Sąd Okręgowy w Tarnowie rozpoznał apelację obrońcy Emilii Sz. i w całości podtrzymał wyrok pierwszej instancji, który zapadł w marcu w Bochni - przekazała rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Tarnowie sędzia Małgorzata Stanisławczyk-Karpiel. Sąd rejonowy skazał wówczas oskarżoną na sześć tysięcy złotych grzywny za pomówienie i znieważenie krakowskiego sędziego Waldemara Żurka w twitterowych wpisach zamieszczanych z konta "Mała Emi".
Wyrok Sądu Rejonowego w Bochni był pierwszym wyrokiem w związku z tzw. aferą hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Sąd: "Mała Emi" znieważała Waldemara Żurka
Sąd rejonowy, odnosząc się do wpisów, które piętnowały Waldemara Żurka jako sędziego, wskazywał, że chociaż pożądana jest kontrola społeczna działania wymiaru sprawiedliwości, to treści wpisów z konta "Małej Emi" stanowiły przejawy znieważenia i pomówienia.
Według ustaleń sądu oskarżona za pośrednictwem swojego byłego męża, byłego sędziego Tomasza Szmydta, poznała niektórych członków działającej na komunikatorze WhatsApp grupy sędziów, z których część była zaangażowana w akcję kompromitowania osób negatywnie odnoszących się do zmian w sądownictwie.
- Oskarżona chciała pomóc w karierze swojemu mężowi i zapewne znaleźć uznanie w oczach grupy. W tym celu zaczęła przygotowywać i zamieszczać szkalujące pokrzywdzonego wpisy na Twitterze. Działała zarówno na podstawie informacji uzyskanych od członków grupy, jak też z własnej inicjatywy - przekazał w ustnym uzasadnieniu sędzia Piotr Sajdera.
Komentarz Waldemara Żurka
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek odniósł się do prawomocnego wyroku w czwartek podczas konferencji prasowej. - Na razie kara dotknęła ślepy miecz, a nie rękę, która ten miecz prowadziła. Toczą się postępowania w tej sprawie, ja się wyłączam z tego postępowania, więc szczegółów państwu nie powiem. Jestem jedną z osób pokrzywdzonych w tej aferze - zaznaczył Żurek.
Po ogłoszeniu pierwszego, nieprawomocnego wyroku Waldemar Żurek komentował, że jest zadowolony z zakończenia procesu. Zastrzegał jednocześnie, że nie ma satysfakcji z wyroku dla, jak mówił, sygnalistki, a zarzuty powinny usłyszeć osoby odpowiedzialne za ten proceder.
Z kolei obrońca Emilii Sz. mecenas Paweł Matyja przekonywał, że zabrakło wystarczająco wiarygodnych dowodów, by powiązać posty publikowane z konta "Małej Emi" z Emilią Sz., a wpisy, za które odpowiadała kobieta, mogły publikować inne osoby.
Afera hejterska
Emilia Sz. była żoną Tomasza Szmydta, byłego sędziego również podejrzewanego w aferze hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, który w maju 2024 roku poprosił o azyl na Białorusi. Kobieta ujawniła w mediach, że posługując się nickiem "Mała Emi", miała atakować w Internecie sędziów przeciwnych reformom wymiaru sprawiedliwości wprowadzanym przez Zbigniewa Ziobrę. Krakowski sędzia, który stał się celem tych ataków, od 2010 r. przez dwie kadencje był członkiem Krajowej Rady Sądownictwa, a do 2018 roku pełnił funkcję rzecznika prasowego KRS.
Proces Emilii Sz. rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Bochni na początku marca.
ZOBACZ TEŻ: Spowiedź "Małej Emi". Kulisy afery hejterskiej
Prokuratura Regionalna we Wrocławiu prowadzi główne śledztwo w sprawie tzw. afery hejterskiej. Dotyczy ono przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych pełniących funkcje w Ministerstwie Sprawiedliwości, w szczególności poprzez niedopuszczalne przetwarzanie danych osobowych, działając tym na szkodę interesu publicznego i prywatnego. Do Sądu Najwyższego trafiły wnioski śledczych o uchylenie immunitetów czterem sędziom - Łukaszowi Piebiakowi, Przemysławowi Radzikowi, Arkadiuszowi Cichockiemu i Jakubowi Iwańcowi. W lutym br. SN odmówił wnioskowanego przez kielecką prokuraturę uchylenia immunitetu sędziemu Iwańcowi.
Autorka/Autor: bp/ tam
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Nowak/PAP