Wichura zerwała dach, zginęły trzy osoby. Zarzut dla inwestora

prokurator
Zarzut dla inwestora po tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej
Źródło: TVN24

Zarzut popełnienia samowoli budowlanej usłyszał inwestor z Podhala, który - jak ustaliła prokuratura - postawił wypożyczalnię sprzętu narciarskiego na Rusińskim Wierchu. Zerwany z niej przez wichurę dach zabił trzy osoby.

Mężczyzna został przesłuchany we wtorek po południu. Jak podkreśla szefowa zakopiańskiej prokuratury Barbara Bogdanowicz, inwestor sam zgłosił się na przesłuchanie.

- Na tym etapie śledztwa istnieją podstawy do postawienia zarzutu inwestorowi popełnienia przestępstwa z artykułu 90 prawa budowlanego, czyli popełnienia samowoli budowlanej – powiedziała w środę Bogdanowicz. Wskazała, że posadowił on obiekt budowlany bez jakiegokolwiek zgłoszenia do odpowiedniego organu administracji architektoniczno-budowlanej.

Wobec inwestora nie zastosowano aresztu, a jedynie wolnościowe środki zapobiegawcze: dozór, poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Odebrano mu paszport. - Mogę (…) powiedzieć, że przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia - oznajmiła prokurator. Nie ujawniła treści wyjaśnień.

Jak podała Bogdanowicz, "inwestorem okazał się dzierżawca terenu, na którym posadowił ten obiekt".

Prokuratura nie ujawnia jednak więcej danych na jego temat - podała jedynie, że podejrzany to mieszkaniec Podhala, a wypożyczalnia stała na Rusińskim Wierchu od kilku lat. - Nie chciałabym ujawniać żadnych danych, które by prowadziły na tym etapie (do podejrzanego - red.). To początkowy etap śledztwa - zaznaczyła prokurator. Na pytanie, od jak dawna wypożyczalnia stała w tym miejscu, Bogdanowicz odparła: "będzie to dokładnie weryfikowane - wiemy, że co najmniej kilka lat".

Możliwe kolejne zarzuty

Za zarzucany czyn inwestorowi może grozić kara grzywny, ograniczenia wolności lub do dwóch lat więzienia.

- Teraz będziemy powoływać stosownych biegłych z zakresu budownictwa, żeby stwierdzić, czy obiekt ten był postawiony zgodnie ze sztuką budowlaną oraz czy stanowił realne i bezpośrednie zagrożenie dla ludzi, a w konsekwencji czy mogło to doprowadzić do śmierci trzech ofiar – zapowiedziała Bogdanowicz. W środę przeprowadzane są sekcje zwłok 52-latki i jej córek.

Jak podkreśliła szefowa prokuratury, zarzuty mogą zostać rozszerzone. - Śledztwo zostało wszczęte odnośnie co najmniej trzech czynów: nieumyślnego spowodowania śmierci, spowodowania uszkodzeń ciała i prawa budowlanego. Mamy na uwadze również sprowadzenie niebezpieczeństwa zagrażającego życiu i zdrowiu innych osób. (...) Nie przesądzam, że nie będą kolejne zarzuty stawiane - wyjaśniła Bogdanowicz. Jak dodała, ten ostatni aspekt śledztwa będzie zależał od wyniku przesłuchania innych osób, które w momencie tragedii znajdowały się w pobliżu wypożyczalni.

- Przesłuchano już wszystkich świadków, których mamy ustalonych i którzy byli bezpośrednio na miejscu zdarzenia. Prokurator przesłuchał też osobę najbardziej pokrzywdzoną, czyli ojca i męża ofiar - powiedziała prokurator. Śledczy dysponują także nagraniem z monitoringu, na którym widać moment uderzenia.

Tragedia przy stoku

Do tragicznego wypadku doszło na parkingu przy górnej stacji wyciągu narciarskiego Rusiń-Ski w Bukowinie Tatrzańskiej w poniedziałek przed godz. 11. Podmuch wiatru zerwał dach z wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Dach spadł wprost na czwórkę turystów.

- Przyjechaliśmy tu dosłownie na dwie godziny. One wyszły z samochodu. Jak zobaczyłem, że zamykają wyciąg, powiedziałem, że jedziemy. Upadłem na ziemię, bo widziałem kątem oka, że dach się zrywa. Blaszany dach otworzył się jak konserwa – relacjonował świadek zdarzenia, który wraz z przyjaciółmi przyjechał na zimowy wypoczynek z Warszawy.

Mimo reanimacji nie udało się uratować 52-latki i jej 15-letniej córki. 21-latka – druga córka zmarłej kobiety – w bardzo ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala w Nowym Targu, gdzie wieczorem tego samego dnia zmarła. Kolejny poszkodowany to 16-latek, który z urazami głowy i stłuczeniem barku trafił do szpitala w Zakopanem.

Krótko po zdarzeniu prowadzący oględziny prokurator Jacek Dyka z zakopiańskiej prokuratury stwierdził, że "nie trzeba biegłego, by stwierdzić, że to nie miało prawa funkcjonować". Prokurator już podczas oględzin miejsca zdarzenia wskazał, że konstrukcja prowizorycznej wypożyczalni sprzętu narciarskiego była "wadliwa". Wypożyczalnia była zorganizowana w naczepie tira obitej deskami, a blaszany dach był zbyt słabo zamocowany. Jak ustaliła prokuratura, krokwie były zamocowane wkrętami i gwoździami o długości około pięciu centymetrów.

W związku z tragicznym wypadkiem wójt Bukowiny Tatrzańskiej ogłosił dwudniową żałobę. "W związku z tragicznym wydarzeniem, jakie miało miejsce w dniu 10 lutego na Wierchu Rusińskim, Wójt Gminy Bukowina Tatrzańska ogłasza dwudniową żałobę na terenie Gminy w środę i w czwartek - 12 i 13 lutego" – poinformowano na stronie internetowej Urzędu Gminy.

Inspektor: zgody nie było

Zdarzenie skomentował też Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem. - Ta konstrukcja to było takie obejście prawa, bo to była przyczepa, ale niemobilna. Tak zwany obiekt tymczasowy, na montaż którego też wymagane są pewne zgody – wyjaśnił podczas rozmowy z dziennikarzami Kęsek. Jak dodał, tutaj takich zgód nie było.

Jak zaznaczył inspektor, jest dużo zastrzeżeń do sposobu wykonania obłożenia tej naczepy elementami budowlanymi. - One były wykonane niestarannie i bardzo prowizorycznie. W związku z tym przy podmuchach wiatru, a trzeba powiedzieć, że teren Rusińskiego jest bardzo eksponowany na porywy wiatru, to doszło do tragedii - dodał.

Zdaniem inspektora konstrukcja wypożyczalni była przejawem niechlujstwa. – Jeśli byłaby silniejsza konstrukcja, to mogłoby nie dojść do tej tragedii. To lekkomyślne podejście właściciela i niestaranne wykonanie – wskazuje Kęsek.

Urzędnik wyjaśnił, że samowola budowlana jest zagrożona dwoma latami więzienia, ale "tutaj tragedia była znacznie większa”. – Myślę, że samowola to rzecz wtórna w tej sytuacji – zauważył inspektor.

Czytaj także: