Suknia wykonana z tysięcy dzwoneczków i ta udająca łabędzia, a do tego muzyka z siedmiu albumów, projekty dźwiękowe i nagrania wideo - w ten sposób nowojorskie muzeum sztuki współczesnej MoMA podsumowuje 20 lat kariery jednej z najbardziej oryginalnych artystek w historii. Ale media nie zostawiają na niej suchej nitki. "Instynkt powinien jej był podpowiedzieć, by na propozycję tej wystawy odpowiedzieć "nie, dziękuję" - piszą o retrospektywie Björk.
Björk powiedziała "tak" dopiero po 12 latach namawiania. Kurator Klaus Biesenbach po raz pierwszy zaproponował jej wystawę w Museum of Modern Art (MoMA) w 2000 roku. - Jestem przede wszystkim muzykiem. Czy muzeum będzie w stanie przygotować wystawę, w której widzowie będą mogli obcować z muzyką jak z obrazami? - miała podobno mówić.
Biesenbach potrafił spełnić jej oczekiwania dopiero w 2012 roku i wtedy jedna z najbardziej kreatywnych współczesnych artystek uległa. Otworzyła swoje archiwum i po raz pierwszy w karierze dała nam możliwość zanurzenia się w swoim unikalnym świecie.
Łabędzia sukienka i suknia-szkielet
Wystawa jest podróżą - za pomocą dźwięku, filmu, mody, designu i wizualizacji - po ponad dwudziestoletniej karierze 49-letniej wokalistki. Od płyty "Debut" z 1993 roku po multimedialny projekt poświęcony przyrodzie i ginącemu pięknu natury "Biophilia" z 2011 roku i najnowszy album "Vulnicura".
Na ekspozycji zatytułowanej "Björk" znajdziemy wszystko: muzykę z ośmiu albumów, projekty dźwiękowe, nagrania wideo, elementy scenografii i rekwizyty z teledysków oraz ekstrawaganckie kostiumy sceniczne.
Jest m.in. zaprojektowana przez Husseina Chalayana papierowa marynarka, która została pomyślana tak, żeby przypominała kopertę poczty lotniczej i w której piosenkarka pozowała do zdjęcia na okładkę albumu "Post". Jest łabędzia sukienka uszyta przez projektanta Marjana Pejoskiego, czyli słynna kreacja, która w 2001 roku przyćmiła inne na oscarowej gali i poświęcono jej oddzielną stronę na Wikipedii. Jest też utkana z pereł suknia Alexandra McQueena z teledysku "Pagan Poetry" oraz suknia-szkielet stworzona przez Iris van Herpen w druku 3D. Zachwyca także suknia zwana "Bell Dress", wykonana z tysięcy dzwoneczków, w której Björk wystąpiła w wideoklipie "Who is it", nagranym na islandzkim polu lawy w 2004 roku.
Pośród eksponatów znalazły się instrumenty muzyczne (czy raczej cewki Tesli i grawitacyjna harfa), skonstruowane specjalnie na potrzeby jej siódmego albumu. A także "Songlines" - intymna podróż przez uzbierane przez 22 lata kariery, pisane odręcznie przez Islandkę pamiętniki (począwszy od dziewiątego roku życia) i szkice tekstów piosenek.
"Ma wywołać ból, śmierć i odrodzenie"
Przed wejściem zwiedzający dostają słuchawki oraz smartfony z zainstalowaną specjalną aplikacją, która ma prowadzić ich po świecie Björk. Słuchając 40-minutowego nagrania można wejść do jednej z dwóch sal projekcyjnych i leżąc na wygodnych pufach, oglądać ponad 30 klipów zrealizowanych przez najlepszych reżyserów.
Perełką wystawy jest zaś instalacja wyświetlająca "Black Lake" - zupełnie nowy film muzyczny promujący wydany niedawno album "Vulnicura". W wideo 3D zrealizowanym przez Andrew Thomasa Huanga widzimy bosonogą Björk, medytującą nad rozpadem swojego związku z artystą Matthew Barneyem w jednej z licznych islandzkich jaskiń. - Ten film ma wywołać ból, śmierć i odrodzenie - zareklamowała go sama gwiazda tworząca na granicy muzyki pop i awangardy.
Jednak ta bardzo atrakcyjna pod względem audiowizualnym wystawa zbiera bardzo chłodne recenzje nowojorskich krytyków, którzy zarzucają jej twórcom, że zbyt powierzchownie i zbyt pretensjonalnie podeszli do twórczości tak oryginalnej i utalentowanej wokalistki.
"Każdemu, kto kocha Björk, będzie się to wszystko podobać. Natomiast ci, którzy martwią się o misję i kierunek, w którym podąża MoMA, będą zastanawiać się, czy muzeum chce się jedynie przypodobać. Nawet ci, którzy starają się zachować otwarty umysł, będą zamroczeni: gdzie jest krytycyzm i obiektywizm w ocenie prac artystki, która bywa niebywale oryginalna, ale często jest pompatycznie śmieszna i ma obsesję na swoim punkcie?" - napisał "The Washington Post".
Zastrzeżenia budzi zwłaszcza poetycka opowieść mieszająca fakty z życia Björk z fikcją, której zwiedzający słuchają na audioprzewodniku. Ta dość dłużąca się i banalna opowieść o dziewczynie, która urodziła się "dawno dawno temu w lesie, nad brzegiem oceanu" ani nie tłumaczy jej twórczości, ani nie pozwala poznać biografii Islandki.
Więc instynkt powinien jej był podpowiedzieć, by...
Efekt, jak ocenił "The New York Times", "rozczarowuje, bo od tego typu projektów oczekuje się więcej badań, dokumentacji, czy usytuowania twórczości w kontekście". "Björk, islandzki cudowny fenomen muzyczny i najbardziej awangardowa popularna artystka naszych czasów to też jeden z najbardziej instynktownych talentów. Więc instynkt powinien jej był podpowiedzieć, by powiedzieć 'nie, dziękuję', kiedy MoMA zaproponowała jej wystawę" - pisze amerykański dziennik.
"Powinna była powiedzieć 'nie' nie dlatego, że jej praca nie jest godna retrospektywy, ale dlatego, że MoMA - jak się okazało - nie stanęła na wysokości zadania" - dodała gazeta.
Dziennikarze wytykają organizatorom ekspozycji także logistykę. Wystawa zorganizowana jest bowiem w pawilonie zbudowanym z bardzo małych i wąskich pomieszczeń. W ciągu godziny przez pawilon może przejść najwyżej 100 osób. A to, jak przyznał dyrektor MoMA Glenn D. Lowry, może oznaczać wielogodzinne czekanie w kolejce i frustrację zwiedzających.
Wystawę można oglądać do 7 czerwca w nowojorskim muzeum sztuki współczesnej.
Autor: am/ja/kwoj / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MoMA