"Kuchenne Rewolucje" zawitały do Łodzi. Na osiedlu Retkinia młoda para prowadzi niewielką pizzerię "Retka". Choć mają duże ambicje i mnóstwo pomysłów, biznes nie idzie im tak, jakby chcieli. Z pomocą parze narzeczonych przychodzi Magda Gessler.
Właściciele pizzerii, Paulina i Janek są młodą parą narzeczonych. - Rok temu nadarzyła się okazja wykupienia tego miejsca. Postanowiliśmy z narzeczonym spróbować swoich sił w gastronomii - opowiada Paulina. - Całe menu stworzyliśmy sami - dodaje.
"Nie ma szefie, szefowa, kierowniczko"
25-letni Janek podkreśla, że w jego opinii wiek nie jest barierą w prowadzeniu biznesu. - Im wcześniej się zacznie, tym więcej można się nauczyć na przyszłość. Tego zdania nie podziela jednak mama Janka. - No trochę były problemy. Ja ich namawiałam, żeby nie robili tego, ale uparci są - przyznaje pani Ewa.
- Zdecydowanie biznes może wygenerować już większe pieniądze i tym się kierowaliśmy. Nie wiedzieliśmy, że trzeba trochę się napracować, żeby cokolwiek osiągnąć - mówi właściciel lokalu. Na osiedlu, na którym działa ich lokal, jest duża konkurencja. - Pizzerii na ten moment jest około 16 na Retikini. "Obiadów domowych" około 10 - wymienia Paulina.
W lokalu wśród personelu panuje rodzinna atmosfera. Wszyscy pracownicy to rówieśnicy właścicieli i w większości ich bliscy znajomi. - Ogólnie wszyscy tutaj jesteśmy na "ty". Nie ma "pan", "pani". Nie ma "szefie", "szefowa", "kierowniczko" - wyjaśnia kucharz Kamil. - To też jest ważne, bo jak byśmy mieli pracować ze starszymi, to nie zawsze można złapać ten sam kontakt - potwierdza jego słowa 19-letni kucharz Patryk.
Młodzi właściciele i ambitne plany
- Chcieliśmy stworzyć coś, czego nie ma na Retkini - mówi Paulina. Stąd właśnie pojawił się pomysł na wprowadzenie do menu burgerów. - Mamy się czym pochwalić. Zaczynaliśmy od dwóch, w tym momencie mamy osiem. Chcielibyśmy stworzyć sieć z burgerami, która byłaby na całą Polskę - dodaje ambitnie.
Nie wszystko szło jednak tak, jak chcieliby właściciele lokalu. - Przede wszystkim mamy ograniczenia finansowe - przyznaje Paulina. - Pieniądze, które zarabiamy cały czas idą na towar, na pracowników - wymienia 23-latka. Janek dodaje, że liczy na pomoc Magdy Gessler.
Podczas degustacji dań z menu restauratorka skrytykowała zbyt tłustą pizzę i niejadalny jej zdaniem sos. - Nie wiem, kto to je, ale na pewno nie ja - skomentowała. Smakowały jej za to frytki z batatów. Ale choć największe nadzieje właściciele lokalu wiązali z burgerem, Magda Gessler oceniła go jako "ohydne, stare i mrożone mięso.
"Kartofel Buda" i ziemniaki w trzech smakach
W drugim dniu rewolucji gospodyni programu próbowała nauczyć właścicieli i kucharzy robić majonez. Próby nie udały się jednak przez zbyt duży słoik. - Blender musi być takiej wielkości, jakiej wielkości jest naczynie. Ten słoik jest bardzo szeroki i dlatego nie wychodzi - wyjaśniała.
Magda Gessler zaproponowała też nową nazwę dla lokalu i zupełnie nowe menu. "Kartofel Buda" - bo tak miała nazywać się odświeżona restauracja, miałby serwować potrawy z ziemniaków. Głównym daniem byłyby ziemniaki nadziewane trzema farszami - z serem, śledziem lub grzybami.
- Jest to akurat takie obszerne, że możemy zmieniać te farsze, możemy sobie wymyślać - przyznaje Paulina. Lokal zyskałby też bardziej "swojski" wystrój, związany z ziemniakami.
- Mega, super - skomentował krótko Janek.
Kolacja po rewolucji okazała się bardzo udana, a Magda Gessler ponownie odwiedziła lokal na łódzkiej Retkini sześć tygodni później. Nie wszystko przypadło jej do gustu. Stwierdziła, że kucharzom nie udało się zrobić tak dobrego majonezu jak wcześniej, z kolei zupa była trochę za słodka. Główne danie, czyli ziemniak, oceniła jako bardzo smaczne, gorzej z dodatkami do ziemniaka.
- Trochę się chyba pogubiliście. Co mam powiedzieć? - pytała Magda Gessler. - Macie trzy dania i wszystko jest średnio. Obudźcie się - zwróciła się do Pauliny i Janka.
Autor: mnd / Źródło: Kuchenne Rewolucje
Źródło zdjęcia głównego: TVN