Obrońcy praw zwierząt, którzy na początku listopada pikietowali przed Morskim Okiem, złożyli zawiadomienie do zakopiańskiej prokuratury. Dotyczy m.in. nieprawidłowej reakcji policji podczas pikiety. "Wkroczyliśmy, kiedy manifestacja stała się nielegalna" - tłumaczy policja.
Zawiadomienie dotyczy incydentu, który miał miejsce na początku listopada na trasie do Morskiego Oka.
Ekolodzy: "Policjanci nie dopełnili obowiązków"
- Uważamy, że policja źle zabezpieczyła manifestację, stojąc około 100 metrów od centrum wydarzeń. Po wjechaniu wozów konnych w manifestujących, policja nie ruszyła za fiakrem, który odjechał w stronę Morskiego Oka, zajęła się tylko spisywaniem uczestników manifestacji – powiedziała Anna Plaszczyk z fundacji Viva.
Fragment zgłoszenia:
"Zawiadamiam o podejrzeniu popełnienia przestępstwa (...) z art. 231 k.k. polegającego na niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariuszy Policji poprzez brak zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom zgromadzenia, brak reakcji na prośby uczestników oraz zaniechanie zatrzymania osób agresywnych"
Z zarzutami aktywistów nie zgadza się rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek. - Kiedy manifestacja stała się nielegalna, zostaliśmy wezwani przez straż parku narodowego i rozdzieliliśmy strony konfliktu. Wcześniej nasza interwencja nie była konieczna – powiedział.
Odpowiedź policji w sprawie organizacji pikiety ekologów (7 listopada):
Inne podejrzenia o popełnieniu przestępstw, o których mowa w zgłoszeniu ekologów, dotyczą:
"narażenia kilkudziesięciu osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia poprzez wjechanie dwoma wozami konnymi w uczestników zgromadzenia", a także pobicia, kierowania gróźb karalnych wobec manifestantów oraz znęcaniu się nad końmi "poprzez zmuszanie zwierząt do przedarcia się przez szpaler zgromadzonych ludzi oraz obciążeni koni ładunkiem w sposób oczywisty niedopowiadający ich sile oraz kondycji"
Bójka o dobro zwierząt
Organizacje ekologiczne zablokowały trasę prowadzącą do Morskiego Oka, po której turystów wożą konne fasiągi. Ekolodzy, którzy domagają się całkowitego usunięcia transportu konnego ze szlaku, nie wpuścili na drogę wozu wypełnionego turystami. Doszło do szarpaniny między góralami, ekologami i osobami, które według policji nie były stronami w sporze.
Podczas protestu interweniowała policja, która zdecydowała o rozwiązaniu zgromadzenia.
Podczas protestu na trasie do Morskiego Oka doszło do przepychanek:
Protest był zgłoszony
Pikieta ekologów była zgłoszona i uzyskała zgodę władz samorządowych. - Osoby protestujące, blokując drogę zachowują się jednak niezgodnie z tym co zapowiadały, dlatego zdecydowano o rozwiązaniu zgromadzenia – mówił rzecznik Wieczorek.
Manifestujący mieli zgodę na protest, ale nie mieli pozwolenia na zablokowanie drogi powiatowej.
- Nie mieliśmy informacji o tym, że droga zostanie zablokowana. Ekologom może chodzić o jakieś prywatne interesy, ale na pewno nie chodzi im o prawa zwierząt - mówił Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański.
Starosta też zapowiada zgłoszenie
Zgłoszenie dotyczące awantury na drodze do Morskiego Oka, przygotowuje też Gąsienica-Makowski. W połowie listopada zapowiadał, że przygotowywane są zawiadomienia do prokuratury o złamaniu przez obrońców praw zwierząt ustawy o zgromadzeniach publicznych, ponieważ lokalne władze nie dały zgody na blokadę ruchu drogowego. Zgoda władz gminy Bukowina Tatrzańska dotyczyła jedynie pokojowej pikiety.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ps / Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24