Szarpanie, zamykanie w ciemnych pomieszczeniach, przekleństwa i wpychanie jedzenia do ust na siłę - wszystkie te praktyki opiekunek ze żłobka w Oświęcimiu (małopolskie) zostały nagrane ukrytą kamerą. Kobiety usłyszały już zarzuty.
Zarzuty zostały postawione pracownicom żłobka w czwartek.
- Podejrzane, które są w wieku 50 i 51 lat, nie przyznały się do zarzucanych im czynów. (…) Jedna z nich wykonywała tam czynności kierownicze. Obie sprawowały zarazem opiekę nad dziećmi – powiedział Mariusz Słomka, zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu. Jedna z kobiet złożyła obszerne wyjaśnienia, druga odmówiła.
Podejrzanym grozi do ośmiu lat więzienia. Obie kobiety zostały objęte dozorem policji, mają też zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi dziećmi oraz ich rodzicami. - Nie mogą one również wykonywać pracy związanej z opieką nad małoletnimi. Zastosowane zostało poręczenie majątkowe. Kobiety nie mogą opuszczać Polski – wylicza prokurator.
Mariusz Słomka powiedział, że w sprawie będzie jeszcze gromadzony materiał dowodowy. - Będziemy m.in. określali krąg poszkodowanych osób. Do żłobka uczęszczało kilkanaścioro dzieci – wyjaśnił.
Ukryta kamera
Sprawa wyszła na jaw dzięki nowej pracownicy żłobka, która rozpoczęła pracę w placówce w październiku ubiegłego roku. Gdy stwierdziła, że "coś jest nie tak", zaczęła filmować zachowania innych kobiet.
- Uzbrojona w kamerę przychodziła na codzienne zajęcia i nagrywała zachowania innych opiekunek, które potrafiły podnieść dziecko za jedną rękę jak lalkę i zanieść do ciemnego pomieszczenia, by je zamknąć. Nagrała też, jak jedna z opiekunek niemal wlewa do gardła 2,5-letniemu dziecku jedzenie, a to dziecko bardzo głośno płacze – relacjonuje Marta Gordziewicz, reporterka TVN24.
Kobieta pokazała nagrania rodzicom dzieci, a oni poinformowali prokuraturę.
- Na pewnym etapie zaczęło nas to zastawiać – nawet nie szkody fizyczne, ale te psychiczne. Ja na filmie, który wywarł na mnie najgorsze i najmocniejsze wrażenie zobaczyłam jak mój syn jest szarpany, niesiony, rzucony w kąt i zgaszone jest światło. Taka jakby codzienna czynność – mówi w rozmowie z reporterką TVN24 mama jednego z chłopców, którzy uczęszczali do oświęcimskiego żłobka.
Żłobek zamknięty
Właściciele prywatnego żłobka – po przedstawieniu zarzutów ich byłym pracownicom - wydali w czwartek oświadczenie, w którym wyrazili ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Podkreślili w nim, że jeśli zarzuty potwierdzą się, będzie to dla nich "olbrzymi cios".
Zaznaczyli, że do czasu poinformowania ich przez rodziców o niewłaściwych zachowaniach wobec dzieci, nie mieli żadnych sygnałów o nieprawidłowościach w oświęcimskim żłobku. Nie było skarg od rodziców, ani informacji od innych pracowników i służb kontrolujących placówkę - podkreślili jej właściciele.
"Jak tylko otrzymaliśmy pierwszy sygnał (…) natychmiast zwolniliśmy dyscyplinarnie pracownice, których sprawa dotyczy, nie dociekając nawet, czy informacje są prawdziwe. Nadto natychmiast rozwiązaliśmy grupę żłobkową, a z uwagi na presję społeczną, a zwłaszcza medialną, nie chcąc narażać podopiecznych na jakiekolwiek niedogodności z tym związane, również zamknęliśmy grupę przedszkolną" – głosi oświadczenie.
Właściciele zadeklarowali pełną współpracę z organami ścigania oraz nadzoru.
Prywatny żłobek został w środę - na wniosek właściciela – zamknięty przez prezydenta Oświęcimia, który jest organem sprawującym nadzór nad tego typu placówkami. Nadzór nad przedszkolem ma kuratorium.
Rzecznik oświęcimskiego magistratu Katarzyna Kwiecień poinformowała we wtorek, że żłobek został skontrolowany po raz ostatni 31 października. Nie zauważono wówczas uchybień. Nie było sygnałów o nieprawidłowościach.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24