Beyonce "ukradła" słowa zamordowanego youtubera? Jest pozew o miliony dolarów

Beyonce zaskoczyła miliony fanów na świecie potwierdzając, że jest w ciąży (wideo programu "24 Godziny" TVN24 BiS z 1.02.2017 r.)
Beyonce zaskoczyła miliony fanów na świecie potwierdzając, że jest w ciąży (wideo programu "24 Godziny" TVN24 BiS z 1.02.2017 r.)
Źródło: tvn24
Przedstawiciel nieżyjącego gwiazdora YouTube’a z Nowego Orleanu zarzuca Beyonce bezprawne wykorzystanie fragmentu jego nagrania - podają amerykańskie i brytyjskie media. Messy Mya został zamordowany w 2010 roku.

Zdaniem reprezentanta youtubera, w "Formation", singlu promującym płytę "Lemonade", zsamplowany został fragment nagrania Myi. W intro piosenki słychać mężczyznę mówiącego: "What happened after New Orleans?" ("Co się wydarzyło po Nowym Orleanie?"). Kilka sekund później ten sam głos rzuca: "Bitch, I’m back. By popular demand" ("Suko, jestem z powrotem. Na powszechne żądanie").

Messy Mya właściwie nazywał się Anthony Barré. Został zamordowany w 2010 roku. Popularność zyskał dzięki filmom publikowanym na YouTube. Jego konto obserwowało ponad 22 tys. osób.

Jak podaje portal TMZ, pozew opiewa na ponad 20 mln dolarów rzekomo niewypłaconych tantiem i zadośćuczynienia.

Kłótnia o "napisy"

To nie pierwsze zarzuty plagiatu formułowane w związku z tym nagraniem Beyonce. Przed rokiem - w dzień premiery teledysku do "Formation" - Chris Black i Abteen Bagheri zarzucili Beyonce plagiat i wykorzystanie zdjęć z ich filmu dokumentalnego "That B.E.A.T" z 2014 roku. Film w reżyserii Bagheriego (Black pomagał przy produkcji) opowiadał o kulturze muzycznej Nowego Orleanu i stał się hitem wśród miłośników kina niezależnego oraz fanów kultury Afroamerykanów.

Amerykańskie media cytowały wówczas oświadczenie przedstawiciela Beyonce: "Zdjęcia z filmu dokumentalnego zostały wykorzystane za pozwoleniem i z licencją, która otrzymaliśmy od właściciela praw autorskich do tych zdjęć. Otrzymał odpowiednią zapłatę. Materiał dostaliśmy od firmy produkcyjnej. Filmowcy zostali wymienieni w napisach końcowych w sekcji 'zdjęcia'. Jesteśmy wdzięczni za wydanie tego pozwolenia".

Zarówno Black, jak i Bagheri w oświadczeniach podkreślali, że chodzi im o szacunek i wymienienie ich pracy w napisach końcowych. Chociaż ostatecznie twórcy filmowi wycofali zarzuty, w mediach społecznościowych niesmak po zamieszaniu pozostał.

Autor: tmw//rzw / Źródło: TMZ, NME, Pitchfork, tvn24.pl

Czytaj także: