Śmierć w górach i kłótnia o brak pomocy. W czasie jazdy dorożką do Morskiego Oka, jeden z turystów, na wysokości Palenicy Białczańskiej, zasłabł. Pierwszej pomocy miał udzielać mu wiozący go fiakier i przechodzień. Wezwane pogotowie, według świadków, miało przyjechać bardzo późno, po wielokrotnych monitach. Pogotowie odpiera zarzuty o zwłokę i przekonuje, że nikt wcześniej turysty nie ratował. Mężczyzna zmarł.
- Nikt nie chciał mi pomóc. Krzyczałem, że gdyby leżał koń, to do pomocy byłoby was tysiące, a jak człowiek umiera, to nie ma nikogo - relacjonuje fiakier Jan Hodorowicz, który wiózł turystę.
Na pomoc pospieszył przypadkowy turysta. - On przejął ode mnie masaż serca - relacjonuje Hodorowicz. I dodaje, że wezwał pogotowie. Według jego relacji pojawił się problem z wysłaniem karetki - dyspozytor z Krakowa nie potrafił zlokalizować Palenicy Białczyńskiej. Rozłączyli się z nim.
Zgodnie z przepisami jedzie się 20 minut, a karetka...
Świadkowie mówią o kilkudziesięciu minutach oczekiwania na karetkę. - Czekamy, czekamy, dzwonię 15 minut później znowu do dyspozytora. On mówi, że karetka jest w drodze. Ja mówię, że przecież z Zakopanego samochodem normalnie, prawnie jedzie się około 20 minut. Karetka po 15 minutach jest na wysokości Olczy czy Brzezin. Ok. Rozłączyłem się - opowiada Łukasz Zadylak, zarządca parkingu na Palenicy Białczańskiej. Po 20 minutach miał ponownie wykręcić numer pogotowia.
"Bez krążenia i oddechu"
Lekarze odrzucają wszystkie zarzuty, a karetka - według nich - przyjechała z Zakopanego już po 20 minutach. Co więcej twierdzą, że turyście nikt nie pomógł.
- Nikt tam na miejscu nie podjął czynności, nie reanimował. Mój zespół jak dojechał, to pacjent był bez oddechu, bez tętna, bez oznak życia - mówi doktor Ali Issa Darwich, kierownik zakopiańskiego SOR-u.
Bez śledztwa
I przekonuje: z relacji mojego zespołu nikt na miejscu nie podjął czynności reanimacyjnych.
Jak mówi reporter Faktów TVN lekarze godzinę reanimowali turystę, który zasłabł. W międzyczasie przyleciał helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Lekarz oficjalnie stwierdził zgon.
Ale Jan Hodorowicz uważa, że turystę udało się utrzymać przy życiu do momentu przyjazdu pogotowia.
Prokuratura odstąpiła od śledztwa, uznając, że mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych.
Turysta zmarł na wysokości Palenicy Białczańskiej:
Autor: KMK/i/zp / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty | Karolina Kielczyk