We wtorek rozpoczęły się przesłuchania pracownic krakowskiego Teatru Bagatela, które obwiniają dyrektora tej sceny o molestowanie seksualne i mobbing. Ze względu na delikatną naturę sprawy przesłuchania kobiet przeprowadza sędzia.
Przypomnijmy: w czwartek krakowska prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące molestowania i mobbingu, czego miał się dopuszczać dyrektor Teatru Bagatela Henryk Jacek Schoen. O nadużycia oskarżyła go grupa kobiet, m.in aktorek, które o sprawie zawiadomiły prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego.
Informacje o rozpoczęciu we wtorek przesłuchań pokrzywdzonych kobiet potwierdziła nam Mirosława Kalinowska-Zajdak z krakowskiej prokuratury okręgowej.
Przesłuchania prowadzi jednak sąd, a nie prokuratura. – Przesłuchania pokrzywdzonych na okoliczność zachowania dyrektora prowadzi sąd ponieważ, zgodnie z obowiązującymi przepisami, należy dążyć do ograniczenia traumy – tłumaczy prokurator Kalinowska-Zajdak.
Chodzi o to, by kobiety nie były przesłuchiwane wielokrotnie, najpierw przez prokuraturę a następnie przez sąd.
Sąd bada czyny, których miał dopuścić się dyrektor. Kwestie formalne (takimi jak na przykład stosunek pracy pokrzywdzonych i dyrektora teatru oraz ramy czasowe) ustala natomiast prokuratura. Ona także podejmie decyzję o przesłuchaniu Schoena.
Płacz i wymioty
Grupa byłych i obecnych pracownic Bagateli skontaktowała się też z redakcją tvn24.pl. Są wśród nich zarówno aktorki, reżyserki, jak i kobiety pracujące w biurze teatru. Osiem spośród nich podpisało się pod pismem do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, w którym opisują przedstawione poniżej zdarzenia.
Kobiety twierdzą, że do zachowań noszących znamiona mobbingu i molestowania ze strony Henryka Jacka Schoena dochodziło już kilkanaście lat temu. Jak mówią, nasilenie się takich incydentów w ostatnim czasie sprawiło, że teraz zdecydowały się na nagłośnienie sprawy.
- Gdy jedna z naszych koleżanek po wyjściu od dyrektora dostała ataku paniki i zaczęła wymiotować z przerażenia po tym, jak była napastowana, uznałyśmy, że nie możemy dalej milczeć. Zorientowałyśmy się też, że dyrektor wybiera na ofiary coraz młodsze dziewczyny - przyznają w rozmowie z tvn24.pl pracowniczki Bagateli.
Do wspomnianego incydentu miało dojść w maju 2019 roku przy okazji 25. rocznicy grania farsy "Mayday". Według naszych rozmówczyń dotyczył pracowniczki administracji teatru. W jednym z teatralnych korytarzy Schoen miał objąć kobietę, przyciągnąć do siebie i wepchnąć język do ust.
Udało jej się wyrwać, ale za chwilę miała stawić się w gabinecie dyrektora na służbowym spotkaniu.
- Siedziałam roztrzęsiona po tym, co wydarzyło się przed chwilą na korytarzu, a on stwierdził, żebym nie histeryzowała, tylko mówiła, co mam do załatwienia - relacjonuje pracowniczka Bagateli.
Z racji wykonywanej funkcji kobieta musiała spotykać się z Schoenem kilka razy w tygodniu.
- Do pierwszej sytuacji, która wzbudziła mój niepokój, doszło już po kilku miesiącach pracy. Podczas premiery myślałam, że dyrektor chce pocałować mnie w policzek, a on zaczął lizać mnie po szyi. Z czasem takich sytuacji było więcej. Całował mnie w usta, ja uciekałam, więc on oficjalnie wzywał mnie do gabinetu na służbową rozmowę, podczas której głaskał mnie po dłoni i rękach. Kiedyś krzyknęłam, żeby przestał, że nie może się tak zachowywać. Wtedy on odparł, że lubi, jak jestem taka ostra. Dla mnie to był szok. Wpadałam w stupor, zamykałam się, nie umiałam zareagować - opowiada kobieta.
Sytuacja w pracy zakończyła się dla niej - jak twierdzi - załamaniem i koniecznością skorzystania z pomocy terapeuty.
"Cykl upokorzeń i nękania"
Czyny, które pracownice zarzucają dyrektorowi, potępiło środowisko artystyczne. Pod listem otwartym w tej sprawie podpisali się między innymi Agnieszka Holland, Grzegorz Jarzyna, Joanna Kos-Krauze. "My, przedstawicielki i przedstawiciele społeczności teatralnej, nie będziemy dłużej wspierać kultury milczenia. Sytuacja Teatru Bagatela nie jest odosobnionym incydentem. To nie jest problem, który zaczął się wraz z odważną decyzją członkiń krakowskiego zespołu - teatr funkcjonuje zgodnie ze ścisłą hierarchiczną logiką od dziesięcioleci, utrwalając cykl upokorzeń i nękania" – czytamy w liście.
Sam Schoen w zeszłym tygodniu udał się na urlop. Jak poinformowała dziennikarzy podczas wtorkowego briefingu Renata Derejczyk, zastępczyni dyrektora ds. literackich i organizacyjnych tej sceny "Teatr Bagatela znalazł się w bardzo trudnej sytuacji z powodu oskarżeń, jakie dotyczą dyrektora".
"Nie nam oceniać, czy są to zarzuty słuszne, do tego są powołane odpowiednie organa. Natomiast kierując się dobrem Teatru, troską o zespół poprosiliśmy dyrektora, żeby na czas wyjaśnienia zarzutów oddalił się - nie pełnił (swojej) funkcji" - powiedziała Derejczyk.
Podała, że w piątek Schoen złożył wniosek o urlop - jest to urlop płatny, na którym pozostanie nawet do stycznia. Zastępczyni dyrektora ds. literackich i organizacyjnych zapewniła równocześnie, że nie dochodziły do niej żadne niepokojące sygnały dotyczące rzekomych nadużyć.
Podkreśliła, że ważne jest teraz, by zespół teatru kontynuował działalność, co ma zamiar robić, realizując kolejne premiery. - Jesteśmy jednością, jesteśmy zespołem, przez wiele lat pracowaliśmy na renomę tego teatru, dzięki czemu jest rozpoznawalny i ceniony nie tylko przez krakowską publiczność - podkreśliła.
Autor: wini / Szymon Jadczak/ks / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24