Na wieść o siedmiu niewybuchach mieszkańców ewakuowano. Ostatecznie zabezpieczono cały arsenał z II wojny światowej: 350 sztuk amunicji, karabiny, hełmy, fragmenty masek gazowych.
W pobliżu wtorkowego odkrycia w Mikołowie przebiega droga krajowa numer 81, tak zwana wiślanka. - Ale kiedyś to miejsce było stawem i w tym stawie utopiono amunicję - mówi Andrzej Gortel, konserwator zabytków w Mikołowie.
Kiedyś - w czasie II wojny światowej.
- Moja hipoteza jest taka, że Niemcy, którzy wycofywali się pod koniec wojny, topili amunicję, żeby nie dostała się w ręce wroga - dodaje Gortel.
Do stawu wrzucili setki pocisków, ale też hełmy, karabiny, magazynki, maski gazowe, podkowy, butelki. Po 73 latach pociski są skorodowane, ale we wtorek wywołały panikę. Wstrzymały samochody i pociągi, przegoniły na noc mieszkańców.
"Wracamy do domu na własną odpowiedzialność"
Około godziny czternastej robotnicy, prowadzący prace ziemne w pobliżu ulic Dzieńdziela i Reta, zaalarmowali policję i straż pożarną, że trafili na niewybuchy. Początkowo mówili o siedmiu sztukach. Potem - o znacznej ilości.
Policja zamknęła część wiślanki, kierując samochody objazdami. Ruch został zamknięty także na torach. Pociągi jeździły okrężnie przez Tychy z pominięciem odcinka Katowice Piotrowice – Orzesze Jaśkowice. Uruchomiono komunikację zastępczą.
- Ewakuowaliśmy dziewięcioro mieszkańców z okolicznych domów - mówi Monika Bartecka, rzeczniczka policji w Mikołowie.
Ale nie wszyscy o tej czternastej byli w domu. - Koleżanki nie było i nie może wrócić - powiedział nam napotkany ma miejscu mężczyzna, który przywiózł ławy i stoły dla policji.
Szykowała się długa noc.
- Byliśmy u rodziny, a teraz jedziemy do hotelu, bo nam zaproponowali - powiedział nam późnym wtorkowym wieczorem pan Paweł.
- Nam nic nie zaproponowali, bo natychmiast uciekliśmy. Przyszli i powiedzieli, ze jakieś bomby tu są. Ale teraz wracamy do domu na własną odpowiedzialność - mówiła pani Danuta.
Wydobywanie arsenału trwało do 23.50. Dopiero wtedy przywrócono ruch na wiślance i torach, a ludzie mogli wrócić do domów.
Ale na tym nie koniec. Policja cały czas zabezpiecza teren.
- Saperzy wyciągnęli większą część - powiedział nam Jakub Gendarz, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Mikołowie. - To, co wydobyli, mają zniszczyć na poligonie i wrócić w czwartek po to, co zostało.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24