Trzy doby walczył o życie, był nieprzytomny, aparatura pracowała za jego serce, płuca i nerki. Strażacy, którzy go wyciągnęli spod lodu, mieli nadzieję, bo "to młody synek i nie stracił koloru". Miał 14 lat.
- Od rana pogłębiała się niewydolność wielonarządowa, serce całkowicie przestało pracować, w czwartek wieczorem chłopiec zmarł - poinformował nas Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
14-letni mieszkaniec Rudzińca pod Gliwicami leżał tam od poniedziałku wieczorem po tym, gdy został wydobyty ze stawu.
Przerębel o średnicy metra
15 stycznia po godz. 15 do parku z zabytkowym zamkiem w Gliwicach przyszli po szkole dwaj koledzy. 14-latek postanowił się poślizgać na zamarzniętym stawie. Zostawił torbę przy brzegu i wszedł na lód.
Około dziesięć metrów od brzegu lód załamał się pod chłopcem. 14-latek wpadł do lodowatej wody, raz się odbił i znikł z pola widzenia, zostawiając przerębel o średnicy metra.
Jego kolega pobiegł szukać pomocy. Osoba, która powiadomił o wypadku, o 15.29 zaalarmowała straż pożarną.
Przyjechali natychmiast, najpierw ochotnicy z Rudzińca, potem z gliwickiej PSP, wreszcie nurkowie z PSP w Bytomiu.
Ochotnicy weszli z saniami na lód i pod wodę, jeden - z Gliwic - mimo że nie jest zawodowym nurkiem, zanurkował. Jednak akcję utrudniało zamulone dno - staw jest płytki na niewiele ponad dwa metry, ale to popegeerowski osadnik.
Chłopca wyciągnęli dopiero bytomscy nurkowie. W ciągu dziewięciu minut odnaleźli go około pięć metrów od brzegu. Jednak późno dotarli na miejsce. Chłopiec został wyciągnięty dopiero o 16.47. Po wielogodzinnej reanimacji zabrał go śmigłowiec ratowniczy.
Rokowania były nieznane
Rozpoczęła się walka o życie 14-latka w GCZD w Katowicach. - Chłopak nie stracił koloru. Hipotermia spowalnia procesy metaboliczne i były przypadki, że ocaliła życie ludzkie, a to młody synek - miał nadzieję Józef Glagla, strażak, który koordynował akcję ratowniczą w Rudzińcu.
- Rokowania są nieznane - mówili dziennikarzom lekarze.
Chłopak był śpiączce farmakologicznej, podłączony do specjalistycznej aparatury ratującej życie, która zastępowała mu pracę serca, płuc i nerek. Miał wielonarządową niewydolność, wynikającą prawdopodobnie z niedotlenienia.
Był 90 minut pod wodą, w tym czasie nie oddychał, w chwili przywiezienia do szpitala miał 21 stopni temperatury.
12 ofiar lodu
Tylko w tym roku strażacy interweniowali około 140 razy do zdarzeń na zamarzniętych akwenach.
Ostrzegają, że nie ma bezpiecznego lodu. By pokrywa lodowa udźwignęła dorosłego człowieka, musi mieć co najmniej 7 cm grubości. Taki lód tworzy się podczas temperatury minus 10 stopni, która musi się utrzymywać na takim poziomie przez kilka dni. Nie było jeszcze takiej pogody w Polsce tej zimy.
Nawet to nie daje żadnej gwarancji bezpieczeństwa - lód zmierzony przy brzegu może być cieńszy kilka metrów dalej wskutek chociażby nurtu wody.
Ostrzeżenia nie skutkują. Już 12 osób straciło w tym roku życie na załamanym lodzie.
We wtorek wieczorem, dzień po tragedii w Rudzińcu, którą nagłaśniały wszystkie media, zginął 14-latek w Skarbimierzu pod Opolem. Wszedł z koleżanką na zamarznięty basen, był pod lodem 90 minut.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice