Śnięte ryby pod Rzeszowem. "Winna gmina". Wójt: nie poczuwamy się

"To degradacja całej rzeki"
"To degradacja całej rzeki"
Źródło: TVN24 Kraków
- Gmina nie poczuwa się do winy, trudno powiedzieć czy to wyciek spowodował zatrucie – tak na zarzuty wędkarzy odpowiada wójt gminy Lubenia. Ci uważają, że do śmierci ryb w miejscowej rzeczce doprowadził nielegalny odpływ gminnej kanalizacji. - Do tej pory nie było wiadomo o żadnym nielegalnym odprowadzaniu – podkreśla wójt. Sprawę bada policja.

W weekend informowaliśmy o śmierci setek ryb w rzece Lubienka w gminie Lubenia. Podczas, gdy służby badały miejsce zdarzenia, w pobliżu trwało usuwanie awarii gminnej kanalizacji. Wtedy rybacy w pobliżu rzeki odkryli odpływ, z którego do wody wypływały ścieki. Wędkarze stwierdzili, że to nielegalne ujście kanalizacji.

"Gmina się nie poczuwa"

- Gmina nie poczuwa się do winy, trudno powiedzieć czy ten wyciek spowodował zatrucie ryb – zaznacza wójt gminy Adam Skoczylas. Dodaje, że sprawa będzie wyjaśniana. - Jeżeli wina leży po naszej stronie, to będziemy się starać, by do takiej sytuacji już nie doszło – mówi.

W rozmowie z TVN24 tłumaczy, że awaria kanalizacji została szybko usunięta, a do śmierci ryb mógł się przyczynić niski poziom tlenu w wodzie spowodowany obniżaniem poziomu rzeki. Skoczylas twierdzi też, że pstrąg w Lubience pojawił się dopiero po zamontowaniu gminnej kanalizacji, bo wcześniej ta miała być zanieczyszczenia.

Sprawę zbadają

Zapytany o nielegalny odpływ odpowiada: "Jestem od 9 miesięcy wójtem, przepompownia działa już kilka lat. Nie jestem w stanie tego sprawdzić". Dodaje jednak, że sprawę zbada. - Do tej pory nie było wiadomo o żadnym nielegalnym odprowadzaniu – podkreśla.

Władze gminy zaznaczają, że sprawą zajmuje się policja. - Prowadzimy śledztwo w sprawie zanieczyszczenia środowiska - potwierdza Adam Szeląg z rzeszowskiej policji. - Na razie ustalamy szczegóły zdarzenia, szukamy świadków, zabezpieczyliśmy próbki ziemi. Zebrany materiał przekażemy do prokuratury - zaznacza.

Setki śniętych ryb na jednej z podkarpackich rzek w sobotę odkryli wędkarze. Wśród nich była cała populacja pstrągów. Łącznie około pół tysiąca ryb. – Jest to degradacja całej rzeki. Pstrąg przy wymiarze od 40 do 50 cm musi rosnąć około 10 lat. Ciężka praca poszła na marne – komentował Grzegorz Lipa z rzeszowskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego.

To degradacja całej rzeki

"To degradacja całej rzeki"

Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków /

Czytaj także: