Justin Bieber dochodzi do siebie w kurorcie Punta Chame w Panamie, gdzie poleciał zaraz po wyjściu z więzienia w Miami, do którego trafił pod zarzutem jazdy pod wpływem alkoholu i narkotyków. Z filmików i zdjęć widać, jak roznegliżowany i uśmiechnięty 19-latek gra w piłkę na plaży, a potem wraz ze swoją świtą wraca do hotelu.
Do Panamy Justin Bieber nie poleciał sam: towarzyszy mu kilku ochroniarzy, przyjaciele i Chantel Jeffries, 21-letnia modelka, z którą w czwartek rano został przyłapany podczas nielegalnych wyścigów samochodowych na ulicach Miami.
Całą grupą w sobotę wieczorem zamieszkali w luksusowym hotelu tuż przy plaży w Punta Chame nad Pacyfikiem. A wolny czas spędzają na spacerach po plaży i grze w piłkę - Chantel w bikini, a Justin bez koszulki. Na filmikach, które nakręciły fanki wokalisty - zwane Beliebers - i wstawiły na swoje konta na portalach społecznościowych, widać, jak zrelaksowany i uśmiechnięty muzyk dochodzi do siebie po tym, jak trafił do celi zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu, narkotyków i psychotropów oraz za stawianie oporu podczas aresztowania i prawie dwukrotne przekroczenie dozwolonej prędkości.
"Faceci, z którymi wybrał się na wycieczkę, wyglądają jakby trzymali wiadra piwa. Justin trzyma jednak butelkę wody. Ale dzień jest młody i wiele może się zdarzyć. Alkohol w Panamie jest dozwolony od lat 18..." - napisał ironicznie portal TMZ.
Jest petycja o deportację z USA
19-letni Kanadyjczyk przerwał też milczenie od czasu aresztowania. Na swoim twitterowym koncie napisał: "Nieważne, co inni o nas mówią. Bądźcie silni, Bóg jest z nami wszystkimi. Moje Beliebers zmieniły moje życie. Będę wam zawsze wdzięczny".
Tymczasem, jak podaje stacja Sky News, prawie 30 tys. osób podpisało petycję o deportowanie idola nastolatek z USA do Kanady. By Biały Dom zareagował na to żądanie (zgodnie z ustawą o imigracji, która daje podstawę do deportacji za posiadanie niewielkiej ilości marihuany) trzeba zebrać 100 tys. podpisów.
Wokalistę, który tylko w ub. r. zarobił 58 mln dol., czeka rozprawa sądowa. Jeśli zostanie uznany za winnego, może dostać karę do sześciu miesięcy więzienia, grzywnę w wysokości 250-1000 dol. i nakaz wykonywania prac społecznych.
- Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie, bo mogło się skończyć tragicznie - powiedziała Sky News prokurator Katherine Fernandez Rundle.
Autor: am/jk / Źródło: Sky News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters