Świat przestępczy pojawia się w miejscach, w których nie ma dostępu do edukacji, jest duże bezrobocie. W tych miejscach młodzi ludzie muszą wybrać czy wstąpić na drogę kryminalną, czy zmierzyć się z rzeczywistością - mówi w rozmowie z tvn24.pl włoski reżyser Claudio Giovannesi, twórca filmu "Piranie", nagrodzonego za scenariusz podczas tegorocznej edycji Berlinale.
Piranie to określenie gangów młodocianych przestępców, grasujących na skuterach po ulicach Neapolu. Fikcyjna grupa nastolatków, która przejmuje władzę w jednej z dzielnic miasta, stała się zbiorowym bohaterem filmu w reżyserii Claudio Giovannesego.
Pierwowzorem scenariusza jest książka "La paranza dei bambini" (na polskim rynku wydana przez wydawnictwo Sonia Draga pod tytułem "Chłopcy z paranzy") autorstwa Roberto Saviano. Pisarz - twórca bestsellera "Gomorra" - sam zaproponował młodemu reżyserowi ekranizację powieści. To kolejne spotkanie na planie Giovannesiego i Saviano. Wcześniej reżyser nakręcił dwa odcinki serialowego hitu "Gomorra".
Giovanessi debiutował jako reżyser pełnometrażowej fabuły dziesięć lat temu z "La casa sulle nuvole". Trzy lata później nakręcił "Alì ha gli occhi azzurri" (2012), zdobywając nagrody oraz nominacje na festiwalach w Rzymie i Tribece. Jego trzecia fabuła "Kwiatek" premierowo została pokazana w prestiżowej sekcji Directors' Fortnight Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes.
"Piranie" światową premierę miały w Konkursie Głównym tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie, gdzie Giovanessi, Saviano oraz Maurizio Braucci otrzymali Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszy scenariusz.
Film "Piranie", który otwierał tegoroczną edycję Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, trafił do polskich kin 23 sierpnia.
Z Claudio Giovannesim podczas 13. edycji Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi rozmawiał Tomasz-Marcin Wrona.
Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl: Scenariusz powstał na podstawie książki Roberto Saviano, który jest powszechnie znany dzięki "Gomorrze". Czy historia w "Piraniach" jest także prawdziwą historią?
Claudio Giovannesi: Tu trzeba rozdzielić pewne kwestie. Film Matteo Garrone i serial "Gomorra", którego dwa odcinki drugiego sezonu nakręciłem, są różnymi rzeczami i nie są dosłownymi adaptacjami książki.
W przypadku "Piranii" rzecz jest jeszcze bardziej skomplikowana. Włoski, oryginalny tytuł brzmi "La paranza dei bambini", co można przetłumaczyć jako "bandę dzieci". Tak określany był proces sądowy, odnoszący się do podobnych zdarzeń, jakie miały miejsce cztery lata temu w Neapolu. Nieco później Roberto Saviano napisał książkę, która w całości jest fikcją. Nie zmienia to faktu, że prawdą jest, że pewien mężczyzna przejął władzę w centrum Neapolu. Fabuła filmu składa się z elementów książki, tego procesu sądowego oraz ze współczesnych wydarzeń, historii ludzi, których tam spotkałem. Nie próbowaliśmy jednak tworzyć czegoś w rodzaju rekonstrukcji. Zależało mi, aby pokazać emocje tych dzieciaków. Takie było moje założenie.
Czyli jest jakieś prawdopodobieństwo, że to mogło zdarzyć się naprawdę? Istnieje duży problem z przestępcznością wśród dzieci na południu Włoch?
Takie rzeczy zdarzają się w każdej części zachodniego świata - tam, gdzie instytucje państwowe się wycofały, gdzie nie ma dostępu do edukacji, gdzie problem dużego bezrobocia. Tam, gdzie nie ma pracy, pojawia się przestępczość. W tych miejscach 14-, 15-latkowie muszą wybrać swoją drogę: dołączyć do świata przestępczego czy w jakiś sposób zmierzyć się z rzeczywistością, próbować zdobyć wykształcenie, a później pracę.
Film pokazuje sytuację, w której dorośli ludzie, którzy rządzili miastem, idą do więzienia. Kilka miesięcy później młodzi próbują przejąć władzę. Są to 15-, 16-latkowie. Związana z ich wiekiem niewinność, nieświadomość tego, co się zdarzy jutro, jakie są konsekwencje ich działań, sprawia, że żyją teraźniejszością. Z czasem przekonują się, że znaleźli się w sytuacji bez powrotu.
Czym kierują się te dzieciaki?
Camorra pojawia się tam, gdzie zawiodło państwo. Moi bohaterowie żyją w miejscu rządzonym przez mafię. Tak jak wszyscy młodzi ludzie, chcą posiadać pewne rzeczy, potrzebują pieniędzy na przyjemności, na kupno skutera, modne ubrania i tak dalej. Jak każdy nastolatek na Zachodzie. Zdobywają to wszystko przy użyciu broni, która pozwala im zdobyć pieniądze i całą resztę natychmiast. Nie mają też innego wyboru, nie mają innego sposobu na zarabianie. Alternatywne wyjście wymaga znaczenie większego poświęcenia – znalezienia pracy i utrzymania jej.
W tej grupie wyróżnia się Nicola, który jest idealistą. Kieruje się dobrem, ale próbuje zrobić dobre rzeczy przy pomocy zła. Chciał uwolnić swoją okolicę spod władzy przestępców i sam staje się przestępcą.
Sugeruje pan w filmie, że wśród tych młodych ludzi są tacy, którzy w coś wierzą, kierują się wyższymi ideami.
Cóż, na początku traktują całą sytuację jak grę, jak coś, z czego można się wycofać. Nie myślą o przyszłości, o konsekwencjach. Gra przestaje być grą, gdy okazuje się, że nie można się z niej wycofać. W "Piraniach" pokazujemy takiego chłopaka.
Oglądając film, z tyłu głowy miałem obecną sytuację polityczną we Włoszech. Myśli pan, że rząd próbuje w jakikolwiek sposób rozwiązać problem przestępczości w niektórych regionach kraju.
Myślę, że ten problem nie dotyczy tylko Włoch. Rozwiązaniem nie jest tylko zaostrzenie kar czy nawet samo karanie przestępców. To jest głębsza kwestia społeczna. Wszystko sprowadza się do rozwoju edukacji i kultury. Trzeba pokazywać przyszłość młodym ludziom, bo gdy nastolatkowie nie widzą jej przed sobą, nie wiedzą też, że mają jakiś wybór. Jedyną dla nich szansą na życie jest mafia, życie kryminalisty.
Grupa nastolatków, która tworzy bohatera zbiorowego, zagrana została przez chłopaków, którzy nie są profesjonalnymi aktorami. Oglądając film, zastanawiało mnie, czy nie miał pan wątpliwości etycznych. W końcu pokazuje im, jak nastolatkowie przejmują władzę dzięki przemocy.
Nie, w ogóle. Przede wszystkim znaleźliśmy chłopaków, którzy doskonale wczuli się w klimat filmu. Pochodzą z dzielnic, w których rzeczy zobrazowane w filmie mogły się zdarzyć. Potrafili więc wczuć się w swoje role.
Co do kwestii etycznych, film jasno wskazuje, że na końcu tej drogi nie ma nic. Wskazuje na prostą rzecz: to nie jest żadne wyjście, a konsekwencje są ogromne, traci się swoją niewinność. Dla mnie "Piranie" mają pewien aspekt, który może właśnie odwieść ludzi od pójścia na skróty. Ważne było również, aby skoncentrować się na emocjach, jakie przeżywają moi bohaterowie. Chciałem skupić się na ich ludzkich twarzach. Takie historie mogą pojawiać się w gazetach, a ja chciałem pójść o krok dalej i sięgnąć po ich uczucia. W centrum filmu mamy w końcu istoty ludzkie, których doświadczenia trafiają do publiczności.
Przed "Piraniami" współpracował pan z Roberto Saviano przy serialowej odsłonie "Gomorry". Jednak, jak się domyślam, ta współpraca przy filmie wyglądała inaczej niż przy serialu.
Ma pan rację, to zupełnie różne doświadczenia. Serial "Gomorra" powstaje przy udziale różnych reżyserów, którzy realizują napisany wcześniej scenariusz. Reżyserowałem odcinki w drugim sezonie, więc musiałem dostosować się do języka serialu, który już istniał. Musiałem utrzymać poziom, który już wcześniej ktoś narzucił.
Praca przy "Piraniach" była czymś bardziej osobistym, ponieważ Roberto zaproponował mi ekranizację jego powieści. Powiedział, że lubi moje filmy, mój sposób reżyserowania. Zgodziłem się, ale powiedziałem, że musimy wprowadzić trochę zmian. Książka skupiała się na walce o władzę, na morderstwach i przemocy. Mnie zależało na przesunięciu perspektywy na warstwę emocjonalną bohaterów. Chcieliśmy zastanowić się nad tym, co dzieje się z 15-latkami, którzy wybierają świat przestępstw.
Przed "Piraniami" próbował pan różnych gatunków, tworzył pan dokumenty, fabuły, serial. Znalazł już pan swoją strefę komfortu jako reżyser?
Moja strefa komfortu to zaczynanie całego projektu od rzeczywistych zdarzeń i postaci. Lubię sytuację, w której mogę rozpocząć proces twórczy od istniejących rzeczy, które mogę odkryć czy postaci, które mogę spotkać. Oczywiście, później wprowadzam wiele zmian, ale lubię mieć pierwowzór w rzeczywistości. Wynika to z mojego przekonania, że najgorszą rzeczą jaka może się przydarzyć w filmie to poczucie, że wszystko w nim jest sztuczne, odrealnione.
We wcześniejszych swoich filmach, chociażby w nagradzanym "Kwiatku", sięgał pan po historie związane z przestępczością wśród nieletnich. Jest w tym temacie coś, co szczególnie pana pociąga jako artystę?
Chyba w nieszczególny sposób. Faktem jest, że nakręciłem trzy filmy o nastolatkach. Kręci mnie pewien rodzaj postaci. Nastolatkowie nie znają wyraźnego rozróżnienia pomiędzy dobrem a złem. Poszukują własnych wzorców moralnych i etycznych, muszą zrozumieć czym jest dobro i zło. "Kwiatek" nie do końca jest historią dwóch przestępców, ale mamy parę nastolatków w więzieniu, którzy przekonują się, że bez wolności nie mają szansy na miłość. Kochają się, komunikują się ze sobą, ale nie mają szansy na to, żeby być ze sobą, żeby się spotykać.
Za scenariusz do "Piranii" nagrodzony został pan Srebrnym Niedźwiedziem podczas tegorocznej edycji Berlinale. Nagrody takiego kalibru zmieniają coś w życiu filmowca?
Nagrody zawsze są czymś, co sprawia radość. Jest to pewne potwierdzenie, że nasza praca jest dobra. Jeśli chodzi o Niedźwiedzia w Berlinie, to sprzedaliśmy film do 40 krajów. A to jest bardzo ważne, żeby film żył poza granicami twojego kraju, żeby miał szansę na jak najszerszą dystrybucję. A dzięki nagrodom to jest łatwiejsze.
A zaczął pan już pracę nad kolejnym filmem?
Niestety nie. (śmiech) Dobrą rzeczą jest fakt, że sprzedaliśmy film do bardzo dużej liczby krajów. Złą – że sam muszę dużo podróżować i promować "Piranie". Roberto znajduje się cały czas w ukryciu, pod ochroną przed mafią, która wydała na niego wyrok śmierci. Główne postaci zagrali nastolatkowie, którzy nie mogą podróżować, więc na mnie spada cała promocja filmu.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Hagi Film