Po dwóch dniach konkursowych pokazów na festiwalu w Gdyni najwięcej mówi się o nagrodzonych już za granicą tytułach: ”Papuszy” Krauzów i „Płynących wieżowcach” Tomasza Wasilewskiego. Drugi z nich, z racji wątku homoseksualnego potraktowanego śmiało, postrzegany jest niesłusznie w kategoriach sensacji. Wydarzeniem była też premierowa prezentacja zwiastuna "Jacka Stronga" Pasikowskiego.
Dwa różne, świetne filmy, o których z pewnością głośno będzie również w kraju, a już jest za granicą. Zarówno "Papusza" Joanny i Krzysztofa Krauzów, jak i "Płynące wieżowce" Tomasza Wasilewskiego od miesięcy wiodą bogaty festiwalowy żywot, wędrując z sukcesami po całym świecie. Ich premierowe pokazy w Polsce musiały więc stać się artystycznymi wydarzeniami.
Krauzowie oparli się pokusie, by zafundować widzom opowiadaną chronologicznie i "po bożemu" biografię "poetki wyklętej". Zamiast tego mamy do czynienia z poetycką opowieścią, złożoną z przełomowych wydarzeń z życia Papuszy. Konferencja po projekcji filmu była spotkaniem urzeczonych widzów z twórcami, które trwałoby zapewne wiele godzin, gdyby nie czasowe ograniczenia. Z kolei niespełna 32-letni Wasilewski (to drugi film młodego artysty) nie pozostawił wątpliwości, że mamy do czynienia z twórcą opowiadającym własnym językiem o tym, co uważa za warte uwagi - w tym wypadku o tolerancji, a raczej jej braku.
Duet Krauzów, dwukrotnie uhonorowany już w Gdyni Złotymi Lwami, zajmuje własne, osobne miejsce w polskim kinie. Wasilewski swoim drugim filmem na takie miejsce pracuje.
Poetka wyklęta
Joanna i Krzysztof Krauze nakręcili film będący dziełem pełnym, kompletnym. Rzadko zdarza się w polskim kinie obraz tak dopracowany w najmniejszych szczegółach- z genialnymi czarno-białymi zdjęciami duetu Krzysztof Ptak i Wojciech Staroń i z niezwykłą muzyką Jana Kanty Pawluśkiewicza. "Papusza" to hołd złożony kulturze i tradycji romskiej, nieistniejącej już w takim kształcie, jaki oglądamy na ekranie. To także opowieść o kobiecie, która za "inność" i wierność sobie zapłaciła odrzuceniem, nieszczęśliwym życiem. Bez chronologii zdarzeń, bez uproszczeń i choćby cienia melodramatyzmu, twórcy snują swoją opowieść przypominającą bardziej niż tradycyjnie rozumiany film, biały wiersz. Opowieść o kobiecie, dla której talent okazał się największym nieszczęściem, niezawinionym przekleństwem.
W rolę Papuszy wcieliła się bohaterka nagrodzonego w Gdyni "Placu Zbawiciela" Krauzów Jowita Budnik, która podobnie jak dwóch aktorów w rolach mężczyzn jej życia, musiała nauczyć się języka romskiego. Wbrew tytułowi Papusza jest tu bowiem jedną z kilku głównych postaci. Kolejnymi są jej mąż Dionizy Wajs - brutal i cham a zarazem świetny muzyk oraz Jerzy Ficowski - poeta i tłumacz, odkrywca cygańskiej poetki. W tej ostatniej roli oglądamy 29-letniego Antoniego Pawlickiego, bohatera m.in. głośnego filmu Fabickiego "Z odzysku".
Obraz nakręcony został w 80 procentach w języku romskim i oglądamy go z polskimi napisami. W rankingu krytyków obecnych na festiwalu zajmuje na razie pierwsze miejsce.
Zakazana miłość
O obrazie Tomasza Wasilewskiego mówiło się od dawna jako jednym z najbardziej oczekiwanych - z uwagi na temat i z racji prestiżowej nagrody "East of West", jaką film zdobył w Karlovych Varach. To historia będącego w szczęśliwym związku z dziewczyną sportowca, który niespodziewanie dla siebie samego zakochuje się w chłopaku. Dzieje się to w Polsce, gdzie tolerancja nie jest mocną stroną społeczności. Na jej braku właśnie i jego skutkach, skupia się młody twórca. Choć nie tylko.
- Dla mnie to także studium psychologiczne postaci w ekstremalnej sytuacji emocjonalnej; opowieść o stawieniu czoła temu, czego się pragnie - mówił w wywiadzie dla tvn24.pl reżyser, tuż po odebraniu nagrody w Karlovych Varach. W filmie znajdziemy bardzo dobrze zagrane, po raz pierwszy chyba w przypadku wątku homoseksualnego, tak odważne sceny erotyczne. Dotyczą one zresztą zarówno hetero jak i homoseksualnego związku bohatera, i choć pokazują sporo, twórcy czynią to ze smakiem.
Te dwa z pozoru tak kompletnie różne, najciekawsze na razie obrazy, "Papuszę" i "Płynące wieżowce" łączy jak widać kwestia tolerancji, stosunku otoczenia do wszelkich przejawów odmienności.
Dziś trzeci gdyńskiej imprezy, a w programie m.in. kolejny oczekiwany, uhonorowany Grand Prix na festiwalu w Montrealu film Macieja Pieprzycy "Chce mi się żyć". Publiczność wiele obiecuje sobie również po filmie Małgorzaty Szumowskiej "W imię...", nagrodzonym na festiwalu w Berlinie. To o czym najwięcej mówi się w kuluarach gdyńskiej imprezy i co widać po liście startujących tu filmów, to fakt, że właśnie jesteśmy świadkami pokoleniowej "zmiany warty" w polskim kinie. Do głosu doszli w większości ludzie trzydziestokilkuletni i nieco starsi, którzy w dorosłość weszli w wolnej Polsce. Są otwarci, nie boją się drażliwych tematów, szukają nowego języka. Tym poszukiwaniom zawdzięczamy zupełnie nową jakość w polskim kinie.
"Jack Strong" po raz pierwszy
Jak zwykle festiwal w Gdyni jest też okazją by, prócz filmów startujących w konkursie, zapowiedzieć te, o których głośno będzie podczas kolejnej edycji imprezy. Tym razem wielką atrakcją była prezentacja zwiastuna obrazu, który ma szanse stać się najważniejszym tytułem 2014 roku. Mowa o zrealizowanym w oparciu o własny scenariusz filmie Władysława Pasikowskiego "Jack Strong"- opowieści o Ryszardzie Kuklińskim, w czasach PRL-u oficerze Ludowego Wojska Polskiego, który w 1972 r. zdecydował się na współpracę z CIA.
Producenci filmu obecni na spotkaniu zapewniali, że to najlepszy film Pasikowskiego od czasu "Psów" i trzeba przyznać, że po obejrzeniu zwiastuna, można im zaufać. Mocne dialogi, dobre aktorstwo (w głównej roli Marcin Dorociński), znakomity montaż, zapowiadają świetne kino gatunkowe, tak lubiane przez twórcę "Pokłosia". Obraz jest thrillerem politycznym, aktorzy mówią w nim w aż trzech językach - po polsku, angielsku i rosyjsku, a wśród wykonawców prócz odtwórcy roli Kuklińskiego m.in. Maja Ostaszewska, Patrick Wilson, Krzysztof Pieczyński, Zbigniew Zamachowski i Krzysztof Globisz.
Premierę obrazu zaplanowano na 7 lutego przyszłego roku.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe