Ponad 70 tysięcy osób i niemal 16 tysięcy budynków mieszkalnych może zostać zalanych, jeśli w dorzeczu Górnej Wisły dojdzie do powodzi stulecia – wynika z zakończonych właśnie analiz dla ośmiu głównych dopływów rzeki na południu kraju. By zmniejszyć ryzyko, konieczne są inwestycje w obiekty hydrologiczne o wartości ponad 2 miliardów złotych.
Eksperci wykonali analizy zlewni wraz z programami niezbędnych inwestycji dla ośmiu głównych dopływów Wisły na terenie pięciu województw: Soły, Skawy, Raby, Nidy, Czarnej Staszowskiej, Dunajca, Wisłoki i Sanu.
Analizy były opracowane w ramach "Programu ochrony przed powodzią w dorzeczu górnej Wisły", a obecnie stanowią część planu zarządzania ryzykiem powodziowym.
Nie można zagwarantować ochrony
Jak wyliczyli specjaliści, od źródeł Wisły do ujścia rzeki Sanny, w przypadku "wody stulecia" zagrożonych zalaniem będzie 16 tys. budynków mieszkalnych, 71,5 tys. osób, 1,8 tys. obiektów użyteczności publicznej i 1 tys. 55 obiektów przemysłowych. Szacunkowe straty wyniosą ponad 4,8 mld zł.
Gdyby udało się wykonać zaplanowane inwestycje hydrotechniczne, m.in. zbudować tzw. suche zbiorniki i wały przeciwpowodziowe, szacunki te znacząco spadną, ale nie zagwarantują stuprocentowej ochrony. Nadal zagrożonych zalaniem będzie 4,3 tys. budynków mieszkalnych, 5 tys. 362 osób, 161 obiektów użyteczności publicznej i 140 przemysłowych.
Sugerowane przez ekspertów rozwiązanie to przeniesienie 1,2 tys. najbardziej zagrożonych domów w inne, bezpieczne miejsce. Jak wyliczono, kosztowałoby to 557 mln zł. Kolejne 300 mln zł kosztowałaby indywidualna ochrona pozostałych 3,1 tys. zagrożonych budynków.
"Cena za nierozważne pozwolenia na budowę"
- To cena za nierozważne, bez wyobraźni wydawanie pozwoleń na budowę – mówił wojewoda małopolski Jerzy Miller.
Jak podkreślił, programy inwestycji dla kolejnych dopływów Wisły były konsultowane z burmistrzami, wójtami, sołtysami i mieszkańcami. - Mieszkańcy zrozumieli, że ochrona wałami nie jest rozwiązaniem uniwersalnym. Uniwersalne jest: "nie buduj się tam, gdzie jest zagrożenie powodziami". Nie przypuszczałem, że w ciągu trzech lat uda się zmienić podejście – dodał Miller. Ale - jak zaznaczył - nie wszyscy są zadowoleni z proponowanych w programach inwestycyjnych rozwiązań.
Jak wyliczyli eksperci, w budowle hydrotechniczne trzeba zainwestować w dorzeczu Górnej Wisły 2,1 mld zł. Trzeba wybudować m.in. osiem polderów, 73 suche zbiorniki, zmodernizować 63,8 km obwałowań i wybudować 97,5 km nowych na rzekach głównych oraz 218,9 km na mniejszych dopływach.
Będzie harmonogram
Podniesienia wymaga 87 mostów, a analizy wskazują na potrzebę zwiększenia rezerwy powodziowej o 278,3 mln m3 przez budowę polderów, suchych zbiorników i zwiększenie rezerwy powodziowej na trzech istniejących zbiornikach (Tresna, Dobczyce, Rożnów) o 60,7 mln m sześciennych. W najbliższych tygodniach ma powstać harmonogram, które inwestycje należy wykonać w kolejnych latach od 2016 do 2021 r.
"Program ochrony przed powodzią w dorzeczu górnej Wisły" został przyjęty przez rząd w sierpniu 2011 r. Jego realizacja miała kosztować ponad 13 mld zł i zabezpieczyć województwa: lubelskie, małopolskie, podkarpackie, śląskie, świętokrzyskie przed katastrofalnymi skutkami powodzi.
Program ten został wygaszony w sierpniu ub.r. w związku z nałożonym na Polskę przez Komisję Europejską obowiązkiem jednolitego sposobu gospodarowania wodami i ochroną przeciwpowodziową. Jednak wojewoda małopolski do końca 2015 r. koordynuje realizację tych zadań, które były prowadzone w momencie wygaszenia programu. - Dzięki analizom dokładnie wiemy, co trzeba zrobić na poszczególnych odcinkach rzek i ile będzie to kosztować – mówił Miller.
Inwestycje będą realizowane w ramach wdrażania "Planu zarządzania ryzykiem powodziowym", który wymaga wcześniejszego przyjęcia przez Radę Ministrów.
Autor: mmw/r / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock