Myśliwi polowali na kaczki w pobliżu stadniny koni. Tymczasem na jej terenie trzy dziewczynki ćwiczyły jazdę konną. W pewnym momencie w toczek jednej z nich trafił śrut. Prokuratura rejonowa umorzyła sprawę. Teraz tej decyzji przyjrzy się prokurator okręgowy.
Właściciel stadniny we Frydrychowicach (Małopolska) i inni świadkowie dobrze pamiętają sierpniowy wieczór, kiedy doszło do zdarzenia.
- Padł jeden strzał blisko i ja zdążyłam tylko powiedzieć: o matko jak blisko - wspomina pani Bożena Dutkiewicz, matka jednej z poszkodowanych dziewczynek.
Chwilę później śrut uderzył w kask jednej z nich. Według świadków dzieci znajdowały się wtedy na jasno oświetlonym padoku. Zdaniem prokuratury – dziewczynki wracały już z ćwiczeń, znajdowały się blisko zabudowań gospodarczych. Śrut, który pozostawił ślad na toczku, miał w opinii śledczych spaść z dachu.
Śrucina, jak twierdzi właściciel stadniny, trafiła też w szybę zaparkowanego nieopodal samochodu i w łapę psa. Prokuratura przekonuje jednak, że mężczyzna nie zgłosił ani zranienia zwierzęcia, ani uszkodzenia mienia. Dlatego śledztwo dotyczyło tylko obrażeń, które mogła odnieść dziewczynka. A ponieważ żadnych obrażeń nie było, prokuratura śledztwo umorzyła.
Przed stawem czy za stawem?
Przedmiotem sporu jest też odległość od zabudowań, w której znajdowali się myśliwi. Zgodnie z przepisami strzelać mogli, jeśli przebywali co najmniej sto metrów od ludzkich siedzib. Wtedy wolno było im strzelać w dowolnym kierunku – również w stronę stadniny.
W raporcie napisano, że strzelali z odległości 240 metrów, a od domu dzielił ich staw. Jednak właściciel stadniny widział co innego. Według niego myśliwi znajdowali się po drugiej stronie stawu, bliżej stadniny. - Sam policjant powiedział: 92 metry. Przy mnie mierzyli osobiście - mówi "Faktom" mężczyzna.
Prokuratura zaznacza, że "oświadczenie pokrzywdzonego o fakcie, że staw jest oddalony o 92 metry wynika nie z jego wiedzy, a jak sam podaje z "oświadczenia policjanta". Śledczy dodają też, że odległość wskazana przez pokrzywdzonego (92 metry, wynikające "z oświadczenia policjanta") jest sprzeczna z resztą materiału dowodowego, w tym z zeznaniami samego właściciela stadniny.
Prokuratura wierzy myśliwym
W rozmowie z "Faktami" stanowiska prokuratury broni Sebastian Kiciński, prokurator rejonowy z Wadowic.
Renata Kijowska, "Fakty" TVN: - To nie byłby ciężki uszczerbek, jakby ranił w głowę?
Sebastian Kiciński: - W rozumieniu przepisów Kodeksu karnego – nie.
RK: - A jakby trafił w szyję, to też by nie był?
SK: - Proszę pani, miejmy na uwadze to, że ci ustaleni myśliwi oddali strzały zgodnie z zasadami sztuki, czyli pod odpowiednim kątem i tak dalej.
RK: - Skąd pan prokurator to wie? Był biegły jakiś z zakresu balistyki tam wysłany? Był kąt zbadany? Siła wiatru?
SK: - Ustalenia w tym zakresie nie były czynione.
RK: - No to skąd pan to wie?
SK: - Przyjmujemy za wiarygodne oświadczenia tych myśliwych.
Zapytaliśmy rzecznika Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusza Hnatkę, czy niepowoływanie biegłego i wierzenie podejrzewanym „na słowo” jest standardem w tego typu sprawach. Rzecznik zapowiedział, że odpowiedź na to pytanie znajdziemy w oświadczeniu prokuratury. Jednak mimo tej deklaracji w mailu przesłanym do naszej redakcji półtorej godziny później nie został podjęty ten wątek. Z oświadczenia wynika jedynie, że "uzyskano opinię biegłego sądowego oraz przeprowadzono oględziny zabezpieczonych kasków do jazdy konnej". Dalej pojawia się wzmianka o opinii biegłego sądowego dr nauk medycznych, zdaniem którego dziewczynka, w której toczek trafił śrut, nie odniosła żadnych obrażeń.
Prokuratura kontroluje prokuraturę
Wiadomo jednak, że prokuratura Okręgowa zbada „kompletność zgromadzonego materiału dowodowego, będącego podstawą decyzji końcowej (o umorzeniu postępowania – red.)”. Poinformowała o tym rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. W jej oświadczeniu czytamy: „W przypadku stwierdzenia, iż materiał dowodowy, będący podstawą wydania postanowienia o umorzeniu dochodzenia, wymaga uzupełnienia, podjęta zostanie decyzja o ewentualnym uzupełnieniu dowodów w trybie art. 327 kpk lub uchyleniu postanowienia z dnia 3 października 2017 zatwierdzonego przez prokuratora w dniu 25 października 2017r i wykonaniu dalszych czynności dowodowych w ramach postępowania przygotowawczego”.
Jak zaznacza Hnatko, to działanie standardowe – wszystkie umorzenia z prokuratur rejonowych są badane przez prokuratora okręgowego.
Na razie Prokuratura Okręgowa zawnioskowała o przesłanie akt sprawy. Samej analizy jeszcze nie ma. Na jej wynik oczekuje również Prokuratura Krajowa, która zainteresowała się sprawą.
Zmienią prawo łowieckie?
Jak zaznacza rzeczniczka Prokuratury Krajowej, niewykluczone, że ta sprawa może stać się przyczynkiem do zmiany przepisów.
- Przeprowadzona zostanie analiza (…) prawa łowieckiego, w celu ustalenia, czy określone w tych przepisach odległości, pomiędzy stanowiskiem myśliwych a siedzibami ludzkimi, nie wymagają zmiany dla zapewnienia bezpieczeństwa ludzi oraz zwierząt gospodarskich – wyjaśnia Bialik.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków