Młody kierowca przed świtem zasnął za kierownicą i wypadł z drogi. Skończył podróż w rowie, a po drodze w powietrzu skosił słup na wysokości dwóch i pół metra. Nic mu się nie stało.
Zdarzenie z soboty policja nazywa kolizją, ponieważ kierowcy nic się nie stało. Patrząc na zdjęcia złamanego betonowego słupa energetycznego i roztrzaskanego samochodu, można powiedzieć, że miał dużo szczęścia.
"Wzbił się w powietrze"
- 23-letni mieszkaniec gminy Chybie zasnął za kierownicą, jadąc oplem ulicą Cieszyńską w miejscowości Mnich i wypadł z dogi - mówi Krzysztof Pawlik, rzecznik prasowy policji.
Do kolizji doszło około godziny 6.30 rano.
Jak opisuje portal bielskiedrogi.pl, "samochód zjechał z drogi mijając o kilka centymetrów drzewo, odbił się na wystającym kilkanaście centymetrów korzeniu i wzbił się powietrze, uderzając w latarnię na wysokości około 2,5 metra. Lot zakończył się dachowaniem w rowie".
Kierowca, jak informuje portal, trafił do szpitala na zakładanie szwów, ponieważ w trakcie wychodzenia z pojazdu rozciął sobie rękę.
- Na miejscu było pogotowie energetyczne, które zabezpieczyło słup. Nie było problemów z prądem - mówi Tomasz Szymala, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Cieszynie.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OSP Mnich