Autokar się rozbił, zginęło pięć osób. 24 pasażerów wróciło na Ukrainę

0603N150XR PACJENCI
Relacja pasażerów, którzy uczestniczyli w wypadku autokaru
Źródło: TVN24

Część pasażerów autokaru, który w nocy z piątku na sobotę wypadł z drogi pod Jarosławiem (Podkarpacie) wróciła na Ukrainę. W wypadku pięć osób zginęło, a 41 zostało rannych.

Jak poinformował rzecznik wojewody Michał Mielniczuk, w szpitalach wciąż przebywa 25 osób, stan 14 z nich jest poważny. Na Ukrainę dotychczas wróciły 24 osoby.

Początkowo podróżnych, którzy nie wymagali hospitalizacji, zakwaterowano w bursie w Jarosławiu. Obecnie przebywa tam jeden z kierowców i dwoje pasażerów, których bliscy znajdują się w szpitalu.

- W ostatnich godzinach szpitale opuściło czterech poszkodowanych – poinformował Mielniczuk.

Ranni w wypadku zostali przewiezieni do szpitali w Przemyślu, Jarosławiu, Lubaczowie, Przeworsku, Rudnej Małej oraz dwóch placówek w Rzeszowie.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Utrudnienia

W niedzielę na miejscu wypadku trwają prace naprawcze. - Do godz. 16.00 na odcinku 400 metrów blokowany jest pas awaryjny i wolny. Prowadzona jest wymania poduszki energochłonnej i barier. Zamknięty jest wjazd na MOP Kaszyce– powiedział Tomasz Gębski z oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Rzeszowie.

Jak zaznaczył, ruch w kierunku przejścia granicznego z Ukrainą w Korczowej na tym fragmencie A4 odbywa się "tylko pasem szybkim".

"Ludzie krzyczeli, wołali o pomoc"

W nocy z piątku na sobotę na autostradzie A4 w pobliżu MOP Kaszyce pod Jarosławiem doszło do wypadku ukraińskiego autokaru, którym podróżowało 57 osób. Pięciu pasażerów zginęło.

- Masakra. Ludzie krzyczeli, wołali o pomoc – wspominał jeden z uczestników wypadku.- Nie mieliśmy nic, czym moglibyśmy im pomóc.

Drugi z mężczyzn dodał, że "policja i medycy dobrze pracowali". - Szybko przyjechali – zauważył. W akcji ratunkowej uczestniczyło 30 zastępów straży pożarnej i dwa śmigłowce LPR.

- Autobus bardzo szybko upadł na prawą stronę, rozbiło się szkło – relacjonowała jedna z przebywających w szpitalu pasażerek.

Trwa śledztwo

Prokuratura zdecydowała, że śledztwo w sprawie wypadku będzie prowadzone w kierunku katastrofy w ruchu lądowym. Jak wyjaśniła prokurator Beata Starzecka z prokuratury okręgowej w Przemyślu, za takim kierunkiem przemawia m.in. liczba ofiar. Zaznaczyła, że brane są pod uwagę różne wersje śledcze, w tym umyślnego bądź nieumyślnego spowodowania katastrofy przez kierowcę.

- Mogły to być następstwem na przykład jego nieostrożności, czy też zaśnięcia za kierownicą, podjęcia niewłaściwego, czy spóźnionego manewru skrętu na pobliski MOP – wymieniała prok. Starzecka. Ponadto prokuratura weryfikuje też, czy może do wypadku doszło z powodu stanu technicznego autokaru.

Z zabezpieczonego do śledztwa tachografu wynika - jak przekazała prokurator - że kierowca autokaru na chwilę przed wypadkiem jechał z prędkością 96-97 km/h, ale tuż przed wypadkiem, przez ostatnie cztery sekundy prędkość pojazdu spadała z 95 do 45 km/h.

Wiadomo też, że uderzył w barierę ochronną, która dostała się pod autokar, a pojazd na niej przewrócił się na prawy bok i stoczył się ze skarpy.

Obaj kierowcy byli trzeźwi. Pobrano od nich także krew m.in. na obecność narkotyków i innych środków odurzających. Wstępne testy nie wykazały ich obecności.

Czytaj także: