Małopolska policja rozstrzygnęła przetarg na naprawę radiowozów. Firma, która wygrała, koszt części napraw wyceniła na zaledwie jeden grosz za roboczogodzinę i zaproponowała 71 procent rabatu na użyte części.
W przetargu szukano firmy, która będzie wykonywać prace blacharskie i lakiernicze w uszkodzonych w wypadkach radiowozach. O zaskakującej stawce, podanej przez zwycięską firmę, poinformowała "Gazeta Wyborcza". Według informacji "GW" pozostałe firmy biorące udział w przetargu godzinę pracy przy naprawach radiowozów wyceniły na: 178 zł, 160 zł, 133 zł oraz 73 zł.
Oprócz ceny naprawy kryterium był także rabat udzielony na części i materiały użyte podczas napraw. Jak informuje "GW", pozostałe firmy zaproponowały sześć procent rabatu, 10 proc. (dwie z nich) lub nie oferowały żadnego. Zwycięska firma dała 71 procent zniżki na części samochodowe. W efekcie uzyskała w przetargu 100 punktów, a kolejne dwie na podium 12 i 11. Podpisana umowa opiewa na kwotę 157 tysięcy 537 złotych.
- Koszty czynszu, prądu, wynagrodzeń, ubezpieczenia OC warsztatu i duża ilość innych rzeczy powodują, że stawka grosza za roboczogodzinę jest nierealna. Pomijam oczywiście kwestię tego, że stawkę taką zaproponował autoryzowany serwis samochodowy - mówi cytowany przez "Wyborczą" przedstawiciel konkurencyjnej firmy, który prosi jednak o zachowanie anonimowości.
Jak jednak w "GW" przekonuje Marcin Muntean z RM Filipowicz, firma "wykonała niezbędne obliczenia i wszystko się kalkuluje".
"Były już takie umowy"
Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji tłumaczy, że umowa została zawarta z tym z oferentów, który przedstawił najkorzystniejszą propozycję cenową. - Może to dziwić, ale naprawy, których my jesteśmy płatnikiem, to jedna trzecia wszystkich realizowanych w ramach tej umowy. Płatnikiem większości jest sprawca bądź jego ubezpieczyciel i tu stawki wynikają z tych powszechnie obowiązujących na rynku, które stosują ubezpieczyciele. Widocznie oferent przekalkulował, że mu się to opłaca – stwierdza Gleń.
Jak podkreśla rzecznik, tak sformułowana umowa nie jest niczym zaskakującym, ani też nowym. - Takie oferty dostawaliśmy już w latach ubiegłych. Zawieraliśmy dwie trzyletnie umowy, gdzie taka stawka była stosowana. W jednym z przypadków jeden z oferentów odwołał się do Krajowej Izby Odwoławczej, w innym przypadku to my unieważniliśmy przetarg. Krajowa Izba Odwoławcza analizowała tę sytuację i nie wzbudziła ona zastrzeżeń – podkreśla rzecznik.
Źródło: TVN24 Kraków / Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: tvn24