca w nagrodzonym ostatnio Srebrnym Niedźwiedziem filmie "Body/Ciało Małgorzaty Szumowskiej) była tam jednie tłem dla postaci granej przez Marcina Dorocińskiego.
Brak ciekawych, pełnokrwistych, głównych ról kobiecej był zresztą wielkim minusem ubiegłorocznych produkcji.
Tegorocznym laureatem Polskiej Nagrody Filmowej za Osiągnięcia Życia został Franciszek Pieczka – wybitny aktor teatralny i filmowy. Popularność przyniosła mu rola Gustlika w serialu "Czterej pancerni i pies", a krytyków uwiódł kreacją w "Żywocie Mateusza". Grał w aż ośmiu filmach Jana Jakuba Kolskiego, m.in. "Szabli komendanta" czy "Jańcio Wodniku". Pieczka, wyraźnie wzruszony, odbierał statuetkę z rąk innej wielkiej aktorki - Barbary Krafftówny, serialowej Honoraty, jego ukochanej w "Pancernych…".
Polskie Orły - obiektywne i ponad podziałami
Tak się złożyło, że nagroda słusznie nazywana Polskimi Oscarami – przyznawana na wzór nagród amerykańskich wyłącznie przez ludzi z branży - od kilku już lat koryguje niezrozumiałe często decyzje gdyńskich jurorów. Tak było, gdy przed trzema laty w Gdyni najlepszym filmem, wbrew oczekiwaniom, nie została "Róża" Wojciecha Smarzowskiego i gdy pominięto również znakomitą Agatę Kuleszę, grającą tytułową rolę. Polscy filmowcy podczas gali Orłów nagrodzili wówczas w głównej kategorii właśnie film Smarzowskiego (pobił on wtedy nawet nominowane do Oscara "W ciemności" Agnieszki Holland), przyznając Kuleszy nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową.
W tym roku mieliśmy aż trzy takie "korygujące elementy". Przede wszystkim wspomniane już, zasłużone nagrody dla "Miasta 44", którego niedocenienie przez jurorów w Gdyni wywołało zaskoczenie. Podobnie zresztą jak przecenienie filmu Stuhra "Obywatele" i uhonorowanie go prestiżową Nagrodą Specjalną Jury, oraz Srebrne Lwy za "Pod Mocnym Aniołem". Te decyzje jurorów długo i żarliwie komentowano w kuluarach. Na gali Polskich Orłów nagród dla "Obywatela" nie było - nie otrzymał nawet nominacji do nich.
Polska Nagroda Filmowa przyznawana przez wszystkich aktywnych zawodowo rodzimych filmowców jest obecnie najbardziej najbardziej bezstronną i potrzebną nagrodą na naszym rynku filmowym. Tak ważną, jak dla dla Francuzów Cezar, dla Anglików Bafta a dla Hiszpanów Nagroda Goi.
Miała ta gala też wyjątkowo wzruszające momenty, choć nie związane bezpośrednio z nagrodami. Przede wszystkim świetnie wypadła akcja poparcia na rzecz więzionego ukraińskiego reżysera Olega Sencowa - w pewnym momencie pochodząca z Ukrainy artystka Olena Leonenko i Dariusz Jabłoński - prezydent Akademii przedstawili historię Sencowa i poprosili gości gali o podniesienie kartek z napisem: "Jestem Oleg Sencow". Robiło to wrażenie i pokazywało, że nasi artyści włączają się w walkę o wolność słowa naszych sąsiadów. Sencow wyrażający poparcie dla Euromajdanu i sprzeciw wobec zagrabienia Krymu przez Rosję, jest oskarżony o "terroryzm" i wciąż czeka na proces. Także przemówienia wielu laureatów nawiązywały do wydarzeń na Ukrainie i były nawoływaniem do wspierania Ukraińców.
Drugi wzruszający moment nastąpił wówczas gdy na ekranie nad sceną pojawiły się twarze wielkich filmowców, którzy odeszli w 2014 roku - Krzysztofa Krauze, który zdobył aż 5 Polskich Orłów za swoje filmy, Niny Andrycz, Małgorzaty Braunek, Anny Przybylskiej, Andrzeja Hudziaka i wielu innych.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP