W domu w podkrakowskich Jurczycach spotkało się pięć osób, planujących otwarcie agencji towarzyskiej. Trzy z nich zginęły. Po 20 latach od zabójstwa przed Sądem Okręgowym w Krakowie ruszył proces Wojciecha R. Drugi z podejrzanych w tej sprawie - Krzysztof P., ps. Loczek - wcześniej zmarł w zakładzie karnym.
O zabójstwo w Jurczycach podejrzani byli Krzysztof P. ps. Loczek oraz jego wspólnik Wojciech R. Po zatrzymaniu, do którego doszło w listopadzie 2021 roku, "Loczek" zmarł w tarnowskim zakładzie karnym. W piątek (16 grudnia) przed sądem stanął wyłącznie Wojciech R.
- Fundamentalnie nie zgadzam się z zarzutami sformułowanymi przez prokuraturę. W szczególności z tym, że miałbym być osobą brutalną, której zależy na uczestnictwie w grupach przestępczych - powiedział Wojciech R. na sali rozpraw. Oskarżony złożył wyjaśnienia, w których opowiedział o spotkaniu z Krzysztofem P. oraz zdarzeniach, do których doszło w nocy z 8 na 9 września 2000 roku. - Nie przeczę, że byłem obecny na miejscu wydarzeń, ale minęły już 22 lata i mogę pewnych rzeczy nie pamiętać - zaznaczył.
Chcieli otworzyć agencję towarzyską
Wojciech R. przyznał, że skontaktował się z "Loczkiem" po tym, jak usłyszał o osobach zainteresowanych otwarciem agencji towarzyskiej. Mężczyzna - jak mówił - liczył, że zarobi dzięki skontaktowaniu tych osób. Krzysztofa P. kojarzył ze środowiska, w którym przebywał. - To środowisko to byli koledzy od kieliszka. Legenda dotyczyła tego, że "Loczek" był człowiekiem z półświatka - wyjaśnił, dodając, że nie wiedział, że Krzysztof P. jest osobą niebezpieczną.
- Około dwóch, trzech tygodni przed zdarzeniami objętymi zarzutami mój kuzyn powiedział mi, że jego znajomy, Leszek W., ma znajomych, którzy myślą o otwarciu agencji towarzyskiej w domu pod Krakowem. Zapytał się mnie, czy może byśmy coś na tym zarobili. Byłem wtedy na utrzymaniu rodziców, pomagałem tacie. Ja wpadłem wtedy na pomysł, żeby skontaktować się z "Loczkiem". Wydawało mi się, że on może pomóc przy otwarciu tej agencji towarzyskiej. Liczyłem na to, że dostanę prowizję za skojarzenie zainteresowanych osób z "Loczkiem" - wyjaśniał R.
Wojciech R., Krzysztof P., a także późniejsze ofiary - Barbara K. oraz Leszek W. spotkali się na stacji benzynowej w Krakowie, a następnie pojechali do domu kobiety w Jurczycach, gdzie mieli ustalać szczegóły interesu. Na miejscu był także partner Barbary K. - Waldemar J.
Czytaj też: Zbrodnia w Jurczycach. Zatrzymania po 21 latach
Zwłoki w łazience
Jak relacjonował w piątek Wojciech R., na miejscu zobaczył, że "Loczek" ma przy sobie pistolet. Była to broń z tłumikiem. Jak wyjaśniał, w pewnym momencie Krzysztof P. miał zacząć zachowywać się agresywnie względem Barbary K., postrzelił także Leszka W. - Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego Leszek W. został postrzelony - stwierdził oskarżony, dodając, że jego zdaniem "Loczek" próbował przymusić Barbarę do wydania mu pieniędzy i chciał "zrobić na niej wrażenie". Zapamiętał też, że Krzysztof P. wydał komunikat, aby przeszli do łazienki, a następnie kazał oskarżonemu przyprowadzić tam Waldemara J., który znajdował się na drugim piętrze domu.
- Widziałem, jak "Loczek" ustąpił miejsca Waldemarowi, aby wszedł do środka. Zauważyłem z holu, że Barbara leży na podłodze i Leszek, widziałem ich nogi. Waldemar zaczął krzyczeć, musiał się zorientować, że oni są postrzeleni. Wpuszczając Waldemara do łazienki, "Loczek" zapytał go, gdzie trzymają kasę. Waldemar zaczął krzyczeć, że nie ma pieniędzy, ale nikomu nie powie o tym, co się stało - relacjonował Wojciech R. Dodał, że Waldemar powiedział, "żeby dać mu telefon, że on zadzwoni po pieniądze", ale ostatecznie nigdzie się nie dodzwonił. W finalnym momencie - jak mówił oskarżony - w łazience znajdował się on, Waldemar, a także postrzeleni Barbara B. i Leszek W.
Oskarżony wyjaśnił, że "Loczek" zlecił mu wytarcie śladów. - Gdy kierowałem się do salonu, zobaczyłem, że "Loczek" robi krok do łazienki i znika w niej. Usłyszałem głuchy odgłos, który pamiętałem z salonu. Zacząłem wycierać stół kurtką albo jakimś kawałkiem materiału. Po chwili dołączył do mnie "Loczek" - twierdził oskarżony. Zaprzeczył, że to on ciężko pobił Waldemara J. Przed wyjściem z domu Krzysztof P. miał jeszcze zwrócić się do Wojciecha R., że "jadą na jednym wózku".
Zabójstwo w Jurczycach
Podczas rozprawy oskarżony podkreślił, że jego zdaniem przeżył "tylko dlatego, że w momencie zatrzymania potrzebny byłby ktoś, na kogo "Loczek" zrzuciłby winę za te wydarzenia". Podczas rozprawy oskarżony zaznaczał, że jego zachowanie było podyktowane emocjami. - Stopień zastraszenia przez "Loczka" wygenerował moje posłuszeństwo - powiedział.
W nocy z 8 na 9 września 2000 r. w podkrakowskich Jurczycach zginęła 44-latka, jej 37-letni konkubent oraz 30-latek. Sąsiedzi nie słyszeli żadnego hałasu. Wszystkich znaleziono 9 września w łazience. Z relacji mieszkańców wynikało, że kobieta, właścicielka domu, prowadziła różne interesy, w pewnym momencie jej sytuacja finansowa pogorszyła się.
Umorzenie śledztwa
Po przesłuchaniu blisko 100 świadków i zabezpieczeniu ok. 200 śladów sprawa została umorzona w 2002 r. Przełom nastąpił w 2007 r., kiedy policjanci dotarli do nowych dowodów, jednak i one nie były wystarczające do postawienia zarzutów.
W połowie 2020 r. śledczy, przy okazji przesłuchania w innej sprawie, uzyskali informacje dotyczące zabójstwa w Jurczycach. Po weryfikacji nowych informacji oraz kolejnych dowodów ustalono osoby podejrzewane. Zebrany materiał dał logiczny ciąg zdarzeń i pozwolił na postawienie zarzutów.
Naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego komendy wojewódzkiej Grzegorz Grymek podkreślił w listopadzie 2021 roku, że mimo wcześniejszego, formalnego umorzenia postępowania, policja nigdy nie przestała się nią zajmować, prowadzić czynności rozpoznawczych. - W postawieniu zarzutów podejrzewanym pomogła też technika kryminalistyczna, która przez ostatnie 20 lat bardzo się rozwinęła - dodał, że prokuratura "bierze pod uwagę różne wersje, ale na ten moment najbardziej wiarygodną jest ta związana z odzyskiwaniem długu".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24