Joanna Madej, pilot rajdowy z Łodzi, uniemożliwiła dalszą jazdę 46-letniemu kierowcy, który na jej oczach doprowadził do kolizji na autostradzie A4. - Lawirował między pasami i wpychał się "na żyletki". Przez jego brawurę i głupotę kobieta jadąca z niepełnosprawnym dzieckiem wpadła w poślizg i uderzyła w barierki - opowiada Madej. Poszkodowanym na szczęście nic się nie stało, a 46-latek dostał mandat.
Chociaż do zdarzenia na autostradzie A4 doszło niemal miesiąc temu (11 września), to dopiero teraz autorka obywatelskiego zatrzymania zdecydowała się o nim opowiedzieć. - Jechaliśmy autostradą w kierunku Katowic. W pewnym momencie wyprzedziło nas ciemne bmw, którego kierowca robił, co mógł, żeby doprowadzić do tragedii - mówi nam Joanna Madej, pilot rajdowy z Łodzi.
Opowiada, że kierowca auta na ukraińskich tablicach rejestracyjnych podjeżdżał pod zderzaki innych pojazdów jadących A4 i wymuszał zmianę pasa ruchu. - Jeżeli ktoś dostatecznie szybko nie ustępował mu drogi, kierowca decydował się na bardzo ryzykowne manewry. Potrafił lawirować pomiędzy pasami przy dużej prędkości i wciskać się "na żyletki" pomiędzy auta - relacjonuje rozmówczyni tvn24.pl.
Po kilkudziesięciu sekundach takich wyczynów - jak mówi Madej - doszło do kolizji.
- W pewnym momencie zajechał drogę samochodowi, w którym - jak się potem okazało - jechała matka z niepełnosprawnym dzieckiem. Kobieta chciała uniknąć zderzenia i mocno zahamowała. Auto wpadło w poślizg i rozbiło się o barierki - mówi Madej.
Pościg
Ciemne bmw pojechało dalej. Joanna Madej ruszyła za sprawcą. Znajome, ciemne auto zobaczyła w kolejce do autostradowego punktu poboru opłat.
- Zatrzymałam samochód i biegłam wzdłuż czekających w kolejce samochodów. Zrobiłam zdjęcie tablic rejestracyjnych sprawcy i pobiegłam w kierunku pani pracującej w okienku, żeby nie podnosiła szlabanu przed bmw - opisuje rozmówczyni tvn24.pl.
"Wzruszył ramionami i powiedział, że z nikim się nie zderzył"
Kobieta pracująca w punkcie poboru opłat w Balicach posłuchała i uniemożliwiła dalszą jazdę samochodu. Wtedy Joanna Madej ruszyła w kierunku bmw.
- Kiedy byłam niedaleko maski auta, kierowca kilkukrotnie dodawał gazu. Straszył, że chce mnie potrącić. Przez okno krzyczał, żeby zejść mu z drogi. Pytałam, czy zdaje sobie sprawę, że przed chwilą doprowadził do wypadku - relacjonuje Madej.
Mężczyzna początkowo miał mówić, że nie ma pojęcia, o jakie zdarzenie chodzi.
- W końcu wzruszył ramionami i powiedział, że przecież on się z nikim nie zderzył - mówi Madej.
Ukarany
Na miejsce została wezwana policja. Młodszy inspektor Sebastian Gleń z krakowskiej komendy wojewódzkiej przekazuje, że funkcjonariusze potwierdzili wersję, którą opowiedziała nam Madej. 46-letni obywatel Ukrainy został ukarany za niedostosowanie prędkości do panujących warunków i spowodowanie kolizji.
- Kierujący został ukarany mandatem karnym w wysokości 1100 złotych. Mężczyzna posiadał ubezpieczenie OC Zielona Karta. Zarządca może korzystać z ubezpieczenia, żeby zlikwidować szkodę w infrastrukturze drogi - opowiada młodszy inspektor Sebastian Gleń.
O obciążenie sprawcy kosztami wystąpiła też kobieta, której auto się rozbiło.
- W dniu wypadku jechała samochodem z leasingu. Dzięki temu, że udało się namierzyć sprawcę, koszty naprawy nie spadną na nią - zaznacza Madej.
Dodaje, że poszkodowana w zdarzeniu napisała do niej list.
- Podziękowała za czujność i za to, że piratowi drogowemu nie udało się uniknąć konsekwencji. Warto pomagać, warto się interesować - podkreśla pilot rajdowy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Joanna Madej